Biskup diecezji Bunda Renatus Nkwande z Tanzanii modlił się w Dębicy na grobie ks. Adama Bartkowicza SMA, który zginął w Oceanie Indyjskim, ratując od utonięcia zambijskiego księdza Chungu Cycus.
W Dębicy krótko przebywał bp Nkwande, biskup diecezji, w której pracował tragicznie zmarły przed miesiącem ks. Bartkowicz SMA.
- Przyjechałem tu spotkać się z rodziną i pomodlić na grobie ks. Adama - mówi bp Nkwande, który do Dębicy przyjechał z Bielska-Białej. W wizycie w Dębicy towarzyszyli mu zakonnicy ze Stowarzyszenia Misji Afrykańskich. Wśród nich był prowincjał zgromadzenia ks. Andrzej Grych SMA oraz misjonarz z Tanzanii, pochodzący z Mielca, ks. Janusz Pociask SMA.
- W Tanzanii mamy 5 Polaków ze zgromadzenia, a pracujemy teraz w 3 diecezjach. Pierwsza z nich to Arusha pod Kilimandżaro, potem Shinyanga niedaleko Jeziora Wiktorii i Mwanza. Zmarły ks. Adam pracował w czwartej diecezji - Bunda. Tam, gdzie jesteśmy, prowadzimy pierwszą ewangelizację. Pracuję teraz wśród Masajów, co roku chrzcimy 200-300 dorosłych osób. Ta misja to 13 kaplic na masajskim stepie, z których najdalsza jest od serca misji oddalona o 70 km. W dziele ewangelizacji potrzeby w Tanzanii są ogromne. Tam jest bardzo duży przyrost naturalny. Kiedy 20 lat temu przyjeżdżałem, było 32 mln ludzi, teraz już 55, a za 30 lat będzie 120 mln Tanzańczyków - mówi ks. Janusz.
Pobytem i pracą wśród nich cieszył się pochodzący z Dębicy ks. Bartkowicz SMA. Miesiąc temu zginął w Oceanie Indyjskim, ratując od utonięcia zambijskiego księdza Chungu Cycus.
Z biskupem Nkwande spotkali się mama i ojciec chrzestny ks. Adama. - Bardzo miło, że biskup pomyślał o tym, że chciał tu przyjechać - mówi mama ks. Bartkowicza.
Rodzinie trudno, po ludzku, żyć z cierpieniem, które spowodowała śmierć ks. Adama. - Gdyby nie wiara w Boga, byłoby jeszcze ciężej. Pomaga mi to, co mówił, gdy wyjeżdżał co 2 lata z urlopu w domu: „Mama, ja wyjeżdżam, ale mogę nie wrócić. Wiedz i pamiętaj o tym. I nie płacz za mną. Bo co? Szczęścia będziesz mi żałować?”. Tak mówił, uśmiechając się, jak wyjeżdżał - wspomina mama.