Na Żakówce w Kamionce Wielkiej 100 osób uczestniczyło w różańcu w intencji trzeźwości.
Modlitewne spotkanie zorganizowała Grupa Wsparcia „Pokora”, która od 8 lat działa przy parafii. - Odkąd powstała przy naszej parafii grupa wsparcia „Pokora” to widzę, że przybyło tych osób, które walczą z chorobą uzależnienia, walczą skutecznie i zwyciężają - mówi ks. Stanisław Ruchała, proboszcz parafii Kamionka Wielka. Grupa jest formą funkcjonowania AA.
- Wspieramy się we wspólnocie. Modlimy się także razem. Ale również organizujemy takie spotkania jak to dzisiejsze, aby wspólnie być ze sobą, modlić się i ze świadectwem wyjść do innych ludzi. Chcemy mówić, że alkoholizm, uzależnienie to choroba, ale choroba, z której można się leczyć. Chcemy mówić, gdzie uzależnieni i współuzależnieni mogą szukać pomocy. Żeby o tym opowiedzieć, to najlepiej - choć trudno mówić o czarnej stronie własnego życia - dać świadectwo, bo trzeba innym ofiarować nadzieję, pokazać, że się da - przekonuje Jan z grupy „Pokora”.
Setka ludzi wspina się na Żakówce po stromym zboczu idąc po szlaku wyznaczonym mozaikami, kapliczkami wykonanymi tu przez wielu laty przez salezjanina, ks. Józefa Żaka. - Stąd pochodził i z mozołem wiele lat tworzył szlak tajemnic różańcowych, a tam wyżej, stacje drogi krzyżowej. Dbamy dziś o to, o to dziedzictwo, żeby je zachować, przekazać następnym - mówi Piotr Żak, który jest dziś opiekunem szlaku.
Tłum zatrzymuje się co chwilę na rozważanie, modlitwę, świadectwo. Między kolejnymi tajemnicami różańcowymi śpiew animuje młodzież z KSM.
- Pochodzę z rodziny, w której było dużo lęku. Nie chciałam takiej rodziny dla siebie. Szukałam zakątków żeby się Maryi wypłakać. Lęk zatykał mnie, nie byłam w stanie krzyczeć, płakać. Modlitwy jednak nigdy nie opuszczałam, kiedyś dobrowolnie podjęłam abstynencję. Po trochę, wreszcie do końca życia, bo w każdym momencie szatan przy pomocy wódki czy wina zabiera wiele dusz. Zawierzenie było fundamentem w moim małżeństwie. Gdyby nie ufność, to to co się wydarzyło powaliłoby mnie. A tak żyłam w małżeństwie ze świadomością, że to Bóg powierzył mi tego człowieka, że to co się dzieje jest po coś. Mąż pił. Wreszcie powiedziałam sobie: dość tego. Co ma być to będzie, ale nie chcę już takiego życia, nie chcę takiego piekła dla swych dzieci. Po ludzku nie miałam wsparcia. Bo wszyscy upatrywali winę we mnie. Szukałam ciszy, kiedy dzieci spały siadałam i rozmawiałam z Bogiem. Szukałam dla siebie siły. Wykorzystywałam myśli, które się pojawiały: nie krytykuj, nie potępiaj, nie oceniaj swego męża, daj mu przykład a nie wykład, nie tłumacz go, pozwól mu ponosić konsekwencje swoich czynów, nie płać jego rachunków. Nie przyniósł pieniędzy, nie kupił chleba, to nie daj mu jeść. Zaczęłam to stosować w życiu. Po latach okazało się, że to było bardzo dobre, że to była ta twarda miłość. Ona wyraża się słowami: kocham cię, zależy mi na tobie, ale tak dalej nie możemy żyć. Nie może być alkohol najważniejszym wydarzeniem naszego życia. Dzięki temu, że ktoś powiedział mi, że nie tylko alkoholik musi się leczyć, ale jego najbliżsi także, podjęłam terapię. Nie rozumiałam dlaczego tak ma być, przecież jestem abstynentką, nie piję, to dlaczego ja mam się leczyć, ale na terapii czułam się wśród swoich. Wreszcie nadszedł czas, że alkohol zniknął z naszego domu. Dzieci były jeszcze małe. Dostały szansę wychowywania się w ciszy, pokoju, normalnych warunkach - słychać głos młodej kobiety.
- Chcemy pokazać drogę, chcemy opowiedzieć, jak żyć, jak pomóc alkoholikowi, jak pomóc rodzinie, jak sobie pomóc, by jak najwięcej osób decydowało się sięgać po pomoc - dodaje Jan z grupy „Pokora”.