W rekolekcyjnym skupieniu dla parafialnych i dekanalnych animatorów młodzieży w Hali Gumniskiej w Tarnowie wzięło udział 900 osób.
Spotkanie rozpoczęła adoracja Najświętszego Sakramentu. Następnie można było wysłuchać konferencji ascetycznej ks. Marcina Barana, diecezjalnego duszpasterza młodzieży oraz kilku świadectw młodych, którzy opowiadali o własnym doświadczeniu miłosierdzia Boga. Był także czas na skorzystanie z sakramentu pokuty i pojednania. Po posiłku młodzi przygotowali się do Mszy św., po której odbyły się spotkania synodalne w grupach dekanalnych .
- Chcemy młodych zapytać, czym się zajmują w parafiach i czym mogliby się zająć. Tak naprawdę nie wykorzystujemy całego potencjału młodych - mówi Aleksandra Małochleb, koordynatorka programu „Młodzi na progu”. Czasem wpływają na to subiektywne ograniczenia, bo ksiądz uważa, że jest samowystarczalny albo młodzież w parafii nie chce się angażować. - Chcemy tak pracować i przygotowywać młodych, rozmawiać z kapłanami, aby zaczęli sobie wzajem ufać, żeby młodzi znaleźli w parafii pole realizacji własnych talentów - dodaje koordynatorka.
W wielu parafiach młodzież bywa bardzo aktywna, ale nie jest jej wiele. W innych problemem jest, by młodzi przyszli na spotkanie wspólnoty. W innej masowo przyjdą potańczyć, ale na Drodze Krzyżowej ich nie widać. - W ogóle pewną trudną okolicznością jest to, że młodzi, zanim przyjdą do kościelnej wspólnoty, to wszystko, jak im się wydaje, już wiedzą o Kościele z mediów. Jaki jest obraz tego Kościoła? Ano taki, że lepiej do niego nie wchodzić. Dlatego tak ważne jest dziś świadectwo ludzi Kościoła. Rodziców, rówieśników młodych, a przede wszystkim kapłanów, by ci, którzy stoją obok zobaczyli, że Ewangelia jest drogą dającą szczęście i zechcieli sami żyć podobnie - mówi ks. Eugeniusz Mroczek, proboszcz w Nowym Sączu-Zabełczu, psychoterapeuta.
- Musimy wszyscy, także my, księża, wracać cały czas do Ewangelii, czytać ją tak, jak została napisana. Dawać młodym szanse, ośmielać ich do działania, do budowania Kościoła. Nie trzeba się bać tego, że młodzi popełnią jakieś błędy, że nie zawsze wszystko wyjdzie - tłumaczy ks. Artur Mularz, wicedyrektor Wydziału Młodzieżowego. Jeżeli bowiem młodzi mają być dojrzałymi wyznawcami Chrystusa, to muszą się tego uczyć, czasem na błędach. Podobnie w wychowaniu mądrość wychowawców mierzy się m.in. tym, czy pozwalają wychowankom popełniać błędy. Ks. Mularz przyznał, że ogromne wrażenie robią na nim fragmenty Ewangelii, w których można znaleźć zapowiedzi męki Chrystusa. Przy każdym Jezus dostaje „strzał”. Za pierwszym razem Piotr bierze Go na bok i mówi: „nie przyjdzie to na ciebie”. Za drugim apostołowie biją się o pierwsze miejsce, a za trzecim Jan i Jakub spierają się o to, który siądzie po prawej stronie. Jezus mówi o swoim dziele zbawczym, a oni o głupotach. Mówiąc po młodzieżowemu, „dają ciała” w tak ważnych monetach, ale ostatecznie oddają życie za Jezusa. Popełniali błędy, koniec końców zdali egzamin. - W tym jest klucz naszego prowadzenia młodzieży. Ważne, żebyśmy byli obok młodych, obok młodych idących z Emaus, obok tych wracających do Jerycha z Jerozolimy, czyli totalnie odwracających się od Boga, tych, których w ogóle nie interesuje życie z Bogiem, bo się sparzyli, bo się zawiedli. Co Jezus robi? Przyłącza się do wątpiących. A oni wpadają na to, że jednak trzeba wrócić. Jako księża musimy dziś właśnie zrobić to samo, przyłączyć się do młodych, którzy uciekają z Kościoła. Być z nimi - mówił ks. Artur Mularz.