W czasie 7. dnia Wielkiego Odpustu Tuchowskiego pielgrzymi rozważali temat: "Maryja uczy zachować pokój serca w kryzysach".
Mszy św. o godzinie 7 przewodniczył o. Mariusz Mazurkiewicz, redemptorysta z Wrocławia, a kazanie odpustowe wygłosił o. Marcin Klamka. W homilii wspomniał o problemach dotykających współczesnego człowieka, rodziny. O przeżywaniu świąt, podczas których nie możemy już swobodnie porozmawiać przy rodzinnym stole, bo są tematy, których lepiej nie poruszać. O rodzicach, którzy posłali dzieci do miasta, a dziś ich nie poznają. Mówił o problemie konkubinatu, który niszczy nie tylko parę żyjącą w takim związku, ale i rodzinę, a zwłaszcza rodziców.
Gdyby Matka Boża mogła opowiedzieć o naszych problemach, powiedziałaby o związkach małżeńskich, które łączą wyłącznie dzieci albo kredyt hipoteczny. Powiedziałaby, że wielu z nas brakuje miłości - nie tej wielkiej i heroicznej, ale zwyczajnej, pełnej życzliwości. Kaznodzieja zachęcał, aby być człowiekiem dla innych, a nie traktować ich jak naszą własność, potrzebną do zaspokojenia swoich potrzeb.
Na Mszy św. o 9 zgromadzili się przedstawiciele samorządu terytorialnego, by uczcić Matkę Tuchowską oraz Jej Syna. Celebransem i kaznodzieją podczas Eucharystii o godz. 11 był o. Andrzej Kukła, redemptorysta z Warszawy. Na Lipowe Wzgórze przybyli liczni pątnicy, którzy wypełnili plac sanktuaryjny. Była to pielgrzymka ludzi pracy, pracujących za granicą, bezrobotnych oraz przedsiębiorców i pracodawców.
Kaznodzieja pytał obecnych, czy mają czas na radość, życie, czy mają czas dla siebie i Boga, czy robią jeszcze rzeczy piękne. Dramatem współczesnego człowieka jest osłabienie wrażliwości na siebie, Boga i drugiego człowieka. Pracodawców pytał, czy uczciwie wynagradzają swoich pracowników. Czy jako pracodawcy stwarzają atmosferę odpowiedzialności za wspólne dzieło w pracy. Zwracał uwagę, aby praca nie stała się celem sama w sobie. Przez takie podejście bowiem ogromnie cierpi najbliższa rodzina: żona i dzieci. Mężczyzna nie ma być bankomatem wypłacającym pieniądze, ale ojcem, którego można zapytać o problemy życiowe. O. Andrzej mówił, że zagrożeniem dla rodziny jest brak wzajemnych relacji. Zachęcił do wyłączenia telewizora, popatrzenia sobie w oczy i zjedzenia razem niedzielnego rosołu. - Znajdź czas dla swojej rodziny - mówił z ambony.
Rycerze Kolumba stawili się na tuchowskie wzgórze na Mszę św. na godz. 15. Przewodniczył jej ks. Wiesława Lenartowicz, Kapelan Stanowy Pomocniczy Rycerzy Kolumba w Polsce. W homilii mówił o kłopotach, które trawią męską część społeczeństwa. Dziś mężczyzna wysuwa kobietę na pierwszy plan, gdyż sam nie chce brać na siebie obowiązków. Kaznodzieja podał przykład Świąt Bożego Narodzenia: „Kto pierwszy czyni znak krzyża, kto czyta Ewangelię, kto prowadzi modlitwę podczas wieczerzy wigilijnej?”.
Ostatnia Msza św. w niedzielę rozpoczęła się o 18.30. Celebransem i kaznodzieją był ks. prałat Ryszard Podstołowicz, kustosz bocheńskiej bazyliki. Na Eucharystię przybyła pielgrzymka rowerzystów, motocyklistów i kierowców. - Wśród 72 uczniów możemy odnaleźć siebie samych. Każdy katolik swoim życiem, przykładem i świadectwem może albo głosić Ewangelię Jezusa, albo inną od niej, egoistyczną i pyszną antyewangelię - mówił. Kaznodzieja zachęcał do dawania przykładu i modlitwy w czasie odbywanych podróży. Mszę zakończyła procesja eucharystyczna wokół bazyliki, która dotarła przed Cudowny Obraz Matki Bożej Tuchowskiej. Po modlitwie dziesiątką różańca i wyśpiewaniu Anioła Pańskiego Wizerunek Maryi został uroczyście zasłonięty.
Gdy słońce chyliło się ku zachodowi, rozpoczął się Wieczór Maryjny, który był animowany przez zespół „Tehilah”, grający i śpiewający chrześcijańską muzykę religijną.