Historia pokazuje, a przyszłość pokaże, że potrzebny jest także w życiu społeczno-politycznym.
31 sierpnia staraniem bocheńskiej "Solidarności" w kościele św. Jana Nepomucena została odprawiona Msza św. w intencji Ojczyzny i Ludzi Pracy z okazji 37. rocznicy podpisania Porozumień Sierpniowych. Zgromadziła lokalnych przedstawicieli "Solidarności", jej byłych działaczy, lokalne władze, poczty sztandarowe, przedstawicieli AK i wszystkich, którym leży na sercu dobro ojczyzny.
Ścisku w kościele nie było, ale miejscowy proboszcz, a zarazem kapelan bocheńskiej "Solidarności" ks. Kazimierz Kapcia, a potem także Agnieszka Morawiecka, koordynator Oddziału nr 4 Regionu Małopolski NSZZ "Solidarność", dziękowali wszystkim za to, że przyszli.
– Nie ma mądrzejszych zasad życia codziennego, etycznego, ale i społecznego, poza Dekalogiem. Parlamenty nie wymyślą nic mądrzejszego – wskazywał w homilii ks. Kazimierz Kapcia, apelując o wierność wobec Boga, ojczyzny i samego siebie. – Niewierność nas podzieliła, niewierność prawdzie historycznej wykształciła obywateli, którzy nie pamiętają korzeni Polski – dodał, zauważając, że to związek miłości Boga i ojczyzny rodzi bohaterów i gigantów ducha.
O oprawę muzyczną zadbała Orkiestra Górnicza Kopalni Soli "Bochnia" Beata Malec-Suwara / Foto Gość Po Mszy św. złożono kwiaty przed pomnikiem św. Jana Pawła II znajdującym się przy kościele. Według historyka, pierwszego burmistrza Bochni w wolnej Polsce, Teofila Wojciechowskiego, to właśnie wybór na papieża kard. Karola Wojtyły obezwładnił komunę.
– Nie puścili go do nas za pierwszym razem, przyjechał za drugim podejściem. Właśnie w dzień Zielonych Świąt 1979 roku wypowiada znamienne słowa, żeby zstąpił Duch Święty i odnowił oblicze naszej polskiej ziemi – wspomina prof. Wojciechowski. – Dzięki temu papieżowi policzyliśmy się, że jest nas bardzo dużo, że jest nas więcej niż komunistów i ich sługusów, że stanowimy siłę.
To, co wydarzyło się rok później, a więc podpisanie Porozumień Sierpniowych, traktuje w kategoriach cudu, który odnawia polską ziemię. – W systemie totalitarnym było nie do pomyślenia, żeby coś nie zależało od partii. Od partii komunistycznej musiało wszystko zależeć, a jednak zgodzili się na powstanie wolnych związków zawodowych – dodaje historyk, jednoznacznie wypowiadając się na temat wykluwania się naszej wolności. – Przecież ci przywódcy, którzy podpisywali porozumienia, to byli agenci SB, a jednak nie mieli siły, aby temu zapobiec. Czy nie widać w tym palca Bożego i Bożej opatrzności? – pyta.
"Solidarność" bardzo szybko rozpoczęła swoją działalność także w Bochni. Właściwie zaraz po Nowej Hucie. Komisja Zakładowa powstała najpierw w zatrudniającym ok. 3,5 tys. pracowników Zakładzie Przetwórstwa Hutniczego, który należał do ówczesnego Kombinatu Metalurgicznego Huty im. Lenina w Krakowie. Przewodniczącym tej komisji wybrano Jerzego Orła.
Potem zaczęły się budzić też inni. Komisja zakładowa powstała także przy Dromoście. Tam przewodniczącym został Wacław Niemirski z Tarnowa. To on zaczął zabiegać o szersze grono solidarnościowców, do którego zaczęły przystępować także inne drobniejsze zakłady.
Według historyka, pierwszego burmistrza Bochni w wolnej Polsce, Teofila Wojciechowskiego, to właśnie wybór na papieża kard. Karola Wojtyły obezwładnił komunę. Beata Malec-Suwara / Foto Gość W 1981 roku w Bochni powstała Delegatura Zarządu Regionu NSZZ "Solidarność", obejmująca także powiat brzeski. Pierwszym jej przewodniczącym został Jerzy Orzeł. – Orzeł i Niemirski to były dwa filary z nieprzeciętnym zmysłem organizacyjnym – ocenia Teofil Wojciechowski.
"Solidarność" obudziła w ludziach wiarę, że można komunizm obalić. Byli i tacy, którzy dostrzegając to, występowali z partii. Po stronie "Solidarności" stanął m.in. Józef Klasa, sekretarz partii w ZPH w Bochni, za co był nawet internowany.
"Solidarność" jednak i dzisiaj ma do odegrania bardzo ważną rolę. Jej działalność się nie skończyła. Według historyka Teofila Wojciechowskiego dzisiaj w Europie realizuje się ideę szkoły włoskiego filozofa przedwojennego Antonio Gramsciego (komunista, który mówił, że nie można opierać się na sile armat, ale trzeba opanować kulturę) i szkoły frankfurckiej, przez co Europa odchodzi od swoich chrześcijańskich korzeni.
– To jest totalitaryzm w białych kołnierzykach – ocenia. – My jako Polacy, jako "Solidarność" musimy się oprzeć temu. Musimy podnieść głowę i powiedzieć "nie". Tak jak "Solidarność" powiedziała "nie" w roku 80 dla idei komunizmu.