Wspólnota Wiara i Światło "Gumisie" z Bochni świętowała 14 kwietnia jubileusz ćwierćwiecza działalności.
- Przez tych wiele lat przez wspólnotę przewinęło się pewnie parę tysięcy osób - niepełnosprawnych, ich rodzin, wolontariuszy - przypuszcza ks. Andrzej Jasnos. Kapłan wyszedł z tej wspólnoty, która go uformowała.
Matką chrzestną „Gumisiów” jest lekarz Irena Dyduch. - Prowadząc praktykę lekarską, zauważyłam, że mam osoby niepełnosprawne intelektualnie wśród pacjentów. Przychodzą po pomoc, leczenie, ale tak naprawdę potrzebują jeszcze czegoś innego. Wspólnoty - wspomina. Zetknęła się z pismami Jeana Vaniera. - Dla mnie były wielkim światłem na tej drodze. Tytuł jednej z jego książek brzmiał: „Twoja słabość mnie przyciąga”. Każdy z nas jest słaby, tylko w innych miejscach. Godność ludzi jest taka sama, tylko różne mamy problemy - dodaje. Pojechała raz jako lekarz wspólnoty Wiara i Światło z Krakowa do Rzymu. To było mocne doświadczenie. Zrodziło się z tego pragnienie, by w Bochni też taka wspólnota się zawiązała. Wszystko zaczęło się układać. Byli kapłani, którzy zdecydowali się podjąć duchową opiekę, pielęgniarki znajome (dziś by to już pewnie, z uwagi na ochronę danych, nie przeszło) przekazywały adresy rodzin z niepełnosprawnymi dziećmi. - Nawiązaliśmy kontakt z rodzinami, zaczęły się pierwsze spotkania. Pierwszym kapłanem, który nam towarzyszył, był ks. Bogusław Brzyś. Przychodziły na te spotkania młode osoby, które chciały nam pomóc. Potem kapelanem naszym został ks. Zbigniew Szostak - wspomina I. Dyduch.
Jadwiga Góra i Krystyna Polowiec z synami od roku są we wspólnocie i żałują, że tak późno tu trafiły Grzegorz Brożek /Foto Gość - Tak, jak pani doktor Dyduchowa jest matką chrzestną wspólnoty, tak pani Maria Piech z Łąkty Górnej jest matką chrzestną naszych wakacyjnych wyjazdów, gdzie grupa oddanych ludzi sprawiła, że mogliśmy się tam rozwijać - mówi ks. Szostak.
- Henri Nouwen, profesor wykładowca, który rzucił wszystko i posługiwał niepełnosprawnym, pisze, że najważniejszym doświadczeniem człowieka, koniecznym doświadczeniem jest okryć, że jestem umiłowany. Myślę, że wszyscy, którzy byli w Wierze i Świetle - księża, osoby niepełnosprawne, rodzice, wolontariusze, których nazywaliśmy „paszczakami” - odkrywali i czuli, że jesteśmy umiłowani - mówi ks. Szostak.
Od 23 lat we wspólnocie jest Katarzyna Cygnarowicz. - Pamiętam, że kiedy przyszłam tak się trochę poprzyglądać, dawno temu, to usłyszałam: „Kasiu, jesteś tu potrzebna”. Po paru miesiącach zostałam koordynatorem wspólnoty - mówi. Od zawsze posługa we wspólnocie była służbą. - Czułam od samego początku, że otrzymywałam stokroć więcej. Będąc z innymi, którym możemy pomóc, wydobywamy z siebie pokłady dobra. Coraz więcej i więcej - przyznaje.
Podziękowanie dla Marii Piech Grzegorz Brożek /Foto Gość - Wspólnota nas znalazła. Przyszliśmy raz na spotkanie i wciągnęła nas - mówi Jadwiga Góra z Wokowic, mama niepełnosprawnego 13-letniego Filipa. - Żałuję, że wcześniej nie trafiliśmy do wspólnoty. Wynosimy dużo dobra, dużo serdeczności. Bardziej umiemy się dzielić miłością, okazywać uczucia. Wychodzimy po każdym spotkaniu z ogromną siłą - dodaje Krystyna Polowiec, która jest we wspólnocie z niepełnosprawnym synem Andrzejem. - Tych sił trzeba codziennie coraz więcej. Wspólnota nam to daje - dodaje Jadwiga.
Podczas obchodów jubileuszu odbyła się sesja naukowa w Bochni, a uczestnicy świętujący 25-lecie wspólnoty spotkali się na Mszy św., po niej - na okolicznościowym spotkaniu w oratorium św. Kingi w Bochni, gdzie mieli okazję obejrzeć spektakl przygotowany przez wspólnotę.