- To kraj kontrastów, o czym można się było przekonać, jadąc do stolicy - opowiada tuchowianin, uczestnik „Rejsu Niepodległości” i ŚDM.
Niedziela 20 stycznia była ostatnim dniem, jaki spędziliśmy w Anton w ramach Dni w Diecezjach.
Uczestniczyliśmy we wspólnej Mszy św., a po południu mogliśmy się pożegnać z naszymi gospodarzami. To był jeszcze jeden moment spotkania z ludową kulturą Panamy.
Dziewczyny z „Rejsu Niepodległości” zachwycały się kobiecymi strojami. Jedna z koleżanek ubrała nawet tradycyjny strój złożony z ogromnej falbaniastej sukni. Kobiety dodatkowo upinają we włosy całe masy kwiatów. I rzeczywiście w tych falbanach i kwiatach same wyglądają jak kwiaty. A może motyle? W każdym bądź razie piękno tego stroju widać najbardziej, kiedy kobiety tańczą. Co ciekawe, stroje bywają przekazywane z pokolenia na pokolenie.
U facetów za to wiele mówi kapelusz. Jest niewielki, ma okrągłe rondo, które bywa zaginane do góry w zależności od stanu życia. Kiedy przód kapelusza jest podniesiony, znaczy, że szukają dziewczyny. Kiedy tył podniesiony, a przód opuszczony - są żonaci.
Panamskie stroje tradycyjne
Dawid Sobarnia
Dzień wcześniej, w sobotę, gospodarze urządzili dla nas i dla gości z innych krajów imprezę. Stanęła scena, na której mogliśmy zaprezentować swoje kraje, opowiedzieć o swojej kulturze, zwłaszcza tańcem.
My zatańczyliśmy poloneza w piątek podczas prezentacji grup narodowych. Trochę myśleliśmy, że okażemy się w oczach Południowców sztywniakami spod bieguna polarnego, ale kiedy ze sto par Polaków ruszyło w tan, improwizowany na gorąco, wszyscy byli zszokowani. Zaśpiewaliśmy też „Barkę”, którą inni śpiewali z nami po hiszpańsku. Podobała się wszystkim piosenka Arki Noego „Taki duży, taki mały może świętym być”.
W czasie wspólnej zabawy, podczas której uczyłem się od koleżanki z Portoryko jakiegoś południowego tańca, znów mogliśmy pochwalić się muzą, którą ze sobą zabraliśmy. Disco-polo, zwłaszcza w wykonaniu Sławomira, bardzo się wszystkim podobało.
W ogóle to chcę powiedzieć, że znajdując się w takiej różnorodności osób, krajów, z których pochodzą, czuliśmy chęć opowiadania o Polsce, o naszej kulturze, zwyczajach. O "multikulti" nikt tam nie chciał słyszeć, a my sami jakoś zaczęliśmy nawet tęsknić za ojczyzną, słuchamy więc w wolnym czasie polskich piosenek.
Z gościnną rodziną w Anton
Dawid Sobarnia
Z Anton zabieramy wspomnienie wspaniałych ludzi, pozytywnie zakręconych, emocjonalnych, wylewnych, serdecznych, którzy lubią się przytulać, całować w policzki. My jesteśmy inni, trochę chłodni, z dystansem, ręka w łokciu przy powitaniu nam się nie zgina…
Późnym popołudniem wyruszyliśmy do stolicy Panamy, gdzie odbędą się centralne wydarzenia ŚDM. Co się czuje, opuszczając prowincję i wjeżdżając do stolicy? Kontrast. Tam domy bez szyb w oknach, bez drzwi wejściowych, z wodą w beczce… A tu najpierw z dala majaczy las wieżowców, które później wystrzeliwują wysoko w górę. Warszawa, w której mieszka tyle samo mieszkańców, co w Panama City, jest jak uboga siostra. Nowoczesnemu centrum panamskiej stolicy bliżej do Nowego Jorku.
Las wieżowców
Dawid Sobarnia
Zostaliśmy w zakwaterowani chyba w najbogatszej dzielnicy Panamy. Nasi gospodarze, u których mieszkamy, świetnie mówią po angielsku. Każdy z nas dostał pokój z łazienką. Jak w amerykańskim filmie, no ale w końcu jesteśmy przecież w Ameryce.
Dzięki uprzejmości gospodarzy zostaliśmy obwiezieni po stolicy. Pokazali nam starą kolonialną jeszcze Panamę i tę nowoczesną wieżowcową.