Jego rówieśnicy dopiero za rok przystąpią do I Komunii św. Chłopiec zdążył wcześniej…
Mając sześć lat Maksiu z Żarówki zachorował na neuroblastomę. Walka o chłopca trwała dwa lata bez jednego miesiąca. - Wyszarpywaliśmy Maksia chorobie - mówią Anna i Łukasz, rodzice chłopca. W końcu wszystkie metody leczenia zawiodły i rodzice wrócili z Maksiem do domu. Jeszcze w czasie pobytu w Instytucie Zdrowia Matki i Dziecka w Warszawie kapelan zachęcał rodziców, żeby przygotowali Maksia do I Komunii św., ale chłopiec nie czuł się jeszcze gotowy. Czas na spotkanie z Jezusem przyszedł po dwóch latach walki z chorobą.
Maksiu wrócił do domu końcem grudnia. Udało się przeżyć wspólnie wigilię, na którą przyjechała cała rodzina Anny i Łukasza. Wszyscy zjawili się także na I Komunię chłopca, która odbyła się 27 stycznia. Kuzynka Zosia, która sama miała niedługo po raz pierwszy przyjąć Pana Jezusa w Eucharystii, podarowała Maksiowi swój różaniec. - Syn zacisnął go w dłoni i nigdy już nie wypuścił - mówi Anna.
Salon zamienił się w kościół. Ks. proboszcz Eugeniusz Habura odprawił Mszę św., podczas której podał chłopcu Hostię. Eucharystię koncelebrował także wikariusz ks. Damian Warzecha. - To była najpiękniejsza I Komunia św., w jakiej uczestniczyliśmy. Pozbawiona całego hałasu i zgiełku, jaki się pojawia podczas przygotowań do tego sakramentu. Cicha, spokojna, uroczysta, uduchowiona. Jasna. Maksiu bardzo ją przeżył, był dumny. A my, spłakani, byliśmy autentycznie szczęśliwi. Wiedzieliśmy, że zrobiliśmy dla synka wszystko, co najważniejsze - mówią rodzice. Kiedy Łukasz zaniósł Maksia do pokoju by odpoczął, chłopiec ściskając w ręku różaniec, powiedział: „Czuję się, jakbym latał z aniołami, już wiem, jak to jest”.
Zdjęcia Maksia sprzed choroby, zasuszony bukiet z I Komunii św. i... aniołek.Przez kolejnych siedem dni Maksiu przyjmował Komunię. - Syn bardzo zbierał się w sobie, starał się usiąść, zachować absolutną powagę. Lewą ręką chwytał niewładną prawą i sam przeplatał sobie palce. Czuć było od niego dumę, radość, szczęście. Nie spodziewaliśmy się, że tak to przeżyje, że był gotowy na spotkanie z Jezusem - podkreślają Anna i Łukasz.
Po siedmiu dniach, przed południem w niedzielę, Jezus przyszedł po Maksia. Rodzice położyli się obok syna, słuchając cichnącego bicia jego serca, patrząc jak zaczyna oddychać powietrzem nie z tego świata. Więcej o Maksiu i jego Białym Tygodniu przeczytacie w najnowszym numerze „Gościa Tarnowskiego”.