Biskup Andrzej w czasie podróży duszpasterskiej odwiedził także Atyrau. Jest tam Jezus Przemieniony, Matka Boża Bocheńska, limanowska Pieta i bł. Karolina!
W południe w uroczystość świętych Apostołów Piotra i Pawła dotarliśmy do Atyrau – do kolejnego miejsca duszpasterskiego posługiwania naszych księży. Proboszczem tej wspólnoty jest ks. Marian ze Słowacji, któremu w pracy pomaga ks. Cezary Paciej z diecezji tarnowskiej. Tutaj też jest stolica Administratury Apostolskiej, której administratorem jest pochodzący również z naszej diecezji ks. Dariusz Buras.
Dojeżdżając do kościoła i budynku duszpasterskiego widzimy grupkę dzieci, które zauważywszy zbliżający się samochód wybiegają naprzeciw. Niezwykła radość na ich twarzach, kiedy witają wysiadających pasażerów. Tulą się nie tylko do dobrze znanych im duszpasterzy – ks. Dariusza i ks. Cezarego, ale również i do nas. Zabieramy nasze bagaże z samochodu. Grupka dzieci nadal nam towarzyszy – chcą nawet nam pomóc w niesieniu bagaży, choć niektóre walizki są większe niż one. Dziecięca prostota, czystość serca, będąca źródłem radości. Przypominają mi się słowa Pana Jezusa: „jeśli się nie staniecie jak dzieci, nie wejdziecie do Królestwa Niebieskiego”.
Wnętrze kościoła w Atyrau z naszym Panem Jezusem Przemienionym ks. Grzegorz Zimoń Nasze kroki kierujemy w stronę kościoła. Cóż za zaskoczenie! Wchodząc bowiem do środka, czujemy się, jakbyśmy byli w diecezji tarnowskiej. Oto z obrazu w głównym ołtarzu spogląda na nas Jezus Przemieniony. Jest to kopia obrazu Jezusa Przemienionego z Nowego Sącza. Spoglądając w lewo nasz wzrok spotyka się ze spojrzeniem Maryi w kopii bocheńskiego obrazu. Po chwili modlitwy i odpoczynku udajemy się na obiad. Przechodząc przez budynek duszpasterski dostrzegamy kolejny bardzo ważny akcent tarnowski, a mianowicie kopię limanowskiej Piety. Wchodzimy do refektarza, a tu obraz dobrze znany w naszej diecezji przedstawiający bł. Karolinę. Czujemy tą niezwykłą atmosferę tarnowskiego Kościoła. Jakże bardzo nasza diecezja jest obecna na kazachskiej ziemi i to nie tylko w znajdujących się tam obrazach i figurach, ale przede wszystkim w pracy posługujących na tej ziemi naszych kapłanów. Trzeba jednak pamiętać, że jest to Kościół Jezusa Chrystusa, którego diecezja tarnowska, podobnie jak administratura w Atyrau jest częścią.
O godzinie 18.00 w kościele uczestniczymy w cichej adoracji Najświętszego Sakramentu. W tej ciszy nasuwa się tak wiele myśli, słów uwielbienia i wdzięczności, które właśnie tu, w izdebce swojego serca, można wypowiedzieć przed Panem Jezusem obecnym pod postacią białego konsekrowanego kawałka chleba. O godzinie 18.25 wspólnie z kapłanami, siostrami zakonnymi i wiernymi świeckimi modlimy się modlitwą różańcową oraz Koronką do Bożego Miłosierdzia. Te chwile modlitwy przygotowują i prowadzą nas do Eucharystii, podczas której nie tylko będziemy spoglądać na Jezusa pod postacią chleba, ale będziemy mogli przyjąć Go do serca.
Rozpoczyna się Eucharystia, której przewodniczy ksiądz biskup Andrzej Jeż. Mszę św. koncelebrują ks. Dariusz Buras, ks. Marian, ks. Cezary Paciej, ks. Łukasz Niemiec i ja.
Eucharystia w kościele w Atyrau koncelebrowana przez tarnowskich księży pod przewodnictwem biskupa Andrzeja Jeża ks. Grzegorz Zimoń W homilii ksiądz biskup podkreślił, że człowiek pragnie zobaczyć Jezusa Chrystusa, tak jak niegdyś widzieli Go pierwsi uczniowie. W pewnym sensie to pragnienie staje się rzeczywistością, gdy kontemplujemy Jego Oblicze oraz wsłuchujemy się w Jego słowa. „Tutaj w naszej parafii mamy szczególną fotografię Pana Jezusa Przemienionego – mówił kaznodzieja. Każdy, każda z nas chciałby zobaczyć, jak naprawdę wyglądał Jezus Chrystus. Dwóch apostołów, których dziś czcimy – św. Piotr i św. Paweł – mieli możliwość zobaczyć Pana Jezusa (…) Poszli na cały świat, by głosić Ewangelię Chrystusa w świecie. Ta dobra nowina dotarła także do mojego kraju (…), a od wielu już lat możemy doświadczyć tej obecności Chrystusa tu Kazachstanie, w Atyrau, w naszym mieście” – mówił biskup Jeż.
Podkreślił on również potrzebę wewnętrznego upodabniania się do Chrystusa. Ważny jest zewnętrzny wygląd – zauważa kaznodzieja – ale znacznie ważniejsze jest piękno duchowe, które płynie z miłości do Boga i drugiego człowieka oraz posiadania łaski uświęcającej. „Znam ludzi – mówił – którzy mają zniekształcone twarze przez chorobę, przez różnego rodzaju wypadki, ale duchowo są pięknymi ludźmi ponieważ potrafią kochać bliźnich, żyć dla nich i wszyscy ich podziwiają i bardzo cenią”. Ksiądz biskup wyraził radość, że w tym kościele możemy podziwiać Jezusa Chrystusa i stawać się pięknymi poprzez słuchanie Go i przebywanie z Nim. Dlatego też zachęcił do kontemplacji Jego Oblicza. „Wpatrujecie się w Jezusa Przemienionego, który tutaj w naszej parafii prowadzi nas po różnych drogach”.
Po skończonej uroczystości wszyscy wysłuchaliśmy koncertu oraz spotkaliśmy się na wspólnej agapie.
W pracy duszpasterskiej w Atyrau pomagają kapłanom trzy siostry elżbietanki: s. Zyta, s. Teresa i s. Luisa. Od 2008 roku pracuje tutaj s. Zyta, a s. Teresa od roku 2009. W pierwszym roku posługi siostry podejmowały prace tylko w kościele i wokół kościoła. Na samym początku na spotkania przychodziło blisko 80 dzieci. Z czasem liczba ta na skutek zamachów nieco się zmniejszyła. Dzieci uczą się między innymi tańca oraz języka angielskiego. Wielką pomocą na tym polu działalności są przyjeżdżające woluntariuszki.
Z upływem czasu siostry zaczęły podejmować pracę wśród biednych. Byli to głownie pijacy, którzy zostawili swoje rodziny. W trakcie rozmów okazywało się często, że były to – jak zauważa s. Zyta – weterani wojenni. „Jako młodzi wojskowi służyli w Afganistanie, a później nie mogli poradzić sobie ze swoim życiem. Dlatego zostawiali swoje rodziny, bo nie mogli patrzeć na swoje dzieci. Mieli wyrzuty sumienia (…) Czy Bóg mi wybaczy, że kiedyś zabijałem? (…) Ja nie chciałem tego robić, gdyby nie oni, to ja bym zginął”- niejeden raz słyszałyśmy takie wyznania mówi siostra.
Z czasem do sióstr zaczęły przychodzić matki samotnie wychowujące dzieci czy też osoby, które zostały dotknięte naturalnymi katastrofami. Siostry pomagają biednym z pieniędzy, które otrzymują w czasie corocznych zbiórek w Polsce w różnych parafiach oraz z wykonywanych przez nie prac ręcznych.
Obecnie siostry mają pod opieką wiele biednych dzieci, którym przygotowują wyprawki. W pracach pomagają im osoby dobrej woli, w tym także młodzież, która kiedyś doświadczyła ich pomocy. Oprócz tego siostry zajmują się katechizacją dzieci, kiedy kapłani z przyczyn duszpasterskich są nieobecni. Katechezą objęte są głównie dzieci z chóru, które co prawda przychodzą do kościoła aby śpiewać, ale poza tym mają niewiele z nim wspólnego.
Do sióstr przychodzą także rodzice z dziećmi niepełnosprawnymi, a coraz częściej dzwonią osoby proszące o pomoc dla swoich chorych bliskich. Warto podkreślić, że są wśród tych osób również rodziny muzułmańskie. Zdarza się, że siostrom pomagają także osoby, które kiedyś pogubiły się w życiu, a dziś pragną służyć pomocą innym.
Praca podejmowana przez siostry przynosi wiele dobrego. Jest to przede wszystkim świadectwo życia miłością, choć dla Kazaszek jest ono często niezrozumiałe, bo jak można nie mieć rodziny, dzieci. Choć tego do końca nie rozumieją, to jednak patrząc na ich pracę i życie, proszą o modlitwę, nawet wtedy gdy są muzułmankami. „Ja wierzę, że kiedy wy się pomodlicie, mi będzie lżej albo mój syn się nawróci” – usłyszała siostra Zyta od jednej z muzułmanek.
Dużym wyzwaniem jest troska o rodzinę, która przeżywa kryzys. Siostry obserwują, że dzieci w Kazachstanie potrzebują więcej miłości i troski. One bardzo lgną do sióstr, bo często w domu brakuje miłości, gdyż wywodzą się z rodzin rozbitych lub mieszanych, w których czasem istnieją konflikty na tle wiary. „Komunizm zrobił swoje – mówi siostra Zyta – zniszczył rodzinę i tę rodzinę trzeba odbudować, wychowując te dzieci do miłości, tak aby zakładały swoje rodziny, niezależne czy będzie to rodzina katolicka czy muzułmańska, prawosławna czy protestancka, ale aby żyły w miłości do Boga i drugiego człowieka”.
Nie jest to jednak praca łatwa, a jest jej bardzo wiele, jak zresztą widać w słowach i w codziennej posłudze sióstr. Ks. Dariusz Buras wielokrotnie podkreślał, że kapłani i siostry mają w Kazachstanie naprawdę bardzo dużo pracy, która może nie od razu, jak by oczekiwano, przynosi obfity plon. Pracy jest bardzo wiele – zauważa siostra Teresa – i dlatego potrzeba wciąż osób, które będą poprzez swoje życie ukazywać miłość Boga do człowieka. „Każda para rąk jest tutaj potrzebna, a przede wszystkim otwarte serca (…) Można pokochać Kazachstan” – zachęca siostra Teresa.