Bóg mieszka w domu

O domowym rytuale i celebracjach mówi Andrzej Bernach, członek Komisji ds. Kultu Bożego i Życia Sakramentalnego V Synodu Diecezji Tarnowskiej

Grzegorz Brożek: Religijne celebrowanie różnych świąt czy okoliczności w domu trzeba wyssać z mlekiem matki. Zgodzi się pan z tą tezą?

Andrzej Bernach: Nie wiem czy najlepiej, ale zapewne najłatwiej. W moim domu rodzinnym nie było tradycji religijnej. Owszem, rodzice posyłali do kościoła w niedzielę, ale tradycji domowego omawiania Ewangelii niedzielnej, mówienia, rozmawiania o Bogu, wierze czy Kościele nie było. Nauczyłem się tego kiedy trafiłem do wspólnoty młodzieżowej, a potem dorosłej. Z żoną wprowadziliśmy w domu pewne rytuały, jak choćby rodzinna modlitwa wieczorna. Klękaliśmy i modliliśmy się z małymi dziećmi. Dziś dzieci są już duże, ale kiedy przyjeżdżają, to zdarza się, że nadal klękają z nami do modlitwy. Sądzę, że nauczyły się tego w domu. Wprowadzając w domu dzieci w świat wiary możemy korzystać z innych form.

Jakich?

- Na przykład duchowe przygotowanie do przeżycia każdej niedzieli. Znam rodzinę, która w sobotę siada wspólnie i z dziećmi czyta niedzielną Ewangelię, krótko się modli, rozmawia o Bożym Słowie, rozważa je.

Zaczynamy Adwent. Co zrobić w domu w ciągu tych paru tygodni?

- Myślę, że rodzice troszczący się o wiarę swoich dzieci w niedzielę mogą położyć na stole mały wieniec adwentowy, które można nabyć już w sklepach, przeczytali fragment Ewangelii, zapalili kolejną świecę, powiedzieli dzieciom dlaczego to robimy, na Kogo czekamy. Albo włączyli dzieci pozwalając by figurkę małego Jezusa postawili jeden stopień niżej, jak czynimy to w kościołach.

No ale trzeba wytłumaczyć gesty, które czynimy. Nie lepiej wysłać dzieci do kościoła, gdzie się zapewne dowiedzą?

- Kościół jest ważnym, ale drugim po rodzinnym domu miejscem katechezy. Jeżeli kościelna katecheza ma być skuteczna, to powinna być wcześniej domowa. Problemem jest pewnie dla wielu, że sami nie wiemy dlaczego coś robimy. Tak się nauczyliśmy i tyle. Zapewne dla wielu dorosłych domowa katecheza jest wyzwaniem, ale warto znaleźć czas i trochę wysiłku w to włożyć. Dajemy dzieciom doświadczenie religijne, dajemy rytuał, dajemy także wyraźny sygnał, że Bóg jest częścią codzienności domowej, a nie tylko „mieszka” w świątyni, gdzie możemy z Nim się raz w tygodniu spotkać.

Wielu ludzi ma doświadczenie religijnego spotkania domowego, celebracji, w związku z wieczerzą wigilijną, czy śniadaniem wielkanocnym. Może to wystarczy?

- Jeśli w pozostałym czasie nie wprowadzamy dzieci w relację z Bogiem, to moim zdaniem nie wystarczy. Co w pozostałe 363 dni w roku? Jeśli nic, to mamy żyć cały rok wspomnieniami tych dwóch spotkań? Jestem zdania, że niezwykle ważne są krótkie, niedzielne czy świąteczne spotkania z dziećmi, które idą zgodnie z rytmem roku liturgicznego, rytmem niedziel, rytmem świąt. Świętom towarzyszą zazwyczaj jakieś znaki. W Objawienie Pańskie święcimy kredę, kadzidło, znaczymy drzwi naszych domów. Z kolei 2 lutego, w Ofiarowanie Pańskie, towarzyszy nam znak gromnicy. W Wielkim Poście można nawet w domu odprawić nabożeństwo Drogi Krzyżowej. W maju razem pójść pod kapliczkę na Litanię Loretańską, albo uczynić to w domu. Zawsze wyjaśnić krótko znaki, opowiedzieć o tajemnicy, którą przeżywamy, razem uczestniczyć. Ważne też, by nie przesadzić, nie chcieć od razu za dużo, nie zanudzić, a łagodnie wprowadzić je w relację z Jezusem. To zapewne zaprocentuje w przyszłości.

 

« 1 »
oceń artykuł Pobieranie..