Nasi misjonarze męczennicy

Nadzwyczajny Miesiąc Misyjny już minął. Dziś, w uroczystość Wszystkich Świętych, chcemy przypomnieć tych, którzy oddali swoje życie za wiarę i w służbie człowiekowi na misjach.

Ks. Jan Czuba.   Ks. Jan Czuba.
Wydział Misyjny

ks. Jan Czuba

Od śmierci Roberta mijają cztery lata. 27 października 1998 r. na misji w Loulombo w Kongu zostaje zastrzelony ks. Jan Czuba, wywodzący się ze Słotowej.

Spełniając swoją zwyczajną, codzienną posługę misyjną, ks. Jan zaangażował się w budowanie pokoju między zwaśnionymi plemionami. O bycie mediatorem w tej sprawie poprosiły go nawet miejscowe władze. Wiedząc o grożącym mu niebezpieczeństwie na misji, postanowił tam wrócić z urlopu w rodzimej diecezji, mimo że odradzano mu wyjazd. Dwa dni przed śmiercią napisał do kolegi księdza: „Zostaję na miejscu do końca”.

Jest pochowany w Loulombo.

O ks. Janie najbardziej pamiętają uczniowie Zespołu Szkół jego imienia w Słotowej, ale także mieszkańcy parafii Bobowa, gdzie pracował przed wyjazdem na misje przez cztery lata. Z początku nieśmiały, dał się poznać jako człowiek z charyzmatem pomagania parafianom będącym w ciężkiej potrzebie, współanimator parafialnego teatru, duszpasterz młodzieży.

W bobowskim kościele znajduje się epitafium ks. Czuby, a w parafialnej bibliotece minimuzeum pamiątek po niezapomnianym wikariuszu. Klerycy tarnowskiego WSD mogą poznać ks. Czubę dzięki Sali Misyjnej, która nosi jego imię. Zaś wszyscy diecezjanie, tak duchowni, jak i świeccy, udając się na rekolekcje, oazy, dni formacji do misyjnego ośrodka rekolekcyjnego w Czchowie-Kozieńcu, który nosi imię męczennika za wiarę i pokój.

S. Czesława Lorek.   S. Czesława Lorek.
Archiwum zakonne

s. Czesława Lorek

Siostra Czesława Lorek ze zgromadzenia Sacre Coeur pochodziła z parafii Trzetrzewina, a dokładnie z Biczyc Górnych. Wyjechała na misje do Afryki w 1984 roku. W liście do przełożonej tak napisała o swojej decyzji: „Z całym zaufaniem oddaję się w ręce Tego, który mnie wybrał, powołał i teraz również kieruje do mnie nowy apel, by złożyć jeszcze większą i całkowitą ofiarę z mego życia, z mej Ojczyzny, by iść do kraju, który On mi wskaże. Ja pragnę jedynie pełnić Jego wolę i odpowiedzieć na Jego wezwanie: »Oto ja, poślij mnie«. Jestem »ubożuchna«, nie mam wiele »pieniążków«, »talentów«, ale wszystkie pragnę oddać na przysporzenie Jemu chwały przez głoszenie i świadczenie całym życiem, że Bóg jest Miłością!”.

Na misjach w ówczesnym Zairze pracowała przez 19 lat. Współsiostry nazywały ją „La Czes”. 11 maja 2003 r., przed przygotowaniem kościoła na kolejną Mszę św., została napadnięta i pobita. Sprawcą był 18-letni Olivier, jej uczeń, były ministrant, którego przygotowywała do I Komunii św. Siostry znalazły ją jeszcze żywą. W szpitalu po odzyskaniu świadomości przebaczyła swojemu oprawcy. Niestety zmarła 21 maja 2003 roku.

Jeszcze podczas pobytu w rodzinnej Trzetrzewinie w 1991 r. mówiła, że jej powołaniem było złożyć swoje życie na służbę ludziom. „Bóg przyjął moją ofiarę. On mi zaufał i posłał”.

W trzetrzewińskim kościele znajduje się tablica pamiątkowa dedykowana s. Czesławie. O swojej rodaczce uczą się dzieci ze szkoły w Biczycach Górnych, która nosi imię misjonarki


Tekst jest fragmentem artykułu, który ukazał się w numerze 43/2019 "Gościa Tarnowskiego".

« 1 2 »
oceń artykuł Pobieranie..