Tradycja i obyczaj, będące narzędziem przekazywania tożsamości w rodzinie, także religijnej, są dobrem zarówno pożądanym, jak i – niestety –zagrożonym.
Wojciech Włodarczyk z Męciny, pasjonat wsi, działacz chłopski, jednym tchem potrafi wymienić szereg obyczajów religijnych, które nadal funkcjonują. – Na Zielone Świątki oznacza się domy brzeziną. W Wielki Piątek po Niedzieli Palmowej rolnicy wbijają w pola krzyżyki z palminą, czyli poświęconymi gałązkami palm. Na Boże Narodzenie znaczy się drzwi. Na koniec oktawy Bożego Ciała święci się wianki z ziół, żeby potem uszczknąć w domu do herbaty, np. na ból żołądka. Zielone gałązki bierze się ze zdobień ołtarzy w Boże Ciało. U nas w Wielką Sobotę ludzie jeszcze z hubami przychodzą i biorą poświęcony ogień, zanoszą do domów, okadzają gospodarstwa – opowiada. Przyznaje, że już nie obsiewa pól, ale krzyżyk z cząstką palmy wbija przed domem. – Widzę, że sąsiedzi także, jednak obyczaj ten trochę usycha – przyznaje. Inne jeszcze się utrzymują, choć zapał ludzi odrobinę jakby stygnie. – Trzeba starać się, by tradycje te jednak utrzymać, bo to zawsze związanie z wiarą całej działalności na roli było znakiem tożsamości polskiego chłopa – mówi. Utrzymują się jednak inne obyczaje, jak choćby modlitwa przy kapliczkach czy w ogóle stawianie kapliczek przy drogach.
To dla nas sygnał, że cenisz rzetelne dziennikarstwo jakościowe. Czytaj, oglądaj i słuchaj nas bez ograniczeń.