Siostra Dominika (Aurelia) Burczanowska, niepokalanka, jest najstarszą mieszkanką Nowego Sącza.
Urodziła się w 1910 roku w Warszawie. - Tam zdobyłam wykształcenie, skończyłam studia i zdobyłam posadę nauczycielki w Szkole Przemysłowo Handlowej sióstr zmartwychwstanek w Częstochowie - opowiada.
Już w czasie studiów czuła, że to co robi nie daje pełni szczęścia. - Kochałam pracować, uczyć się, uczyć innych. Wcześnie chciałam wstąpić do zakonu, ale miałam zobowiązania wobec rodziny, pomagałam jej finansowo, kształciłam na własny koszt moją siostrę. Kiedy dopełniłam obowiązku, powiedziałam „teraz dość” - dodaje.
Wstąpiła do niepokalanek, choć pod ręką miała zmartwychwstanki. - Przyglądałam się zmartwychwstankom, jak i urszulankom szarym. Moja koleżanka Róża w czasie okupacji zaprowadziła mnie do niepokalanek. Miałam spotkanie z matką generalną, od której dostałam książkę z życiorysami założycielek. W domu doczytałam, pamiętam dokładnie, do 52 strony i powiedziałam sobie: „To jest to” - mówi.
W zgromadzeniu siostra Dominika jest od ponad 65 lat. - Byłam wychowawczynią w internacie, dyrektorką naszej sądeckiej szkoły gastronomicznej, uczyłam przedmiotów zawodowych. Potem zaczęłam katechizować. Kiedy skończyłam 80 lat życia, zgromadzenie stwierdziło, że wystarczy tej mojej pracy. Parę lat temu jeszcze przygotowywałam kartki dla naszej placówki na Białorusi. Było tego kilka tysięcy sztuk rocznie. Teraz już nie pozwalają mi pracować - mówi.
Skąd tyle sił witalnych w siostrze Dominice? - Jakieś geny odziedziczyłam po rodzicach. Całe życie lubiłam ruch, piesze wędrówki, obozy. Giewont nie pamiętam nawet ile razy zdobyłam. Całe życie kochałam tez pracować. Dostałam dobrą szkołę od mamy, która wciągała nas do pomagania i nie pozwalała na bylejakość. Praca, bycie w ruchu i obowiązkowość - to trzyma przy życiu - dodaje.