Do diecezji Bouar w RCA niebawem uda się Marek Zych z Czermina, ale do Afryki w tym miesiącu wyjechało już trzech innych wolontariuszy.
Chciała też polecieć Tosia.
- Do diecezji Bouar w Republice Środkowoafrykańskiej jadę drugi raz. Ostatnio zajmowałem się tam naprawą instalacji elektrycznych, choć wiele czasu pochłania także zdiagnozowanie tego, jak one tam funkcjonują. Czasem wykonane prowizorycznie, niewiele mają wspólnego z tym, jak to u nas wygląda, oprócz tego że prąd płynie - mówi nam Marek Zych na kilka dni przed wylotem do Afryki.
Z wyjazdu się cieszy, zwłaszcza że będzie miał okazję wziąć udział w święceniach biskupich ks. Mirosława Gucwy. - Mogę sobie tylko wyobrazić, jak będą one wyglądały. Afryka jest cierpiąca, ale i piękna. Bieda i ciągły strach przed zagrożeniem rebelią, która obejmuje 3/4 kraju, nie zabiła w ludziach radości. Kiedy dowiedzieli się, że ks. Mirek został biskupem, w mieście tańczyli i śpiewali - opowiada pan Marek.
Ludzie ogromnym zaufaniem darzą misjonarzy. - Tam naprawdę widać, jak wiele się robi z funduszy pozyskanych przez kolędników misyjnych. Praca misjonarzy to nie tylko duszpasterstwo. Budują tam szpitale i szkoły, zakładają seminaria. Nie wszystko są w stanie zrobić sami, a w Afryce brakuje specjalistów, którzy potrafiliby wykonać prace hydrauliczne, budowlane czy elektrykę - wylicza pan Marek.
Po to wyjeżdżają tam wolontariusze. Tylko w styczniu do Kongo Brazzaville udał się Adam Marek z Tylicza, a do Republiki Środkowoafrykańskiej - Michał Mikołajczyk i Witold Salamon z parafii Zabrzeż. Dołączy do nich pod koniec miesiąca Marek Zych z Czermina.
Wszyscy panowie należą do Tarnowskiego Wolontariatu Misyjnego. Na zdjęciu z biskupem nominatem Mirosławem Gucwą. W każdym spotkaniu TWM uczestniczy także córka i żona pana Marka. arch. Marek Zych Razem z panem Markiem do Afryki chciała polecieć jego 8-letnia córka Tosia. - Jest za mała. Musi poczekać, ale bardzo pomagała przy pakowaniu. Między bagaże upychała pluszaki dla tamtejszych dzieci. Zapakowała je wszystkie w woreczki i każdemu na kartce napisała pozwolenie na wyjazd. Pożegnała się z nimi i dopytywała, czy im ubezpieczenie wykupiłem - uśmiecha się tata.
Tosia, córka pana Marka, pomaga przy pakowaniu walizki arch. Marek Zych Do walizki zapakowali także koło do wózka inwalidzkiego dla niepełnosprawnego chłopca, którego pan Marek poznał, będąc w Afryce pół roku temu, 6 kg lekarstw od Izabeli Cywy, która była dyrektorem szpitala w Bagandou, ale też kredki, długopisy, słodycze, które zorganizowane zostały przez osoby, które dowiedziały się o wyjeździe. Swoje dołożyli także uczniowie ze szkoły w Czerminie. Rzeczy osobiste na miesięczny wyjazd pan Marek zapakował do bagażu podręcznego. - Tam niewiele człowiekowi potrzeba - zauważa wolontariusz.