Uroczystość, która odbyła się 4 lutego w Bagandou, na długo zapamiętają wszyscy jej uczestnicy. Nie tylko dlatego, że trwała 4 godziny.
Konsekracja kościoła pw. św. Piotra, wzniesionego staraniem i osobistym zaangażowaniem ks. Mieczysława Pająka, sprowadziła ponad półtora tysiąca osób. Świątynia została konsekrowana przez pierwszego biskupa diecezji Mbaiki Rino Perrin przy asystencji biskupa tarnowskiego Andrzeja Jeża, misjonarzy tarnowskich i innych misjonarzy polskich, a także misjonarek i misjonarzy innych narodowości.
Jeśli szpital w tej miejscowości zasłużył na miano „perły”, to konsekrowany kościół jest również budynkiem na taką nazwę zasługującym. Patrząc na niego z zewnątrz, a później oglądając go od środka, nie ma się co do tego żadnej wątpliwości. Nie wiem, czy gdziekolwiek w Afryce, w miejscu tak trudno dostępnym jak Bagandou, powstał tak starannie zaplanowany i wykończony obiekt przeznaczony na miejsce kultu.
Wymiary świątyni to 26,5 m na 14,5 m. Jej wysokość to 10 m, przedłużona jeszcze o trzymetrowy krzyż, wykonany z nierdzewnego kajneru, świecący w nocy dzięki podpiętym doń diodom.
Budowa trwała od 2013 roku, przerwana jednak na półtora roku z powodu braku środka transportu w firmie ją wykonującej. Cały kościół oprócz zużytych do budowy cegieł, cementu i więźby dachowej, praktycznie został przywieziony z Polski.
Nie waham się napisać takiego zdania, będąc przeświadczonym, że to co tworzy atmosferę modlitwy w kościele, to jego wnętrze. Tabernakulum i ołtarzyk pod nim, ołtarz i ambonka, witraże, których nikt by się nie spodziewał w kościele w afrykańskim buszu, nie mówiąc o detalach, choć bardzo potrzebnych do sprawowania liturgii, to wszystko naznaczone jest marką Polski, z której pochodzą tarnowscy misjonarze, obchodzący w tym roku 20-lecie swego przybycia w ten zakątek Republiki Środkowoafrykańskiej (RCA). Również blacha dachowa ma polskie pochodzenie.
Ks. Mieczysław te wszystkie rzeczy wyekspediował samolotem, korzystając z uprzejmości wojska polskiego (trzy lata temu wysłaliśmy również tą drogą trzy samochody, z których jeden służy w Bagandou). Niektóre rzeczy przesłał też kontenerem, który przybył ponad rok temu z owocem dobrze nam znanej akcji „Buciki”, oraz zwyczajnym cargo. W kontenerze dotarło m. in. rusztowanie metalowe, którego może pozazdrościć wielu budowniczych w całym RCA. Jak bardzo ono było potrzebne wiedzą ci, co widzieli kościół od wewnątrz, przynajmniej ze zdjęcia.
To, co zadziwia na pierwszy rzut oka, to witraże. Zostały one wykonane w firmie „Kryształ” z Podegrodzia. Witraż ze św. Piotrem góruje nad głównym wejściem. W prezbiterium zaś umieszczone one zostały głównie w formie krzyża, przedstawiając drzewo dające życie. Krzyż ten stanowi tło dla ażurowego krzyża, na którym wisi ciało Jezusa. To wszystko przemawia do nas w sposób oczywisty, choć wymaga zapewne wytłumaczenia dla tych, którzy wchodzą w chrześcijaństwo, wychodząc z pogańskiej kultury. Tego tłumaczenia dokonał ks. Mieczysław podczas uroczystości konsekracji. Po obu stronach krzyża, wykonane podobną techniką, przemawiają sceny obrazujące aniołów adorujących tajemnicę krzyża.
Na ścianach świątyni zostały umieszczone tradycyjnie stacje drogi krzyżowej, wykonane w dwukolorowym hebanie przez domorosłego artystę z Ndagary, wioski położonej na terenie parafii Bimbo. Ci, którzy korzystają z różnych form formacji chrześcijańskiej w Domu Misyjnym im. księdza Jana Czuby w Czchowie na Kozieńcu, mają wyobrażenie tego rodzaju afrykańskiej sztuki.
Całej ceremonii przewodniczył w języku sango miejscowy biskup Rino. W kazaniu nawiązał do Ewangelii dnia. Zwrócił uwagę na zachowanie się Jezusa w wydarzeniach opisanych przez św. Marka. Najpierw Jezus zbliżył się do teściowej Piotra, ujął ją za rękę i pomógł jej. Kaznodzieja dał również przykład Jezusa odchodzącego w miejsce ustronne na modlitwę. Mówił o zadaniu chrześcijan jako Kościoła. Kościół to nie budynek, ale wspólnota ludzi, którzy winni jak Chrystus dostrzegać innych i sami nabierać mocy do tego na modlitwie. Pytał wiec słuchaczy czy zbliżają się do ludzi, czy podają im rękę w potrzebach i czy nabierają siły na modlitwie.
Biskup tarnowski przemówił pod koniec uroczystości. Mówiąc o Kościele porównał go do serca, które bije i o które wszyscy powinni się troszczyć, by było zdrowe. Jeśli serce ogarnia arytmia, trzeba je leczyć.
Przybywanie do kościoła to jakby skurcz serca. We wspólnocie Kościoła, dzięki przyjmowanym sakramentom, nabywamy siły. Opuszczanie kościoła to forma rozkurczu, kiedy z krwią zasiloną w życie, idziemy do naszych braci, by stawać się świadkami Chrystusa.
Biskup Andrzej zwrócił uwagę wszystkich na posługę tarnowskich misjonarzy, która w tym roku wyznacza rocznicę 20-lecia ich działalności w krainie Lobaye.
Wielu uczestników zwróciło zapewne uwagę na procesję tworzoną przez kilkoro Pigmejów Aka, w ramach której wniesiono księgę słowa Bożego w postaci mszalnego lekcjonarza. Niosła go kobieta w koszu z drewnem, tak jak wraca z pola. Zapewnia w ten sposób życie swojej rodzinie, która może posilić się ciepłą strawą, dzięki ogniu podtrzymywanemu przez kawałki drewna. To był wymowny obraz i godny jest teologicznego komentarza.
Śpiewy były animowane przez 50-osobowy chór, umieszczony zresztą na chórze – niemal jedynym w kościołach tego kraju. Nie brakło ministrantów, którzy w liczbie około 25 formowani są przez ks. Mieczysława.
Swoją cichą rolę w uroczystości miał ks. Szymon Pietryka, który dużo pomagał na zapleczu. Początkujący w języku sango misjonarz coraz bardziej wchodzi w życie miejscowych ludzi. Tutejszy biskup chwalił go za jego postępy we wspomnianym, narodowym języku.
Przy okazji dokonania wielkich dzieł mówi się o tych, którzy mają w nich znaczący wkład. Zanim jednak o nich, trzeba powiedzieć o samym twórcy kościoła, który w jego budowę włożył wszystkie swoje siły i zdolności.
Całość budowy i wyposażenia kościoła opiewa na wartość około 430 tys. złotych. W tej sumie około 60 proc. środków pochodzi od wiernych parafii diecezji tarnowskiej. Ks. Mieczysław należy do tych misjonarzy, którzy rezygnują z należnego wypoczynku, zamieniając swój urlop na kontynuowanie dzieł prowadzonych w misyjnym kraju.
Na tym wkład wiernych diecezji tarnowskiej się nie kończy. Około 25 proc. kosztów pokryło Papieskie Dzieło Rozkrzewiania Wiary (PDRW). Jest to więc fundusz papieski, w którym solidarnie uczestniczą wszystkie Kościoły na świecie, a więc Kościół tarnowski również. Uczestniczymy w nim przez składanie ofiar na tacę w Światowy Dzień Misyjny, ale również przez modlitwę i ofiary składane przez róże różańcowe w bardzo wielu parafiach.
Może stosownym jest w tym kontekście przypomnieć, że w minionym roku członkinie i członkowie róż przeznaczyli na fundusz PDRW 170 tys. złotych, a z tacy wspomnianego Światowego Dnia fundusz papieski wzbogacił się o kolejne 370 tys. Dobrze więc jest mieć świadomość, że przez solidarne tworzenie papieskiego funduszu misyjnego wspieramy również polskich, a więc też tarnowskich misjonarzy.
Ks. Mieczysław dziękował wielu osobom. Nie wymieniał jednak po imieniu tych z Polski, którzy byli nieobecni na uroczystości. Wiem jednak, że do szczególnie zasłużonych należy wykonawca planów kościoła inż. arch. Jan Piwowar z Mordarki (plany wykonał gratisowo). Podobnie zasłużoną w wysyłce i zakupie materiałów i sprzętu na budowę kościoła jest firma „Stolarczyk” z Tarnowa, a w szczególności jej senior pan Roman, który całą duszą towarzyszył wszelkim pracom, zdalnie doradzając i sponsorując zakup różnych materiałów.
Udział miejscowych parafian w budowie był nikły. Można by powiedzieć, że świątynia w 100 proc. jest darem, który otrzymali katolicy Bagandou, którzy w niedzielę gromadzą się na Eucharystii w liczbie około 200 osób. Nawet cegła wypalana była przez szczęśliwie, specjalnie znalezionego człowieka spoza Bagandou. Chętnych do angażowania się w budowę odpłatnie było wielu, ale bezinteresowność nie doszła w nich do głosu. Darmowa pomoc praktycznie nie istniała.
Oczywiście duża liczba uczestników uroczystości wskazuje na przybyszy z zewnątrz. Przybyło dużo osób z poszczególnych wiosek gdzie znajdują się kaplice należące do parafii, których jest 13 (6 kaplic wybudował ks. Mieczysław). Ludzie przybywali już od piątku. Kilka osób dotarło nawet z Londo, najdalej położonej wioski. Szli trzy dni, pokonując ponad 100 km. Przeprawiając się promem przez rzekę Lobaye spotkaliśmy na nim kilkanaście kobiet z wioski Ndolobo oddalonej o kilkanaście kilometrów od Bagandou. Oczywiście poprosiły o zdjęcie z księdzem biskupem, a potem o zabranie ich na tył naszego samochodu. Weszło ich tam 14 i jedno dziecko. Kiedy zapytałem czy nie mają zbyt ciasno, odpowiedziały, że nie. Za chwilę zrozumiałem, jak można pytać w Afryce, czy 14 osób nie odczuwa tłoku na 2 metrach kwadratowych. Pojęcie braku miejsca tutaj nie istnieje.
W uroczystości konsekracji udział wzięli: parlamentarzysta, burmistrz Bagandou, sołtysowie dzielnic, przedstawiciele Kościołów i sekt chrześcijańskich takich jak: Kościół Braci, Kościół Apostolski, Kościół Neoapostolski, Christianizm, Kościół Neobaptystów, Kościół ELIM, Wiara Bahaja czy tzw. Kościół CPRN.
Warto zaznaczyć, że cała uroczystość niedzielna poprzedzona została sobotnim przygotowaniem duchowym. Poprowadził je miejscowy biskup Rino Perin, wygłaszając dwie długie katechezy, w których zwrócił uwagę na Kościół duchowy tworzony przez prawdziwych wyznawców Chrystusa. Kościół murowany, jako dom modlitwy, jest drugorzędny w stosunku do tego tworzonego w przestrzeni ducha.
Przypomnijmy, że pierwszym proboszczem w Bagandou był ks. Marek Muszyński, przybywając do Zomea (w Bagandou dopiero zaczął budowę plebanii nieco później). Od lata 2003 r. probostwo objął ks. Mieczysław Pająk, a jego wikariuszem od niedawna jest ks. Szymon Pietryka.