Tyle jest z Rostkowa i zdaje się, że i z Wadowic Górnych. Młodzież tamtejszego oddziału KSM zrealizowała film o św. Stasiu Kostce.
Uroczysta premiera odbyła się 7 września w remizie w Wampierzowie. Był "czerwony" dywan, "bankiet" po premierze, a przede wszystkim brawa na stojąco po pokazie otrzymane od tych, którzy wypełnili salę remizy po brzegi.
Remiza w Wampierzowie podczas premiery filmu Beata Malec-Suwara /Foto Gość Film "1500 km do nieba" (tyle mniej więcej przebył Stasiu Kostka z Rostkowa do Rzymu, żeby osiągnąć swój cel i zostać zakonnikiem Towarzystwa Jezusowego) przygotowała młodzież z KSM Wadowice Górne. Wydaje się, że i oni sami pokonali nie mniej przeciwności, żeby zrealizować swój film. Dwa miesiące wakacji to był czas wytężonej pracy nad ekranizacją biografii tego świętego.
Młodzi z KSM Wadowice Górne - twórcy filmu "1500 km do nieba" Beata Malec-Suwara /Foto Gość - Przedsięwzięcie, na które porwaliśmy się, wymagało od nas sporo pracy i poświęcenia - przyznaje Szymon Dzięgiel, który zagrał Stanisława w filmie. - Do tej roli wytypowali mnie koledzy i koleżanki. Łatwo nie było. Najpierw musiałem przestudiować tę postać, żeby wiedzieć, kogo gram. Niesamowita była jego determinacja w dążeniu do celu, który pragnął osiągnąć - dodaje Szymon.
Młodzi sami napisali scenariusz. Historię osadzili w czasach współczesnych, pokazując, że i dzisiaj takim św. Stasiem można być. Film trwa ok. 40 minut, nie brak w nim humorystycznych scen. - Najwięcej pracy było z tym, żeby naszych aktorów postarzeć. Ucharakteryzować też Stanisława w gorączce czy wybledzić zmarłego - mówi wizażystka Karolina.
Tomek - kierownik produkcji, Gabrysia - stylistka i Karolina - wizażystka Beata Malec-Suwara /Foto Gość Podejście do realizacji filmu było bardzo profesjonalnie. Młodzi podzielili się rolami, ale też funkcjami - charakteryzacją, stylizacją, organizacją rekwizytów, kręceniem, montażem. Kierownikiem produkcji był Tomasz Wnuk.
- To nie jest nasz pierwszy film o świętym. Poprzedni był o Wojciechu. Tyle że tamten powstał w zaledwie kilka dni, do tego podeszliśmy bardziej profesjonalnie - mówi Tomek, który specjalnie na tę okoliczność kupił m.in. aparat, sprzęt oświetlający i slider.
- Mimo sprzętu, oczywiście nasze umiejętności są jeszcze na niskim poziomie. Czasem dźwięk zawodzi, czasem są to być może nieodpowiednie kadry, ale jak to powiedział kolega jesteśmy profesjonalnymi amatorami. Chcemy dużo, a niewiele umiemy i to jest fajne, bo oznacza, że jeszcze cała droga przed nami, żeby się rozwijać - tłumaczy Tomek.
Dla wielu osób z ekipy nie było dnia wakacji, by przy filmie nie pracowali. Tomek jeszcze w tym tygodniu siedział do piątej rano, żeby skończyć montaż i dokonać ostatnich poprawek. Sceny kręcili nie tylko w swoich stronach, ale i w seminarium w Tarnowie.
- Ludzie pytali nas, po co ten film robimy. Czy to na jakiś konkurs? A my po prostu jesteśmy ambitni i żadnej nagrody za to nie oczekujemy. Pewnie, że były chwile zwątpienia i momenty, żeby się poddać, ale udało się osiągnąć cel - dodaje chłopak i przyznaje, że lepszego wzoru do naśladowania w tym względzie niż Stanisław nie ma.
Miejscowy proboszcz ks. Wojciech Duplak był pod wrażeniem tego, co młodzi dokonali. - Sugerowałbym i prosił, żebyście ten film rozpowszechnili, zorganizowali kolejne seanse, także poza naszą parafią - zachęcał, widząc w nim szansę także na pobudzenie powołań wśród młodzieży.
Przywołał fragment listu KEP, który był czytany w kościołach na rozpoczęcie Roku św. Stanisława Kostki, a w którym biskupi apelowali, by ten rok był czasem, w którym będziemy od siebie więcej wymagać, zerwiemy z lenistwem duchowym i intelektualnym, życie św. Stanisława młodzi potraktują jako wzywanie, jakie dziś przed nimi w Kościele stoi.
"Apelujcie wraz z nami do ludzi kultury i środków społecznego przekazu, aby przez ciekawe filmy, przedstawienia teatralne, audycje i inne formy przekazu przywracali pamięć o Stanisławie. Młodzi mobilizujcie waszych rodziców i duszpasterzy, by nie bali się wymagać od was i od siebie »rzeczy większych«” - pisali biskupi.
- Właściwie zrealizowaliście to wszystko. Trzeba wam, kochana młodzieży, pogratulować i podziwiać to, co zrobiliście. Nie myślałam, że będzie to coś takiego - przyznał proboszcz z Wadowic Górnych.