Mówi ks. Adam Koppel odpowiedzialny za program przygotowujący do bierzmowania „Młodzi na progu”
Grzegorz Brożek: Dlaczego powstał taki program jak „Młodzi na progu”?
Ks. Adam Koppel: U nas rozwija się od 13 lat. Zaczęło się od prostej obserwacji ks. Artura Sepioło i kilku świeckich, że młodzież przechodzi przygotowanie do bierzmowania, a potem odchodzi z parafii. Chcieliśmy dać im środowisko wiary. Program „Młodzi na progu” nie jest atrakcyjny dlatego, że mamy jakieś fajne książki, czy materiały, tylko że zmienia sposób myślenia. Nie chodzi o to, żeby młodych doprowadzić do bierzmowania, ale o to, żeby stworzyć takie środowisko, w którym będą czuli się bezpiecznie, będą rozwijali swoją wiarę, będą budowali relacje i będą służyli. Jezus najpierw co robi, kiedy zaczyna nauczanie? Tworzy środowisko wiary, gromadzi ludzi, daje im bezpieczeństwo, wspólnotę, oparcie i głosi im słowo. Ale dość szybko też wypuszcza ich do posługi. Nie chodzą z Jezusem zbyt długo, a już idą głosić Ewangelię. Potem wracają i Jezus im towarzyszy. U początku musi być nawrócenie, osobiste spotkanie z Bogiem, dlatego na początku w programie „Młodzi na progu” ewangelizujemy. Ten kto wchodzi w program, w środowisko, jako młody człowiek słyszy o Bogu, który go kocha. Młody człowiek jest zaproszony do tego, żeby uznać swój grzech i skruszyć swoje serce, żeby przyjąć Jezusa do swojego życia i odnowić dar Ducha Świętego. Potem zostaje zaproszony do wspólnoty, w której dostaje pogłębioną formację i więzi. Wtedy może zacząć służyć. Jednocześnie służąc, ciągle formuje się i weryfikuje swoją posługę. Ogromny błąd, jaki często popełniamy w Kościele, to jest zapraszanie do służby w Kościele ludzi bez zapewnienia im formacji.
Czy do posługi zakrystianki czy organisty trzeba formacji?
Często widzę w parafiach, że dopuszcza się do służby ludzi, nie dając im formacji, nie pytając ich o nią. Ktoś jest organistą, kościelnym, ale kto pyta, jak on się modli, kto z nim czyta Biblię, kto patrzy jak on żyje?
Czy nie wystarczy, że dobrze gra na organach?
No właśnie nie. Człowiek jest ważniejszy niż służba. Ważniejsze, żeby ten człowiek mógł żyć z Bogiem, niż to, że służy wspólnocie. Dopiero z jego spotkania z Bogiem wyniknie jego służba. Mówimy, że działamy charyzmatycznie, ale to nie znaczy, że robimy spotkania, na których Bóg uzdrawia, tylko że wierzymy, iż działanie Boże jest ważniejsze niż nasze. Ważniejsze dla nas jest, żeby ten człowiek, który gra na gitarze na spotkaniach grupy apostolskiej modlił się tym, co robi, niż to, że skończył szkołę muzyczną. Inaczej. Jedno i drugie jest ważne, ale nie chcemy w posłudze kościelnej tylko artysty, bo wtedy nie mamy pierwszeństwa łaski, tego, że to Bóg jest tym, który działa przez tego człowieka. Św. Paweł mówił o tym, że nasze głoszenie Ewangelii nie dokonuje się w mądrości słowa, ale przez moc i przez Ducha Świętego. O to chodzi i do tego chce prowadzić program „Młodzi na progu”.
Czyli w praktyce jak?
Najpierw osobiste nawrócenie w ramach formacji w programie, potem formacja we wspólnocie, następnie służba. Dość szybko wypuszczamy młodych do służby, ale towarzyszymy im. Kiedy mam swoją ekipę w parafii, pozwalam 16-letniemu chłopakowi prowadzić modlitwę na spotkaniach. Czemu nie? Umie, potrafi. Ale potem z nim rozmawiam na ten temat: jak mu się prowadziło tę modlitwę, czy miał trudności, jak modlitwa wpływa na jego życie, czy modli się codziennie, jak się modli. W końcu słucham jego spowiedzi i rozumiem, i widzę, że może służyć. Ma wsparcie w prezbiterze i wspólnocie.
Łatwo jest przekonać młodych ludzi do tego, że mają jakąś ewangelizacyjną misję w Kościele?
Potrzebna jest determinacja świeckich, żeby zrozumieli i uwierzyli, że Bóg daje im misję w Kościele i że Kościół daje im tę misję. Soborowe dokumenty mówią, że świeccy są współodpowiedzialni za nową ewangelizację. Z drugiej strony tymi, którzy są odpowiedzialni za głoszenie Ewangelii w Kościele, tymi, którzy mają misję rozeznawania charyzmatów, posyłania do posługi są prezbiterzy. Nie może być tak, że jakiś człowiek jest przekonany, że ma coś robić i robi to wbrew prezbiterom na terenie parafii. Prezbiter, proboszcz ma władzę organizacyjną, władzę rządzenia, ale i władzę duchową. Jak wyraża zgodę i błogosławi, to zaczynamy i wiemy, że jesteśmy tam, gdzie powinniśmy być. Rodzina bez ojca jest słaba. Musi być zachowany porządek.
Jak rozwijać program „Młodzi na progu”?
Najlepiej jest, jeżeli jakiś ksiądz zaprosi drugiego księdza, pokaże mu to, wprowadzi go. My jako księża często jesteśmy nieufni i często przekorni wobec zarządzeń. Jeżeli gdzieś jakiś biskup by zarządził, że od jutra wszędzie ma być program „Młodzi na progu”, to by się to nie powiodło. Po pierwsze księża się zbuntują, po drugie nie będą wiedzieli jak to zrobić, bo dostaną tylko papier, decyzję, a nie dostaną narzędzi, żeby to zrealizować. Po trzecie to jest niemożliwe, bo nie mamy tyle sił żeby wyszkolić prowadzących ten program naraz w wielu parafiach. Po czwarte to jest niebiblijne. Jezus nie powołał tysiąca apostołów, tylko dwunastu. Był realistą, wiedział, że w ciągu trzech lat jest w stanie uformować 12 ludzi, a 3 w miarę dobrze. To jest realne. „Młodych na progu” - z jednego źródła - można w ciągu trzech lat zrobić w 12 parafiach. To realne. Teraz te 12 parafii będzie dobrze funkcjonować i jak zobaczą to inni księża w dekanatach, to po trzech latach każdy z 12 kapłanów, którzy pierwsi zaczęli prowadzić program będzie miał 2-3 kolejnych uczniów. Nie da się naraz w 100 parafiach tego zrobić. Trzeba to pomnażać powoli. Ja z diecezji tarnowskiej pracuję z trzema księżmi. Na razie parafii, w których realizowane jest to przygotowanie jest u was kilkanaście, a na warsztatach było 250 animatorów parafialnych.
W sumie program nie jest odkryciem Ameryki. To nic nowego, ale mimo wszystko trochę to inne od parafialnej praktyki duszpasterskiej przygotowania do bierzmowania. Inny rytm, wymagania, kontekst, filozofia podejścia. Zmiana jest mimo wszystko duża. Łatwo wprowadzać takie zmiany?
- Znamy siedem ostatnich słów Chrystusa na krzyżu. Jeden z pastorów amerykańskich, per analogiam, mówił jakie będzie siedem ostatnich słów Kościoła: „Jeszcze nigdy nie robiliśmy tego w ten sposób”.