Pochodząca z diecezji tarnowskiej pani Grażyna Jędrzejowska przejmująco pisze o pożarze Notre Dame i Wielkim Tygodniu w Paryżu.
Notre Dame się pali! Informacja w kilka minut obiegła cały świat. Będąc w Paryżu dowiedziałam się o tym od koleżanki mieszkającej w Polsce. Wyszłam właśnie z wieczornej Mszy św,, kiedy zadzwonił telefon. Pojechałam pod katedrę. Nie wierzyłam, nie wierzyliśmy - bo ulice przylegające do katedry i dostępne dla ludzi zapełnione były już szczelnie zarówno paryżanami, jak i turystami - że to, co widzą nasze oczy, jest rzeczywistością. Szalejący ogień pożerał sukcesywnie kolejne partie dachu najcenniejszego sakralnego skarbu Paryża i Francji.
Przechodząc wzdłuż nabrzeża Sekwany, zatrzymałam się na placu wypełnionym młodzieżą. Wpatrzeni w niegasnący ogień, z różańcami i smartfonami w ręce, wszyscy trwali w milczeniu. Nurtowało nas tylko jedno pytanie: czy sklepienie wytrzyma, bo uszkodzone zostało już w początkowej fazie pożaru przez zwalającą się do wnętrza katedry iglicę.
Modlący się Francuzi.Jeszcze wczoraj na moście Świętego Ludwika łączącym dwie wyspy - „Cité”, na której znajduje się Notre Dame, z Wyspą św. Ludwika króla Francji (1226-1270) - kapłan prowadzący procesję wjazdu Pana Jezusa do Jerozolimy wołał do grupki wiernych, zagubionej w gromadach turystów, że kiedy nawet nas zabraknie, to te kamienie wołać będą. A dzisiaj, Maryjo spójrz! - Są nas tu tłumy! I nie pozwól, aby z naszego domu modlitwy pozostały tylko kamienie!
Tak naprawdę nikt z nas nie był w stanie uświadomić sobie wielkości dramatu wydarzenia - widzieliśmy fakty - i z ust naszych niejako spontanicznie zaczęły płynąć śpiewane z cicha słowa modlitwy, przerywane nieustannie wezwaniem: „Maryjo Paryża, módl się za nami”.
Mijały już nie tylko kolejne minuty, ale godziny, a nas było coraz więcej, przychodzili głównie młodzi, ale również starsi, a nawet rodzice z dziećmi, pomimo późnej pory. Wielu włączało się w intonowaną przez młodzież modlitwę. Inni przechodzili, przyglądali się nam, niektórzy zatrzymywali się na chwilę, robili zdjęcia, wielu z nich wsłuchiwało się w lekki szmer maryjnych śpiewów. Jakby tego wszystkiego było za mało, w pewnym momencie upadliśmy na kolana. Oto przed Tobą, nasza Matko, błagamy: ocal nas.
Oto płonie nasza chrześcijańska historia, historia Paryża, Francji, Europy, świata. Oto płonie również moja chrześcijańska historia, historia mojego życia, historia tylu modlitewnych spotkań z Toba, Maryjo, tu, w tej katedrze... Maryjo Paryża, módl się za nami.
Francuzi modlą się podczaspożaru katedry.Ależ, posłuchaj, ta historia zapisana jest już na zawsze, na wieczność całą, w twoim sercu i nie zniszczy jej żaden ogień.
A wiec, Maryjo, prowadź nas od tego Wielkiego Poniedziałku do Wielkanocnego Poranka, a wtedy niech Zmartwychwstały położy nas jak pieczęć na swoim sercu, jak pieczęć na swoim ramieniu (por. Pnp 8,6-7) i obdarzy nas tą samą jednością, jaką On ma z Ojcem, tą samą chwałą, którą miał u Ojca jeszcze przed założeniem świata i wleje w nasze serca, tę samą miłość, którą Ojciec Go umiłował (por. J 17,5.20-26), abyśmy mogli iść w pokoju po grani prawdy i sprawiedliwości, niosąc naszą chrześcijańską historię przyszłym pokoleniom.
A kiedy po powrocie, późno w nocy, szukałam na zdjęciach w internecie, gdzie jesteś, Maryjo z paryskiej katedry, znalazłam Cię. Ty, nasza Pani Paryża, niewzruszenie stojąca, trwasz nadal z nami. A u Twych stóp, nieopodal, leżą szczątki dymiącej iglicy. Wybacz Pani, że o Tobie w mediach nikt nie mówi, wybacz Pani, ze prawie nikt nie pokazuje tej prawdziwie modlącej się, na kolanach, na ulicy, francuskiej, paryskiej młodzieży, ale zapisane tej nocy w naszych sercach przemiany dają nam moc, abyśmy mogli niewzruszenie śpiewać Twą chwałę przed tronem naszego Boga Ojca.