W Lipnicy Murowanej zakończył się tygodniowy odpust ku czci urodzonego w tym miejscu św. Szymona.
Od śmierci świętego minęło ponad 500 lat. Szmat czasu. W Lipnicy Murowanej jego pamięć jest żywa, zarówno z powodów religijnych, jak i historyczno-legendarnych. - O samym Szymonie i jego miejscu urodzenia - Lipnicy - mamy kilka legend. Jedna mówi, że jako chłopiec uratował od pożaru rodzinne miasto. Inna opowiada o tym, jak rozdawał słodkie bułeczki, których można skosztować nawet dziś, ale tylko w Lipnicy - mówi ks. Mariusz Jachymczak, proboszcz parafii i kustosz sanktuarium św. Szymona, do którego przyjeżdżają ludzie z całej Polski. Prywatnie, pomodlić się, spotkać ze świętym. Na popołudniowej Eucharystii 22 lipca modlił się choćby Wojciech Modest Amaro z żoną. Takich osób, także znanych, które tu zaglądają, jest znacznie więcej.
- Święty Szymon jest jak najbardziej współczesny. On nam pokazuje odkrywanie godności człowieka chorego, cierpiącego. Siłę czerpie z adoracji Jezusa. Dziś wielu ludzi boryka się z cierpieniem. Żniwo zbiera egoizm, który wielu ludziom nakazuje widzieć tylko koniec swego nosa, ale wielu gotowych jest otworzyć serce, służyć bliźnim. Szymon pokazuje, jak. Ci, którzy naśladują Szymona, naśladują Chrystusa. To jest taka droga miłości, nie własnej, ale tej chrześcijańskiej, miłości bliźniego, drugiego człowieka, która nakazuje nieść pomoc z miłości, bez względu na niebezpieczeństwo - opowiada o. Dobromił Godzik, bernardyn, który prowadził rozważania odpustowe przez cały tydzień.
Do św. Szymona przyjeżdżają różni ludzie, z całej Polski. Dziś m.in. Wojciech Modest Amaro z żoną. Z prawej ks. Marek Kuczak, wikariusz z Lipnicy Murowanej Grzegorz Brożek /Foto Gość Na zakończenie odpustu odbył się, po raz 29., przegląd piosenki religijnej. - To ciąg dalszy świętowania, a poza tym okazja dla dzieci, młodzieży, by pokazać talenty, a dla rodzin - by spotkać się w klimacie życzliwości, serdeczności, razem z innymi - mówi Agnieszka Żołna-Zdunek, dyrektor Gminnego Domu Kultury w Lipnicy Murowanej.