Jodłowa uczciła pamięć zamordowanych w czasie II wojny światowej Żydów i Polaków, którzy ratowali swoich żydowskich sąsiadów.
Z okazji XI Dnia Pamięci o Ofiarach Holokaustu na Podkarpaciu w Jodłowej, przy udziale miejscowej parafii, odbyły się uroczystości upamiętniające żydowskich mieszkańców Jodłowej. Najpierw zaproszeni uczestnicy spotkania zgromadzili się w Przeczycy, przy pomniku pomordowanych przez Niemców jodłowskich Żydów na modlitwie. Potem zebrali się w sali parafialnej, na sesji naukowej, w której wzięli udział jako słuchacze m.in. uczniowie miejscowych szkół.
- My musimy pamiętać, musimy się spotykać, musimy żyć w przyjaźni, bo jesteśmy dziećmi jednego Boga, a Żydzi są naszymi starszymi braćmi w wierze - mówi ks. dr Zenon Tomasiak, kustosz sanktuarium w Jodłowej, współorganizator uroczystości.,
Społeczność żydowska w Jodłowej nie była zbyt wielka. W szczytowym okresie stanowiła około 8 proc. mieszkańców. Przed samym wybuchem wojny było ich niespełna 200. 1 lipca 1942 r doszło do zagłady tej społeczności. Aż 165 z nich zostało rozstrzelanych przez Niemców w lesie w Przeczycy. Po drodze Niemcy zabili jeszcze 21 Żydów. Represje nie ustąpiły. Chwytali ukrywających się i rozstrzeliwali ich. Tak zginęło jeszcze ponad 20 Żydów z Jodłowej.
Niektórzy przetrwali Holokaust dzięki pomocy polskich rodzin. W Jodłowej cała rodzina Leona Świerczka została wyróżniona medalami Sprawiedliwy Wśród Narodów Świata za ukrywanie 5 Żydów. Ale były rodziny, które wyróżnień się nie doczekały, a także pomagały, jak choćby rodzina Jana Świętonia.
- U nas przez 2 lata ukrywała się czteroosobowa rodzina Wurcelów. Oni zajmowali się przed wojną rzeźnictwem. Znaliśmy się. Rodzice ukryli ich w wykonanej skrytce, z której wychodzili w nocy rozprostować nogi na taki składzik pod dachem. Nam, dzieciom, nie Wilno było o tym nikomu mówić, nie wolno było wspominać, że mieszka z nami żydowska rodzina - mówi dziś Jan Świętoń. Niestety w lipcu 1944 roku dom został otoczony przez zbrojny oddział szukający Żydów. Wurcelowie zostali dostrzeżeni. - Troje zginęło na miejscu. Dwoje starszych i moja rówieśniczka, 11 letnia dziewczyna. Do dziś w uszach słyszę strzał i zaraz potem jej przeraźliwy krzyk - wspomina Jan Świętoń. Uratował się jeden, który uciekając wpadł do pustej beczki gospodarskiej.
Dziś w Jodłowej obecny był syn uratowanego, Ariel Wurcel z Krakowa, który z Janem Świętoniem zna się już od kilku lat. - Takich osób, które ratowały Żydów było tu naprawdę więcej - zapewnia Świętoń.
Agnieszka Kaczka, która zbierała dane na ten temat doszukała się co prawda 5 rodzin ukrywający Żydów, ale wiadomo, że kilka rodzin zostało rozstrzelanych a tę pomoc, w tym cała rodzina Filipiaków. Kilka rodzin jednak ocalało. Zdaniem prof. Elżbiety Rączy z IPN w Rzeszowie w Jodłowej po likwidacji getta ukrywało się około 30 Żydów.
Co ciekawe, niektórzy ukrywali się na parafii. Otóż w składziku stojącym obok dzwonnicy kościelnej, za zgodą proboszcza Jana Starzaka, ks. wikariusz Jan Karaś skutecznie ukrywał kilku Żydów. W tym właśnie miejscu, gdzie stał ten składzik w czasie obchodów jodłowskich XI Dnia Pamięci o Ofiarach Holokaustu na Podkarpaciu odsłonięto obelisk poświęcony pamięci Polaków ratujących w jodłowej Żydów w czasie Zagłady.