Duszpasterska podróż biskupa tarnowskiego Andrzeja Jeża do Kazachstanu, cz. 2.
„Wielu snem śmierci popadli, co się wczoraj spać pokładali. My się jeszcze obudzili, byśmy Cię Boże chwalili”.
Dzięki Bożej Opatrzności, Eucharystią sprawowaną w tamtejszym kościele w języku polskim, za wyjątkiem czytań i modlitwy wiernych, rozpoczęliśmy drugi dzień naszego pobytu w Kazachstanie w Karagandzie. Ubogaceni spotkaniem z Panem i posileni Jego Ciałem i Krwią ruszyliśmy w drogę, aby poznawać miejsca związane z historią Kazachstanu i pracą naszych księży.
Wraz z księdzem Biskupem Andrzejem, ks. Dariuszem Burasem oraz ks. Januszem Potokiem udaliśmy się do Dolinki – małej miejscowości, w której niegdyś znajdowało się dowództwo Karłagu (karagandyjskiego łagru), a dziś muzeum poświęcone ofiarom obozu. Zwiedzając poszczególne pomieszczenia poznawaliśmy bolesne losy tego ludu, szczególnie mocno uciemiężonego w okresie istnienia łagru. W budynku naczelnika znajdował się między innymi pokój przesłuchań, sala tortur, izolatki oraz ściana przy której wykonywano wyroki śmierci.
Przechodząc z pomieszczenia do pomieszczenia, z celi do celi, rodził się w sercu ból ks. Grzegorz Zimoń Do Karłagu przywożono ludzi różnych narodowości, tzw. „zdrajców Ojczyzny” – inaczej mówiąc ludzi myślących inaczej niż Stalin. Stanowili oni przekrój wszystkich warstw społecznych, począwszy od prostych ludzi, poprzez artystów, malarzy, a zakończywszy na uczonych lekarzach i chemikach, których zmuszano do prowadzenia różnych badań, tworząc dla nich prowizoryczne laboratoria. Przechodząc z pomieszczenia do pomieszczenia, z celi do celi, rodził się w sercu ból, a w myślach powracały słowa jednej z lektur szkolnych: „ludzie ludziom zgotowali ten los”. Znajdujące się w muzeum rekwizyty, zdjęcia same w sobie posiadały już głęboką wymowę, jednak nieocenionym komentarzem były słowa ks. Janusza Potoka, który jako nasz przewodnik okazał się doskonałym znawcą nie tylko tego miejsca, ale również historii kazachskiej ziemi.
Kolejnym punktem dnia była wizyta w tamtejszym Caritasie, którego dyrektorem jest już wspomniany ks. Janusz Potok. Z jego ust słyszeliśmy nie tylko o realizowanych i przygotowywanych projektach, ale również mogliśmy zobaczyć konkretne owoce pracy jego zespołu, w postaci choćby „Domu matki i dziecka”, sali spotkań dla dzieci, czy też kolejnych wykupionych i remontowany, a także od podstaw budowanych obiektów. Trzeba pochylić czoła przed wielością i zakresem działań podejmowanych przez tamtejszy Caritas.
Nadszedł ciepły, letni wieczór. Wydawać by się mogło, że czas na spoczynek – jednak jeszcze nie tak prędko. O godz. 19.50 ruszyliśmy pociągiem do oddalonego o ponad 500 kilometrów Zhezkazganu, gdzie posługę pełni ks. Robert Pyzik. W podróży towarzyszył nam ks. Biskup Adelio dell Oro oraz ks. Janusz Potok. W pociągu nie mieliśmy przedziału zarezerwowanego wyłącznie dla nas, lecz podróżowaliśmy razem z innymi w wagonie sypialnym, w którym każdy zajmował miejsce wskazane na bilecie.
W pociągu nie mieliśmy przedziału zarezerwowanego wyłącznie dla nas, lecz podróżowaliśmy razem z innymi w wagonie sypialnym ks. Grzegorz Zimoń Dzięki takiemu rodzajowi transportu mogliśmy w pewien sposób zobaczyć codzienne życie tamtejszych ludzi, ich zachowania, sposób bycia, czy też doświadczyć ich uśmiechu choćby na żartobliwe pytanie o klimatyzację. „To nie Europa” – odpowiedziała z uśmiechem i życzliwością pewna kobieta. Zapytana rano o odległość do Zhezkazganu wspomniała o trzydziestu minutach drogi, by za chwilę dodać, że tak naprawdę to trudno powiedzieć, bo pociąg zawsze może się zatrzymać i stać nie wiadomo dlaczego i jak długo. Oto Kazachstan z jego „niespodziankami”.
Po 12 godzinach podróży, po mniej lub bardziej przespanej nocy, dotarliśmy na stację w Zhezkazganie, gdzie oczekiwał na nas posługujący tam ks. Robert Pyzik. Co było dalej? To już inna historia; to już kolejny dzień z podróży duszpasterskiej do Kazachstanu.