Gdzie są dzieci?

Na Niedzielę Świętej Rodziny biskup tarnowski Andrzej Jeż skierował list pasterski do diecezjan.

List czytany jest dzisiaj we wszystkich kościołach i kaplicach diecezji tarnowskiej. Publikujemy jego treść:

Umiłowani w Chrystusie Diecezjanie!

Ewangelia ukazuje nam dziś Świętą Rodzinę pielgrzymującą do Jerozolimy na Święto Paschy (Łk 2, 41-52). To jedyne wydarzenie z czasu dorastania Jezusa opowiedziane w Ewangelii. Stanowi ono wymowny, ponadczasowy obraz drogi, jaką przemierzają także współczesne rodziny chrześcijańskie, dążące do pogłębiania relacji wewnątrzrodzinnych, wprowadzające swoje dzieci w przestrzeń wiary i praktyk religijnych, a także usiłujące podejmować wszelkie wyzwania, jakie przed nimi się pojawiają.

Jako diecezjalna rodzina tarnowskiego Kościoła przemierzamy obecnie drogę V Synodu, który w pierwszym roku swojego trwania szczególnie ukierunkowany jest na tematykę dotyczącą małżeństwa i rodziny. Dlatego na kanwie obfitej treści dzisiejszej Ewangelii, a także w oparciu o niektóre refleksje, jakie już zrodziły się w czasie naszego synodowania, kieruję do Was pasterskie słowo, w którym pragnę poruszyć kilka kluczowych kwestii odnoszących się do życia rodzinnego.

1. Rodzina środowiskiem przekazywania i celebrowania wiary

Ewangelia opowiada o wspólnym pielgrzymowaniu Świętej Rodziny. Podróż wąskimi drogami pomiędzy Nazaretem a Świętym Miastem trwała w jedną stronę kilka dni. Według nakazów Prawa do corocznej pielgrzymki byli zobowiązani mężczyźni od 13. roku życia, bowiem – zgodnie z ówczesną mentalnością – po ukończeniu 12. roku życia chłopiec wchodził w wiek dojrzały i odtąd był zobowiązany do przestrzegania całego Prawa. Często jednak pobożni rodzice, chcąc przyzwyczaić dziecko do wypełniania nakazów Prawa, już wcześniej zabierali je ze sobą do Jerozolimy. Tak właśnie uczynili Maryja i Józef, co było również wyrazem ich gorliwości religijnej oraz umiłowania świątyni jako domu Boga. Wymowne jest, że Józef, mimo iż nie należał do ludzi zamożnych, zamknął na czas pielgrzymki swoją pracownię ciesielską, by razem z rodziną dzielić czas dla Boga i siebie nawzajem.

W tym kontekście warto uświadomić sobie, że do odkrywania rodzinnego szczęścia konieczny jest wspólnie spędzany przez członków rodziny czas. Ta świadomość powinna nam towarzyszyć tym bardziej, im częściej odczuwamy, że takiego właśnie czasu dzielonego z całą rodziną coraz bardziej nam brakuje. Radość bycia ze sobą, spokojna rozmowa i gotowość wysłuchania współmałżonka, rozmowa z dziećmi, dzielenie się własnymi doświadczeniami, posiłek przy jednym stole, spacer, podróż, a dla rodzin chrześcijańskich rzecz niezwykle istotna: wspólna modlitwa, niedzielna Msza święta oraz rodzinne przeżywanie wydarzeń religijnych. To wszystko stanowi bezcenne spoiwo więzi wewnątrzrodzinnych. Czasami trzeba i warto – jak to uczynił św. Józef – zamknąć na parę dni warsztat pracy, tzn. znaleźć czas, by jeszcze bardziej umacniać wspólnotę rodzinną i razem z nią pielgrzymować do Boga. Taki klimat w rodzinie sprzyja owocnemu wprowadzaniu dzieci w przestrzeń wiary i praktyk religijnych. Dzisiaj w procesie wychowania dziecka ważne jest zachowanie hierarchii wartości. Często bowiem rodzice spychają wychowanie religijne na margines życia rodziny, akcentując nadmiar zajęć nieistotnych, niekiedy niszczących beztroskie dzieciństwo swoich dzieci. W wyniku tego dzieci są przepracowane namiarem zajęć pozalekcyjnych, wywołujących stres, zmęczenie, samotność, a nawet mnożące się schorzenia psychiczne.

Młodego Jezusa świątynia musiała ogromnie fascynować, gdyż była małym symbolem nieba. Dom Ojca był Jego domem i w nim czuł się jak u siebie. Dzieci są niezwykle otwarte na ujmujące piękno przestrzeni wiary, wyrażającej się w celebrowaniu liturgii, nabożeństwach, tradycji pobożnościowej, świątyniach przyozdobionych obrazami, rzeźbami i różnymi symbolami religijnymi. Plastyczne dziecięce serca i umysły warto od pierwszych lat wprowadzać w aktywne życie religijne. Czasami rodzice pytają: Jak uczyć dzieci modlitwy i zapraszać do niej? Od kiedy zaczynać? Odpowiedź brzmi: Jak najwcześniej. Dzieci powinny bowiem wzrastać w atmosferze modlitwy. Jedno z małżeństw podzieliło się w tej kwestii następującą refleksją: „Widzimy, że im szybciej nasze dzieci wchodzą w naszą modlitwę rodzinną, tym szybciej zaczynają się same modlić, nawiązywać z Bogiem osobistą relację. To, że nasza najmłodsza córka nie pojmuje jeszcze tego, co się dzieje, nie ma żadnego znaczenia. Ona widzi, że wszyscy się modlimy, klęczymy, mówimy to samo. I jest z nami. Słuchając czasem intencji, jakie nasze dzieci zupełnie spontanicznie wypowiadają podczas modlitwy, przecieramy ze zdumienia oczy”.

Proces wychowania – także wychowania religijnego – nie odbywa się samoistnie. Potrzeba jest obecność, bliskość i przykład dojrzałych w wierze rodziców, którzy poprowadzą swoje dzieci drogą wiary i włączą je w życie wspólnoty Kościoła. Ewangelia zaznacza, iż dorastający Jezus „czynił postępy w mądrości, w latach i w łasce u Boga i u ludzi” (Łk 2, 52). Jego Rodzice, krewni, sąsiedzi, środowisko, synagoga, cykl religijnych wydarzeń, codzienna nauka i praca oraz sama natura – to wszystko miało wkład w kształtowanie i rozwój ludzkiego intelektu i woli Jezusa. Tak wiele w Jego późniejszym nauczaniu zostało zapożyczone ze świata, w którym uprzednio mieszkał i dorastał. Najwięcej jednak wyniósł ze swojej Rodziny.

2. Rodzina wspólnie odnajdująca Boga i siebie w Bogu

Opowiadanie o pielgrzymowaniu Świętej Rodziny do Jerozolimy mówi, że po skończonych uroczystościach dwunastoletni Jezus pozostał w Jerozolimie, a tego nie zauważyli Jego Rodzice. Dopiero po upływie jednego dnia drogi powrotnej zorientowali się, że Jezusa nie ma pomiędzy pątnikami. W ciągu tych trzech dni Maryja i Józef poznali, czym jest ból serca rodzica, który nie wie, co się stało z jego dzieckiem.

Wymowne jest stwierdzenie Ewangelisty, że kiedy Jezus odłączył się od Rodziców, oni tego nie zauważyli. Można postawić pytanie: Ilu współczesnych rodziców nie dostrzega tego, że ich dzieci odłączają się od nich, gubią się gdzieś w świecie nawet jeżeli fizycznie nadal przebywają w domu? W adhortacji apostolskiej Amoris laetitia papież Franciszek opatrzył jeden z podrozdziałów tytułem – pytaniem: „Gdzie są dzieci?”. Prowadząc dalej refleksję na ten temat Ojciec Święty pisze: „Rodzina musi wziąć pod uwagę, na co mogą być narażone dzieci. W tym celu nie może unikać pytań o to, kim są ci, którzy zajmują się zapewnianiem im zabawy i rozrywki; którzy wchodzą do ich domów przez ekrany (…). Tylko chwile, jakie spędzamy z dziećmi, rozmawiając z prostotą i miłością o rzeczach ważnych i stwarzanie przez nas godnych możliwości, które mogłyby wypełnić ich czas wolny, pozwalają na uniknięcie szkodliwej inwazji. Czuwanie jest zawsze konieczne. Pozostawienie ich samym sobie nigdy nie prowadzi do niczego dobrego” (nr 260).

Bywa jednak i tak, że pomimo najszczerszych zabiegów i włożonego wysiłku rodziców, ich dziecko – gdy dorasta lub staje się samodzielne – gubi się w życiu, buntuje, zrywa relacje z rodzicami, porzuca praktyki religijne, zapiera się wiary. Trzeba przyjąć i to, że nie można mieć kontroli nad wszystkimi sytuacjami, które mogą się zdarzyć dziecku, zwłaszcza, kiedy przechodzi ku dorosłości. Z pewnością jednak nawet wtedy pozostanie w nim to wszystko, co rodzice starali się mu przekazać poprzez dobre wychowanie, własny przykład, wspólne rozmowy, pracę nad kształtowaniem charakteru. Pozostanie również i to, co dokonało się w sferze życia religijnego i nieraz po wielu latach potrafi na nowo zbliżyć do Boga. Potwierdzeniem tego jest przesłane do Sekretariatu V Synodu świadectwo jednego z naszych diecezjan, który pisze, że po „kilkudziesięciu latach życia obok Boga” wrócił do Niego i do Kościoła. „Miałem to szczęście – pisze w swoim liście – że Pan dał mi wspaniałą Babcię. Dzięki niej łatwiej było mi wrócić. Zrobiła fundament pod moją wiarę”. Swój list kończy apelem, aby babcie, dziadkowie i oczywiście rodzice mówili dzieciom i wnukom o Bogu. Głęboko ufamy, że każde ziarno dobra zasiane w sercu dziecka nie pozostanie bezowocne.

Ewangelista Łukasz wspomina o zdziwieniu, jakie ogarnęło Maryję i Józefa na widok Syna siedzącego pomiędzy uczonymi, zadającego im pytania i udzielającego odpowiedzi. Zaskoczenie to mogło również wynikać z faktu, że czasami trudno jest rodzicom uświadomić sobie, że ich dziecko dorasta i ustanawia swój własny cel w życiu. Na pytanie Maryi: „Synu czemuś nam to uczynił?”, Jezus odpowiada: „Czy nie wiedzieliście, że powinienem być w tym, co należy do mego Ojca?” (Łk 2,49). Są to pierwsze słowa Jezusa zapisane w Ewangelii i potwierdzają one stopniowe rozchodzenie się dróg Jego i Rodziców. Podobnie nieuchronnie rozchodzą się drogi każdego rodzica i dziecka, które w pewnym momencie obiera swój własny kierunek życia. I trzeba mu na to pozwolić przy jednoczesnym stałym towarzyszeniu rodzicielskim sercem.

Zwróćmy jeszcze uwagę na to, że kiedy Maryja zwraca się do odnalezionego Jezusa, mówi o wspólnocie serc – Jej i Józefa, tzn. matki i ojca, w poszukiwaniu Syna: „Oto ojciec Twój i ja z bólem serca szukaliśmy Ciebie” (Łk 2, 48). O wiele lżej jest nieść ciężar obaw i trosk o dzieci, a także odszukiwać je, gdy się zagubią w życiu, jeśli małżonkowie wspierają się nawzajem i razem dzielą ten trud. Również dzieci o wiele łatwiej odnajdują się później w życiu, jeśli w swoich rodzicach miały przykład prawdziwej wspólnoty serc.

W otrzymywanych od naszych diecezjan postulatach dotyczących relacji między małżonkami, często mowa jest o potrzebie duszpasterskiego wspomagania dialogu małżeńskiego, tworzenia przestrzeni odbudowywania go, gdy przychodzi kryzys, a także promowania i rozwijania tych form duszpasterskich, które umacniają relacje małżeńskie i rodzinne. Mamy wypracowane już formy duszpasterskie, takie jak Kręgi Domowego Kościoła czy ruch Spotkania Małżeńskie. Wspólne synodowanie ma nam dopomóc, aby zarówno sprawdzone już formy duszpasterskie wzbogacane świeżym doświadczeniem, jak również nowe formy, które być może się pojawią, mogły objąć jak najszerszy krąg małżeństw i rodzin, które tego potrzebują.

Drodzy Diecezjanie!

Wyrażam Wam gorącą wdzięczność za dotychczasowe wspólne pielgrzymowanie po drogach V Synodu naszej diecezji, za pracę i zaangażowanie w Parafialnych Zespołach Synodalnych, za pogłębione przeżywanie Synodalnych Niedziel oraz za wszelkie przesyłane refleksje, spostrzeżenia i postulaty. Zapraszam Was do dalszej twórczej drogi, która – jak mocno ufamy – pomoże nam budować nasze rodziny na wzór Świętej Rodziny, będącej najdoskonalszym odzwierciedleniem komunii i miłości Trójjedynego Boga.

Gorąco życzę Wam, byście odnajdywali w waszych rodzinach Boga a przez nie siebie samych w Bogu. Oby również wszyscy rodzice, jak Maryja i Józef, mogli ostatecznie odnaleźć swoje dzieci w świątyni, czyli w Domu Boga.

Wszystkim udzielam z serca pasterskiego błogosławieństwa

† Andrzej Jeż
BISKUP TARNOWSKI

« 1 »
oceń artykuł Pobieranie..