W kulcie Eucharystii po Mszy św. pojawiają się nowe trendy i zwyczaje. Czy są one dobre? Na pytanie w kontekście V Synodu Diecezji Tarnowskiej, odpowiada ks. dr Andrzej Dudek.
Grzegorz Brożek: Czy wystawienie Jezusa w monstrancji jest lepsze niż w puszce?
Ks. dr Andrzej Dudek: Praktyka wystawienia Jezusa w monstrancji rozwinęła się w czasach, kiedy wierni stosunkowo rzadko komunikowali i w czasie wystawienia mieli doświadczenie bliskości Jezusa. Ale praktyka wystawiania Jezusa w monstrancji w diecezji, jeszcze przed II wojną światową, po I. Synodzie diecezjalnym, była rzadka. Zasadniczo obowiązywało wystawienie Ciała Pańskiego w puszce. Na przykład w czasie nabożeństw majowych wolno było wystawić Jezusa Eucharystycznego, ale w monstrancji był wystawiany tylko pierwszego i ostatniego dnia odprawiania nabożeństwa. W pozostałe dni w puszce. Wtedy ludzie byli świadomi i dziś powinniśmy być my, że Jezus jest ten sam: w monstrancji, puszce, schowany w tabernakulum. Owoce modlitwy ludzkiej są jednakowe bez względu na sposób wystawiania Ciała Pańskiego do kultu.
Czy nie dziwią Księdza niektóre praktyki?
Niektóre tak. Gorzej, że pojawiają się niestety nadużycia w związku z wystawieniem Najświętszego Sakramentu. Na przykład w duszpasterstwie młodzieżowym czy w niektórych wspólnotach pojawiły się tzw. nabożeństwa szaty. Polegają na tym, że kładzie się płótno, które spływa z ołtarza, a na płótnie stawia się monstrancję. Ludzie wówczas podchodzą i dotykają tego materiału, tak, jakby chwytali za szatę Jezusa. Zdaje się, że były i takie praktyki, że Jezusa w monstrancji stawiano na niskim stoliku ustawionym często w nawie kościoła w taki sposób, aby wierni mogli podejść, uklęknąć, i „złapać Pana Jezusa za nogi”, czyli dotykać stopy monstrancji. Mam nadzieję, że nigdy się jeszcze w diecezji nie zdarzyło (tu ks. Andrzej Dudek się myli - GB), całowanie Jezusa wystawionego w monstrancji. Przez szybkę. Te praktyki są wielkimi nadużyciami.
Całowanie monstrancji
Archiwum TGN
Skąd się biorą takie zachowania, pomysły?
Myślę, że to kwestia poszukiwania emocji, utożsamianych z głębokim doświadczeniem bliskości. Skąd takie pomysły? Mówi się dziś, że zanika wiara ludzi w rzeczywistą obecność eucharystyczną Jezusa. I szacunek do Najświętszego Sakramentu. To widać czasem dobrze w procesji Bożego Ciała, kiedy obserwuje się postawy ludzi. Kilkadziesiąt, może nawet kilkanaście lat temu ksiądz szedł z monstrancją, a ludzie spontanicznie klękali. Dziś wielu stoi, przygląda się z zaciekawieniem, zdziwieniem, niektórzy ze znudzeniem. Procesja eucharystyczna dla niemałej części ludzi to taki pobożny spacer. Może i ten element obecny jest w nabożeństwach z tymi kontrowersyjnymi, wymienionymi wcześniej praktykami? Nie wierzymy mocno w eucharystyczną obecność Chrystusa i w związku z tym poszukujemy emocji? A co jak emocje się skończą? Te nabożeństwa z bezpośrednim dostępem do monstrancji, które robią niektórzy, by pokazać bliskość Jezusa, naruszają sacrum. Sacrum ma zaś to do siebie, że jest niedostępne. Zbliżamy się, ale musi być zachowany dystans. Inaczej tracimy poczucie świętości rzeczy najświętszych.
Ksiądz doktor Andrzej Dudek jest przewodniczącym Diecezjalnej Komisji Liturgicznej Grzegorz Brożek /Foto Gość