Karol Franciszek Kurpaska oddał życie za swojego ojca. Dzięki jego śmierci ocalała duża rodzina. W Wielki Piątek przypominamy jego historię.
Urodził się w 1917 roku w Samocicach. - Wpis do księgi metrykalnej więcej ukrywa niż ujawnia. Z życia Karola Franciszka, które zaczęło się tutaj, została zapisana jeszcze jedna informacja, że w 1939 roku został zabrany przez Niemców i rozstrzelany. O Karolu często mówili mi jego najbliżsi krewni - mówi ks. proboszcz Bogusław Hajnas.
Karol Franciszek Kurpaska.Karol pochodził z wielodzietnej rodziny. Miał sześciu braci i pięć sióstr. - Nie było łatwo utrzymać tak liczną rodzinę, ale czas dzieciństwa dobrze wspominam. Czuliśmy, że rodzice się kochają i to dawało nam poczucie bezpieczeństwa. Tato uczył nas, że tylko zgoda daje szczęście, więc kłótnie na nic się nie przydadzą. I to nam zostało na całe życie, bo nigdy jako rodzeństwo się nie wadziliśmy o spadki, ziemie, majątki, żyliśmy zgodnie i tak żyć uczyliśmy nasze dzieci - mówi pani Zyta Bigos, siostra Karola. Kurpaskowie żyli blisko Boga. Codzienna modlitwa, niedzielna Msza św., aktywne włączanie się w budowę kościoła w Samocicach.
Pani Zofia, siostra Karola Kurpaski.W 1939 roku Karol po odbyciu służby wojskowej i po kampanii wrześniowej wrócił do do Samocic. W grudniu 1939 roku zjawili się tam Niemcy. Zażądali od ludzi zdania broni. Wśród nich był m.in. Józef Kurpasek, ojciec Franciszka. Gospodarz miał się stawić z bronią w Dąbrowie Tarnowskiej. - Tato, ja pojadę oddać. Ty jesteś tu potrzebny, nie wiadomo, co by z tobą zrobili - uprosił ojca Karol i pojechał do miasta. O dziwo wrócił z Dąbrowy, ale najgorsze miało dopiero nadejść…
Po kilku dniach w Samocicach znów pojawili się Niemcy. Zabrali Karola i innych mężczyzn do Dąbrowy, a później do więzienia w Tarnowie. Las „Buczyna” w Zbylitowskiej Górze jest ostatnim świadkiem życia Karola i 33 innych mieszkańców powiatu dąbrowskiego, którzy zostali tutaj przywiezieni przez Niemców… - Karola zabrali w sobotę, a już w poniedziałek ojciec pełen niepokoju pojechał do Tarnowa, do więzienia, żeby zapytać o syna. Szwab wziął kajet do ręki, zaczął szukać wśród nazwisk aresztowanych. „Spóźniłeś się” - powiedział i pokazał czarny krzyżyk nakreślony przy Karolu Kurpasce - opowiada pani Zyta.
- Najważniejsze w tym wszystkim jest to, że Karol poszedł za ojca, zginął, by Józef, mój dziadek, mógł przeżyć i być z rodziną. Syn uważał, że tak będzie najlepiej dla wszystkich. Oddał życie dla ratowania całej rodziny - podkreśla Józef Kurpaska.
Wioletta i Józef Kurpaskowie ze zdjęciem Karola.W domu pana Józefa i jego żony Wioletty przechowywane jest zdjęcie Karola. Pani Wioletta przynosi je jak relikwię. Z szarego tła patrzą na nas jasne oczy młodego żołnierza. - Dziadek, ojciec Karola, bardzo przeżywał stratę syna. Codziennie chodził do kościoła na Mszę św. W naszym kościele parafialnym znajduje się tablica upamiętniająca wszystkich, którzy zginęli w czasie II wojny światowej. Ale wśród nich Karol jest wyjątkowy. Dzięki jego ofierze ocalała duża rodzina rozsiana po całym świecie - dodaje pan Józef.
Pani Wioletta podkreśla, że pamięć o Karolu jest bardzo żywa w całej rodzinie. - Staramy się raz w roku pojechać do Zbylitowskiej Góry, zapalić znicz, złożyć kwiaty, pamiętamy - mówi pani Wioletta. Sprawę Karola Franciszka Kurpaski na polecenie bp. Andrzeja Jeża rozpatruje specjalna komisja. Czy młodzieniec z Samocic ma szansę być kimś więcej niż bohaterem? Czas pokaże.