Wspólnota Cenacolo z Poręby Radlnej świętowała 15-lecie domu. Można pomyśleć, że to niewiele czasu, jednak to ogrom stoczonych walk i ocean Bożej łaski.
Wspólnota Cencolo 31 sierpnia w Porębie Radlnej świętowała 15-lecie obecności w diecezji tarnowskiej. - To niewiele, ale jeśli przemnożymy to przez liczbę stoczonych tu walk w ludzkich sercach i ogrom Bożej łaski, zobaczymy, jak to dużo - mówił ks. Wacław Grądalski, opiekun duchowy domu. Wspólnotę nazwał miejscem, w którym człowiek, biedny grzesznik, dotknięty miłosierdziem staje się piękny. Wspominał początki domu w Porębie Radlnej i osobiste zaangażowanie ówczesnego biskupa tarnowskiego Wiktora Skworca, by wspólnota Cenacolo zawitała do diecezji tarnowskiej.
Bp Wiktor Skworc i matka Elwira, założycielka wspólnoty Cenacolo. Zdjęcie jest częścią wystawy prezentującej 15-letnią historię domu w Porębie Radlnej. REPREDUKCJA Beata Malec-Suwara /Foto Gość2 maja 1994 roku przyjechali tu pierwsi chłopcy, którzy zaczęli ten dom urządzać po swojemu. W połowie sierpnia, dzień przed Pieszą Pielgrzymką Tarnowską na Jasną Górę, poświęcił go bp Wiktor Skworc. - 15 lat czerpania ze Źródła tutaj zaowocowało przepięknie. Nie mamy dokładnych statystyk, ale to już kilkaset młodych ludzi, którzy tu na kolanach przed Panem odzyskiwali zdrowie, życie, odnajdywali nadzieję, razem ten dom przemieniali i tworzyli. To całe rodziny, cząstka z nich jest tutaj, gdy Pan Bóg dotykał ich ran i uzdrawiał - mówił ks. Wacław. - Dziękuję za każdego człowieka, który wyszedł z ciemności do światła. Prosimy cały czas o modlitwę za nas, żebyśmy uwierzyli w Boga, uwierzyli Bogu, nie dali się zwieść herezji świata, byśmy trwając w wierze, byli świadkami zwycięstwa, które nam Jezus przynosi - dodał.
Z prawej ks. Wacław, opiekun duchowy domu, z lewej o. Sławek, który od 10 lat w nim posługuje. Beata Malec-Suwara /Foto GośćMszy św. w intencji wspólnoty, o Boże błogosławieństwo dla niej, mieszkańców domu i ich rodzin przewodniczył biskup tarnowski Andrzej Jeż, a koncelebrowali kapłani związani ze wspólnotą, m.in. ks. Wacław czy o. Sławomir, który od 10 lat posługuje w domu w Porębie Radlnej.
W nawiązaniu do Ewangelii i zawartej w niej przypowieści o talentach, biskup zauważył, że nawet kiedy otrzymamy od Boga jeden talent i dobrze wykorzystamy ten dar, mamy wszystko. Tym talentem, który ma każdy z nas, jest nasze istnienie. Jeśli potrafimy w nim dostrzec dar samego Boga, swoje podobieństwo do Niego, możemy się rozwijać w każdym kierunku. W jedności z Bogiem możemy odkryć swoją wielkość, godność i niepowtarzalność. Z tego daru wynikają kolejne - dar miłości i wolności. Mówił również o sile Bożej łaski w życiu człowieka.
Świadectwem jej działania są chłopcy i mężczyźni ze wspólnoty Cenacolo. - Ludzie patrząc na was, widzą, jak wiele dobra jest w ludziach, kiedy pomoże się im je wydobyć, pomoże wyjść na życiową prostą - mówił, zauważając, że całe dobro, które się tu dzieje, wynika z odkrycia obecności Boga w swoim życiu, odkrycia na nowo wolności, ducha wspólnoty i miłości braterskiej.
Przywołał patronkę tego domu, bł. Karolinę. - Oddała życie w obronie czystości, pozostała wierna do końca temu, w co tak bardzo wierzyła i co tak bardzo umiłowała. Swoim rówieśnikom pomaga wytyczać sobie jasno określone cele, pomaga walczyć o swoją godność i wolność dzieci Bożych - mówił biskup, przypominając, że każdy we współpracy z Bożą łaską może stać się świętym, i dostrzegając, że ludzie, którzy sięgnęli dna, nauczyli się wielkiej pokory, mocniej otwarli się na dar Boga, mają szansę może bardziej niż ludzie ze świata wejść na drogę świętości.
- Bóg ukochał każdego człowieka i nie opuszcza go nawet, kiedy ten postępuje źle. Wyciągnięte na krzyżu ręce Chrystusa mówią o tym, że chce On każdego przygarnąć do siebie - mówił biskup.
Rocznicowo-urodzinowy tort. Beata Malec-Suwara /Foto GośćTego Bożego przytulenia doświadczyli chłopcy ze wspólnoty Cenacolo. Po Mszy św. i wspólnej agapie, podczas której nie zabrakło także urodzinowo-rocznicowego tortu, przedstawili historię z innej przypowieści, bardzo bliskiej ich sercu. Wracali do niej wielokrotnie.
- To nie spektakl, ale świadectwo, które najpierw nosiło tytuł "Ojciec miłosierny", potem "Syn marnotrawny", a obecna wersja to "Przytulenie". Świadomie nawiązuje do tytułu książki matki Elwiry - tłumaczył brat Slaven, Chorwat, który przez sześć lat mieszkał w domu w Porębie Radlnej, a we wspólnocie Cenacolo jest od 2002 roku. Kiedyś pogubiony i sponiewierany uzależnieniami, dziś jest osobą konsekrowaną. Pół roku temu skończył studia teologiczne, czeka na święcenia kapłańskie.
Wspominano matkę Elwirę, założycielkę wspólnoty, która dzisiaj ma 83 lata. Uczestnicy uroczystości mogli także zobaczyć film o niej i o tym, jak wspólnota powstawała. - Pamiętam, jak 12 lat temu w Licheniu chłopcy zaprezentowali ten spektakl, matka Elwira poprosiła nas wszystkich, którzy grali, i przez godzinę ojciec miłosierny i syn musieli między sobą próbować scenę. Powiedziała, że to jest najważniejszy moment, kiedy syn przychodzi do ojca i jeszcze nawet nic nie mówi, a ojciec już biegnie do niego i przytula go, bo taka jest miłość Boga do nas - mówił brat Slaven.
Przytulenie. Beata Malec-Suwara /Foto GośćPrzytulenie takie miało też miejsce w jego życiu. Był we wspólnocie może 3-4 dni, nawet jeszcze nie do końca trzeźwy. Wtedy do domu w Chorwacji przyjechała matka Elwira. Ze zdziwieniem patrzył, jak mówiła, a wszyscy mężczyźni w domu jej słuchali. - W pewnym momencie odwróciła się i popatrzyła na mnie. Zapytała chłopaka, który tłumaczył, kim jestem. Podeszła do mnie, nie powiedziała nic, tylko mnie przytuliła. Nigdy czegoś takiego nie czułem w życiu. Wiedziałem, że to nie mogło być przytulenie matki Elwiry, że jedna osoba nie może tak przytulić, że jest to coś więcej. Popatrzyła mi w oczy i powiedziała, przyjdź do mnie, ja ci pokażę Tego, który jest prawdziwym życiem - opowiadał brat Slaven.
- Bóg przez nią przemówił do mnie. Przez ten gest, przez trud i wyrzeczenie wszystko zmieniło się w moim życiu. Dzisiaj jestem szczęśliwy, dlatego że to przytulenie czuję za każdym razem, kiedy się wyspowiadam sercem, za każdym razem, kiedy wiem, że po spowiedzi kapłan kładzie ręce na moją głowę, a ja czuję, że to Ojciec biegnie do mnie, przytula mnie i że nigdy mnie nie opuści - dodał.