– Jest takie powiedzenie: siedź w kącie, a znajdą cię. Św. Andrzej Bobola tak sobie siedział i czekał, aż go znajdziemy – mówi ks. Józef Rosiek, proboszcz w Śnietnicy.
To wszystko, co się wydarzyło i dzieje się w Śnietnicy, jest pasmem niezwykłych wydarzeń, które biorą się z wiary w Boga i wstawiennictwa św. Andrzeja Boboli. Rok 2010 – proboszczem w Śnietnicy, małej wiosce na tzw. łemkowszczyźnie, zostaje mianowany ks. Józef Rosiek. Wie, że przychodzi tu budować kościół. W trakcie kolędy robi ankietę. W niej 330 dorosłych parafian w Śnietnicy i 139 parafian w Stawiszy, czyli 100 proc. wiernych opowiada się za budową nowego kościoła. Dziś mało kto chce budować, nawet jeśli musi. Wiadomo, koszty ogromne, a parafia liczy ledwie kilkuset wiernych. Ta jednomyślność to pierwszy cud. Bp Salaterski w Śnietnicy parę lat później mówi, że św. Andrzej Bobola może być i dziś postrzegany jako patron jedności. Parafianom jej nie brakuje.
To dla nas sygnał, że cenisz rzetelne dziennikarstwo jakościowe. Czytaj, oglądaj i słuchaj nas bez ograniczeń.