Kaja Godek mówi, że wynik zbiórki podpisów pod projektem „Zatrzymaj aborcję” będzie rekordowy. Mamy w tym swój udział. Żal, że nie wszyscy.
Listy z podpisami będą docierać na adres Fundacji „Życie i Rodzina” jeszcze do 28 listopada, trudno więc mówić dziś o jakiejś konkretnej liczbie. Celem projektu "Zatrzymaj aborcję" jest wyeliminowanie z polskiego prawa możliwości zabijania dzieci w fazie prenatalnej z podejrzeniem choroby, co w 2015 roku stanowiło 96% dokonywanych aborcji w Polsce.
W diecezji tarnowskiej na prośbę biskupa tarnowskiego Andrzeja Jeża akcję zbierania podpisów pod tym projektem zorganizowano przynajmniej w jedną niedzielę pewnie w niemal każdej parafii. Przynajmniej takie było założenie. Czy tak się stało, nie wiemy i dociekać nie będziemy, niech każdy rozliczy się w swoim sumieniu.
Sprawą sumienia już nie jest to, czy damy komuś wolną rękę do zabijania dzieci, czy też nie. Nikt już dziś nie podważa faktu, że chodzi o życie ludzkie. Nadal jednak w imię fałszywie pojętej wolności chce się mieć prawo do samodecydowania o tym, czy swojemu dziecku damy przeżyć czy też nie. Zakaz zabijania nie dotyczy tylko chrześcijan, polskie prawo powinno chronić tych, którzy obronić sami się nie mogą. Każdy normalny człowiek wie, że nie zabija się dzieci za niepełnosprawność czy chorobę.
Najwięcej, jak się okazuje, takich normalnych ludzi jest w Limanowej. W bazylice Matki Bożej Bolesnej zebrano ok. 3,5 tysiąca podpisów pod projektem "Zatrzymaj aborcję". Akcja odbywała się nie jeden dzień, ale kilkanaście, zaangażowało się w nią wielu parafian, którzy zbierali podpisy także w miejscach pracy i wśród znajomych. W żadnej innej parafii nie udało się tego rekordu pobić.
Żeby była jasność, proboszcz ich nie straszył. Tam się wciąż o tym mówi na spotkaniach grup działających przy parafii i modli w tej intencji. W bazylice znajduje się także tzw. księga życia, w której ludzie deklarują modlitwę za dzieci nienarodzone.
Przypomina mi się pani Józefa z Niskowej. Od 1987 podejmuje duchową adopcję dziecka poczętego. Swoich dzieci ma pięcioro, a wymodlonych trzydzieści troje, o ile Pan Bóg zaliczył jej bliźnięta, za które w jednym czasie modliła się ostatnio podwójnie. Ujęła mnie swoją prostotą myślenia i dylematem, który ją trapił, czy Pan Bóg jej zaliczył te bliźniaki. Takie ciąże się przecież zdarzają, a każde dziecko ma prawo żyć.
Z drugiej strony zawsze zastanawiało mnie to, jak łatwo "światłym" ludziom było pojąć, że w imię ludzkiej godności i szacunku nie wolno dzieci bić, bo nawet kiedy jesteśmy ich rodzicami, to nie są naszą własnością, a jak trudno im zrozumieć, że nie wolno ich także zabijać, a przecież powody są te same.