Mielecką młodzież dwóch parafii odwiedził brat Maciej z Taizé.
Była to niejako rewizyta, ponieważ młodzi z parafii Ducha Świętego w Mielcu co roku organizują wyjazd na Europejskie Spotkania Młodych Wspólnoty z Taizé. W sztabie organizacyjnym razem z Patrycją Smaczną i Magdaleną Prusak działa Grzegorz Kolis. - Wyjazdy na spotkania wspólnoty zaszczepił we mnie ks. Janusz Adamczyk i jeżdżę na nie nieprzerwanie od 2006 roku. Organizuję je od 7 lat - mówi Grzegorz.
Z kolei młodzież z parafii Matki Bożej Nieustającej Pomocy regularnie wyjeżdża na wzgórze Taizé latem. To właśnie te dwie parafie odwiedził brat Maciej. Wizyta rozpoczęła się w Domu Pomocy Społecznej w Mielcu.
- Staramy się zachęcać młodych do zaangażowania w Kościele lokalnym, a Kościół lokalny to nie działalność w parafii, ale wyjście do drugiego człowieka tam, gdzie on jest, szczególnie do tego człowieka, który cierpi, potrzebuje nas, dlatego namawiam zawsze księży do tego, żebyśmy przed głównym spotkaniem modlitewnym zrobili coś wcześniej, odwiedzili jakieś miejsce cierpienia i nadziei - mówi brat Maciej.
- Jestem od tygodnia w Polsce. Kiedy byłem w Poznaniu, odwiedziliśmy razem z młodzieżą miejsce, gdzie przyjmowani są emigranci, we Wronkach odwiedziliśmy więzienie, w Wierzenicy - ośrodek dla młodzieży uzależnionej, a tu w Mielcu - Dom Pomocy Społecznej - dodaje.
Razem z 20 młodymi ludźmi odwiedzili 30 starszych osób, które tam mieszkają. - Śpiewaliśmy dla nich, modliliśmy się, młodzi przygotowali dla każdej osoby stroiki wielkanocne. Atmosfera była niesamowita. Byliśmy tam zaledwie dwie godziny, a ciężko było się rozstać - ocenia brat Maciej.
Wizyta w mieleckim Domu Pomocy Społecznej arch. parafii MBNP w Mielcu Po wieczornej modlitwie w kościele Ducha Świętego spotkanie przeniosło się do jednej z sal domu parafialnego. To tam młodzi opowiadali o swoich wrażeniach i doświadczeniach z wyjazdów na europejskie spotkania i na wzgórze Taizé.
Kuba był w wiosce trzy razy i dwa na Europejskim Spotkaniu Młodych. - Wioska daje większą możliwość wzrostu duchowego, więcej jest ciszy i łatwiej się skupić niż w wielkim mieście, gdzie spotkania są organizowane. Tam przede wszystkim można doświadczyć ogromnej życzliwości miejscowych ludzi - zauważa.
Na wzgórzu Taizé nie ma żadnych atrakcji. Czasami woda jest tylko zimna, a pokoje mają po 6, 8 lub 12 łóżek, dlatego wielu młodych wybiera namioty. Nie ma telewizji, internetu. Mimo to Wspólnota przyjmuje tam setki tysięcy pielgrzymów w ciągu roku.
- To, co im proponujemy, to jest przestrzeń, wolna przestrzeń, w której młody człowiek zostaje sam na sam w ciszy, refleksji ze swoimi pytaniami przed Bogiem, rozważając Pismo Święte. W małych grupach ludzie z całego świata, z różnych kultur, z różnych państw wymieniają myśli między sobą. Gościem honorowym każdej modlitwy jest 10 min. ciszy. Mamy też park z małym jeziorem, gdzie również obowiązuje cisza. Młodzi pierwszego, drugiego, nieraz i trzeciego dnia są przerażeni tą ciszą, bronią się przed nią, a ostatniego dnia, po tygodniowym pobycie, rozmawiając z nimi, słyszę, że to było coś najpiękniejszego, co im się przydarzyło. Ważne jest zawsze także spotkanie z drugim człowiekiem, którego odkrywają. Odcięci od internetu, telewizji, odkrywają, że istnieje drugi człowiek. Cisza i drugi człowiek to coś, czego dzisiaj młodym ludziom brakuje w ich domach, miastach, a co mają w Taizé - uważa brat Maciej.
Jest pod wrażeniem mieleckiej młodzieży. - Jestem bardzo mile zaskoczony młodymi i ich pytaniami. Mieliśmy jedno spotkanie z młodzieżą i pytania, które zadawali były bardzo dojrzałe, fundamentalne - o wiarę, o Boga, o sens życia. Tak na prawdę mniej istotne są odpowiedzi. Ważne są pytania, to, czego poszukujemy, bo to poszukiwanie i pragnienie Boga to jest początek wiary, prawdziwej relacji z Bogiem, pragnienie, pytanie, poszukiwanie - mówi brat Maciej.