Młodzi są grupą podwyższonego ryzyka. Łatwo ich stracić. Co zrobić, by włączyć ich potencjał w budowanie wspólnoty parafialnej?
Kim jest parafia?
Zdaniem Gabrysi to wspólnota ludzi wierzących, którzy wzajemnie się wspierają pod kierunkiem i opieką księdza proboszcza. – To także wspólnota będąca częścią większej rodziny, diecezji, której przewodzi biskup – dodaje dziewczyna. Wiktoria widzi parafię przez pryzmat grupy młodzieżowej, do której należy. – Tym co nas wyróżnia są wspólne spotkania w każdy piątek, na których budujemy naszą młodzieżową wspólnotę, tworząc coraz silniejsze więzi. Podstawową, która nas łączy, jest wiara. Jesteśmy w ten sposób razem nie tylko w kościele na Eucharystii, ale także poza nim – podkreśla dziewczyna. Julia mówi o parafii językiem II Soboru Watykańskiego. – Parafia to zgromadzony lud Boży, wyznający tę samą wiarę, ale jednocześnie dający jej świadectwo w codziennym życiu. Duchowym centrum parafii jest niedzielna Eucharystia, ale na tym nie wyczerpuje się życie wspólnoty, bo przecież chodzi o to, by otrzymanym darem bycia z Chrystusem dzielić się na zewnątrz – podkreśla dziewczyna. Zuza dodaje, że parafia jest wspólnotą w drodze. – Łączy nas z jednej z strony ta sama wiara, ale z drugiej jej pogłębianie – mówi dziewczyna.
Wspólnota wspólnot
Jedną z nich jest grupa młodzieżowa. Dziewczyny są jeszcze bardzo młode, więc nie pamiętają jej początku. Marcelina, najstarsza z nich, jest uczennicą liceum. Do grupy trafiła dzięki temu, że jej starsze siostry do niej należały. – Grupa jest sztafetą pokoleń, bardzo dynamiczną, bo część młodych jest tylko na chwilę, ale są tacy, którzy tworzą tę wspólnotę przez kilka lat, aż przyjdzie czas pracy i założenia rodziny – mówi dziewczyna, która niedawno została animatorką programu „Młodzi na progu”. W sumie w grupie jest kilkadziesiąt osób, od klasy ósmej po studentów. Julia i Agnieszka zostały przyjęte do wspólnoty, kiedy osiągnęły odpowiedni wiek. – Po siódmej klasie usłyszałyśmy, że możemy już należeć do grupy, a bardzo chciałyśmy, ponieważ ta wspólnota jest poniekąd nam najbliższa, a jednocześnie ma moc przyciągania. Chciałyśmy być częścią takiej wspólnoty – mówią dziewczyny. Prócz wspólnoty młodzieżowej w czchowskiej parafii są grupy dziecięce ministrantów i Dziewczęcej Służby Maryjnej oraz scholi. Starszych chłopaków gromadzi służba lektorska. Dorośli mogą działać w parafialnym oddziale Akcji Katolickiej, Caritas i kręgu Domowego Kościoła. Bardzo wiele osób należy do róż żywego różańca. Jest także grupa biblijno-modlitewna. – W przyszłości chciałybyśmy należeć do Domowego Kościoła – mówi Gabrysia. – Ja z kolei do Caritas, ponieważ lubię, kiedy człowiek jest obdarzony pomocą, uśmiecha się. To wielki zastrzyk pozytywnej energii, który nadaje sens życiu – mówi dziewczyna.
Ksiądz magnes
Choć dziewczyny podkreślają, że ich obecność w grupie jest efektem oddziaływania ich starszych rówieśników, to jednak najważniejszym magnesem przyciągającym do wspólnoty jest kapłan. Księża, którzy opiekują się grupami młodych, to w większości wikariusze, którzy się zmieniają, odchodząc na inne parafie. Co wtedy, kiedy ze wspólnoty znika magnes, czyli duchowny autorytet i lider? Nie wszyscy księża mają jednakowe podejście do młodych. – Zostają wtedy rówieśnicy, ci najbardziej wytrwali. Nie ulega jednak wątpliwości, że wspólnocie młodzieżowej potrzebny jest lider w sutannie – podkreślają dziewczyny.
Formacja i rekreacja
Młodzi spotykają się w każdy piątek wieczorem w ciągu roku szkolnego. Zasadniczym celem zebrań jest duchowa formacja poprzez modlitwę, poznawanie biografii świętych i błogosławionych, zobaczenie wartościowych filmów. Młodzi uczestniczą także w formacyjnych spotkaniach na poziomie dekanatu i diecezji. Drugim celem, co podkreślają wszystkie dziewczyny, jest sama wspólnota. Przychodząc na spotkania uciekają od anonimowości. – Na grupie mamy okazję lepiej się poznać i po prostu być ze sobą. Możemy swobodnie rozmawiać o problemach, które nas nurtują, dręczą – mówi Wiktoria. Na smutki i rozterki lekarstwem jest także integracja przez zabawę i wycieczki, jak chociażby dwukrotna wyprawa na lodowisko, które dwukrotnie okazało się zamknięte. – Była z tego kupa śmiechu – mówią dziewczyny. Grupa, prócz wyjazdów typowo rekreacyjnych, choć za każdym razem stara się nawiedzać jakieś sanktuarium lub po prostu najbliższy kościół, ma za sobą udział w ostatnim Festiwalu Młodych w Medjugorie.
Współdziałanie
Najczęściej grupę młodych można zobaczyć w czchowskim kościele. Młodzi aktywnie włączają się w przygotowanie liturgii Mszy św., nabożeństw. – To ma ogromny wpływ na młodszych od nas. Myślę, że dzieci patrzą na nas jak na wzór. Z drugiej strony, dorośli cieszą się naszą obecnością, zwłaszcza wtedy, kiedy nie pełnimy jakiejś funkcji, ale staramy się być blisko ołtarza – mówi Zuza. Są też blisko chorych, wspomagając tym samym działania parafialnego oddziału Caritas. – Dwa razy do roku odwiedzamy chorych w naszej parafii. To kilkadziesiąt osób, często samotnych, nie mających z kim porozmawiać. Przygotowujemy dla nich drobne upominki, ale ważniejsza od nich okazuje nasza obecność i chęć niesienia pomocy – dodaje Zuza. Wiktoria, nie bez wzruszenia, które w końcu odbiera jej głos, przypomina dziewczynkę chorą na raka, na leczenie której została przeprowadzona loteria fantowa, w której przygotowaniu grupa młodzieżowa brała aktywny udział. Młodzi włączyli się także w akcję „Otul aniołka”, która polegała na zbieraniu materiałów do wykonania pośmiertnych rożków i becików dla dzieci, które zmarły przed urodzeniem. – Bardzo dużo zebrałyśmy takich materiałów – podkreślają dziewczyny. – Pomaganie daje nam wiele radości – podkreśla Zuza.
Misja
Jeśli jakaś wspólnota w parafii nie ewangelizuje i nie przyciąga innych do Boga, to staje się niepotrzebna. Z tym wzywaniem grupa młodzieżowa wydaje się sobie radzić, wszak, jak wynika z opowieści dziewczyn, ma ona siłę przyciągania, dlatego do niej należą. Trzeba jednak podkreślić, że dziewczyny pochodzą z religijnych rodzin, które nie stawiają przeszkód w uczestnictwie w grupie. Co więcej, chętnie współpracują chociażby przywożąc swoje dzieci na spotkania i odwożąc po nich do domu. Młodzi mają też wrażliwość na potrzeby misji na świecie. Współorganizują grupy Kolędników Misyjnych, wspierają też siostrę Martę pracującą w parafii w przeprowadzeniu sprzedaży bułeczek, z których dochód jest przeznaczany na misje. Co jednak z tymi rówieśnikami, którzy żyją na marginesie parafii, a czasem poza nią? – W naszej klasie była dziewczyna, która nie chodziła na religię. Bardzo fajna osoba, ale wydawało nam się, że brakuje jej bliskości Boga. Słowa są czasem za małe, więc postanowiliśmy stworzyć małą grupkę, która będzie się za nią modlić koronką do Bożego Miłosierdzia – opowiada Marcelina. Czy młodzi należący do grupy mają taką listę swoich rówieśników, których należałoby objąć modlitwą, duchowym wsparciem, by znaleźli swoją drogę do Boga? To zadanie pozostaje otwarte… – Jeśli chcemy kogoś zapalić, musimy sami płonąć – podkreśla Marcelina.