W Muzeum Regionalnym w Mielcu, które mieści się w Pałacyku Oborskich, od kilku dni można oglądać wystawę "II wojna światowa w Mielcu i okolicy".
Wystawę przygotowano w związku z 80. rocznicą wybuchu II wojny światowej.
- Wrzesień 1939 roku był dla polskiego narodu doświadczeniem klęski. Okazało się, że mimo zawartych sojuszy szybko zostaliśmy osamotnieni. Trudno było też zrozumieć także to, że jedna z najsilniejszych armii europejskich, a polskie wojsko było wówczas 3 lub 5 siłą na kontynencie, tak szybko ulega nawale niemieckiej. Nikt jednak nie wiedział wcześniej, jak potoczą się wypadki. Rzeczywistość pokazała, że trzeba się było bić nie tyle o zwycięstwo militarne, co o honor - mówił w czasie wernisażu dr Jerzy Skrzypczak, dyrektor Muzeum Regionalnego. Tym bardziej, że 1 września na Polskę uderzyła z Niemcami Słowacja, a potem, pośrednio do tego ataku przyłączyła się Litwa.
- Mielczanie tę klęskę wrześniową przeżyli bardzo. Szybko trzeba było się nauczyć żyć w okupacyjnej rzeczywistości. Już 13 września mieliśmy w mieście spalenie synagogi, wraz z modlącymi się Żydami, co było pierwszą wielką zbrodnią niemiecką na terenie Polski - dodał Jerzy Skrzypczak.
Tę rzeczywistość próbowali oddać na różne sposoby twórcy wystawy. Nie tylko eksponując zgromadzone przedmioty, ale także ciekawie i z rozmachem (przy zachowaniu proporcji) aranżując przestrzeń wystawową.
- Kiedy byłem małym chłopcem, to II wojna światowa była dla mnie batalistyką: wielkie bitwy, starcia, pojedynki na morzach, w powietrzu. Potem dopiero postrzeganie tego tematu zmieniało się u mnie. Zacząłem bardziej dostrzegać okupację, terror niemiecki, życie codzienne i wreszcie losy poszczególnych osób. One chyba najlepiej oddają tragizm i okrucieństwo wojny - przekonuje Krzysztof Haptaś, organizator wystawy.
Tak właśnie noc okupacyjna została zaprezentowana na mieleckiej wystawie: przez pryzmat życia w mieście różnych społeczności, przez losy poszczególnych osób.
Wystawa czynna jest do 1 lutego 2010 roku.