14 października w Tarnowie odbył się pogrzeb 90 dzieci utraconych. Symbolicznie pochowano też te utracone w wyniku poronienia czy aborcji nawet kilkadziesiąt lat temu.
Pochówek odbył się na cmentarzu w Tarnowie-Mościcach w przeddzień Dnia Dziecka Utraconego. Poprzedziła go Msza św. w mościckim kościele, której przewodniczył ks. Artur Ważny, dyrektor wydziału nowej ewangelizacji tarnowskiej kurii.
W czasie homilii kapłan, odwołując się do słów dzisiejszej Ewangelii (Mk 10, 17-30) przedstawiającej spotkanie Pana Jezusa z bogatym młodzieńcem, podpowiadał, gdzie należy szukać pociechy i na kim się oprzeć cokolwiek się dzieje.
- Ten młody człowiek, który ma władzę, jest bogaty, zdrowy, pobożny, żyje moralnie, biegnie do Jezusa z pytaniem o życie wieczne. Być może i on doświadczył śmierci kogoś bliskiego i zobaczył, że są takie sprawy na świecie, nad którymi nie można zapanować, których nie można kupić i załatwić. Kiedy pyta: "Nauczycielu dobry, co mam czynić, żeby osiągnąć życie wieczne?", Jezus pyta go, dlaczego nazwał Go dobrym. "Tylko Bóg jest dobry" - mówi mu Pan Jezus. Być może wiele z osób, które straciły dziecko, pyta o to, czy Bóg jest dobry. Jezus im odpowiada: "Tylko Bóg jest dobry" - akcentował dyrektor wydziału nowej ewangelizacji.
To wydział ten wraz z Komitetem Budowy Miejsca Pamięci Dziecka Utraconego SPES jest inicjatorem odbywających się od dwóch lat pochówków dzieci martwo urodzonych pozostawionych w tarnowskich szpitalach. Dziś do mogiły zbiorczej pochowano 90 skremowanych ciał dzieci.
- Coraz więcej jest też rodziców, którzy pozostawiając dzieci w szpitalach, chcą, by były pochowane w tym miejscu. W tym celu podpisują stosowne dokumenty. Twierdzą, że tu powstaje coś w rodzaju przedszkola czy żłobka dla nich - mówi Anna Podsiadło z Komitetu SPES w Tarnowie.
W sumie w mogile we wszystkich trzech pogrzebach, jakie się tu odbyły, zostało pochowanych 333 dzieci, ale miejsce pamięci to nie tylko grób. Jest tu pomnik, który o wszystkich dzieciach utraconych ma pamiętać, ławeczki, a nawet tablica informacyjna Beata Malec-Suwara /Foto Gość W sumie w mogile we wszystkich trzech pogrzebach, jakie się tu odbyły, zostało pochowanych 333 dzieci. Ponadto drugie tyle tu takich, które zostały pochowane symbolicznie. Na prośbę rodziców lub rodziny w grobowcu umieszczane są karteczki dzieci imiennych i bezimiennych z datą ich utracenia.
Dziś wyczytywano tu aniołki, Jasiów, Piotrusiów czy Małgosie utracone nawet w latach 50., 60., 70., 80. i tak do tego roku. - Zaczyna się wreszcie o tym mówić coraz więcej. To był do nie tak dawna jednak temat tabu. Rodzice się z tym nie ujawniali, czasami i wstydzili. Ostatnio dzwoniła do nas pani, która prosiła o wpisanie dzieci z lat dawnych, to było jakieś 30 czy 40 lat temu, i powiedziała wprost, że są to dzieci po aborcji, więc i takie są tutaj. Była ogromnie wzruszona, kiedy powiedzieliśmy jej, żeby się też modliła do tych dzieci - zauważa pani Anna.
Wielu wśród symbolicznie pochowanych dzieci to rodzeństwa. Jedna z mam nie mogła nigdy przytulić aż siedmioro, inna sześcioro swoich dzieci. Są tu też dzieci z zagranicy - Niemiec, Białorusi, o angielsko brzmiących nazwiskach.
Na mościckim cmentarzu jest mogiła zbiorcza, ale jest też miejsce pamięci dla tych rodziców, którzy nigdy nie pochowali swojego dziecka, a tu mogą się z nim symbolicznie pożegnać, choćby poprzez umieszczenie tabliczki z jego imieniem na pomniku. Wciąż ich przybywa Beata Malec-Suwara /Foto Gość W dzisiejszym pochówku wzięło udział wiele osób także spoza Tarnowa. W diecezji tarnowskiej nie ma wiele takich miejsc. Na mościckim cmentarzu jest mogiła zbiorcza, ale jest też miejsce pamięci dla tych rodziców, którzy nigdy nie pochowali swojego dziecka, a tu mogą się z nim symbolicznie pożegnać, choćby poprzez umieszczenie tabliczki z jego imieniem na pomniku. Wciąż ich przybywa. Zamawiane są każdego miesiąca, wystarczy się skontaktować z Komitetem SPES. Monument jest ogromny, zmieści się ich tu tysiące.
Dla wielu rodziców, którzy utracili dziecko, to miejsce jest bardzo ważne. Pomogło im przeżyć żałobę. Ludzie to miejsce odwiedzają, przychodzą tutaj, zostawiają znicze, zabawki, świeże kwiaty.
- Ostatnio zgłosiła się do nas mama, która ma tutaj dwoje swoich dzieci. Zaproponowała, że chciałaby się z nami opiekować tym miejscem, więc dołączyła do nas. Mimo że nie jest członkiem komitetu, dba o nie równo z nami - mówi Anna Podsiadło i bardzo ją to cieszy, że rodzice traktują to miejsce jak swoje i tak samo się o nie troszczą.
Niezapominajki od Tęczowego Kocyka Beata Malec-Suwara /Foto Gość Podczas tegorocznego pochówku członkowie Komitetu SPES przygotowali dla rodziców pamiątki po dzieciach wykonane przez wolontariuszy Tęczowego Kocyka.
- To jest ogólnopolska grupa wolontariuszy, w którym my jako komitet też działamy. Przygotowujemy przede wszystkim rożki do szpitali w całej Polsce, nie są we wszystkich, ale już w bardzo wielu. Rodzice po poronieniu, żegnając się z dzieckiem, mogą je w nie otulić i tak chowane są do trumienki. Robimy też małe rożki dla rodziców na pamiątkę. Są też tzw. niezapominajki - kwiatuszek albo motylek, który jest w logo Tęczowego Kocyka - wyjaśnia pani Anna Podsiadło.
Takie niezapominajki członkowie komitetu przygotowali dzisiaj dla rodziców i wszystkie się rozeszły. To pokazuje, że pamięć trwa i rodzice chcą pamiętać o swoich dzieciach.