Nadzwyczajny Miesiąc Misyjny już minął. Dziś, w uroczystość Wszystkich Świętych, chcemy przypomnieć tych, którzy oddali swoje życie za wiarę i w służbie człowiekowi na misjach.
bł. o. Zbigniew Strzałkowski
Najbardziej znany z nich to błogosławiony już o. Zbigniew Strzałkowski, który razem z o. Michałem Tomaszkiem został zamordowany z nienawiści do wiary i Kościoła w peruwiańskim Pariacoto 9 sierpnia 1991 r. przez terrorystów z Komunistycznej Partii Peru „Świetlisty Szlak”.
O ojcu Zbigniewie najbardziej pamięta jego rodzinna, podtarnowska Zawada, w której systematycznie odprawiana jest nowenna do błogosławionego przy jego relikwiach, a miejscowa szkoła co roku organizuje sportowy memoriał ku czci swojego krajana.
Relikwie bł. o. Zbigniewa znajdują się również w tarnowskiej katedrze, gdzie został on ochrzczony, a także w kilku innych parafiach diecezji.
Robert Gucwa.kl. Robert Gucwa
Od męczeńskiej śmierci o. Strzałkowskiego i o. Tomaszka minęły zaledwie trzy lata, kiedy - tym razem w Afryce - został zamordowany kleryk Stowarzyszenia Misji Afrykańskich Robert Gucwa, pochodzący z par. MB Królowej Polski w Tarnowie-Mościcach. Było to 15 listopada 1994 roku.
Robert był jednym z pierwszych alumnów SMA w Polsce po II wojnie światowej. Na studia teologiczne został wysłany do Bangui w Republice Środkowej Afryki, gdzie podczas napadu na dom formacyjny został zastrzelony przez bandytów.
- Był człowiekiem poważnym, wiedział, czego chce i do czego dąży. Był wszechstronnie uzdolniony: intelektualnie, językowo, muzycznie, sportowo i w relacji z innymi ludźmi - mówił „Gościowi Tarnowskiemu” ks. Wacław Krzempek. Kiedy napastnicy szukali przełożonego domu, Robert podał się za niego, chcąc go ochronić. - Pod kontrolą bandytów wyszedł na zewnątrz. Tam udało mu się uwolnić. Pobiegł do księży kombonianów, ale ci nie mogli wezwać pomocy, gdyż napastnicy wcześniej odcięli linię telefoniczną. Robert zdecydował się szukać pomocy na policji, dokąd musiał udać się pieszo. Niestety po drodze spotkał jednego z bandytów, który z bliskiej odległości strzelił do niego z pistoletu. Pierwsza kula raniła go w brzuch, a druga, śmiertelna, przeszyła mu klatkę piersiową. Zginął na miejscu - wspominał ks. Wacław, naoczny świadek tych tragicznych wydarzeń.
Afryka, jak wielokrotnie opowiadał, była jego miłością. Chciał tam jechać, choć mama namawiała go, by wstąpił do seminarium diecezjalnego. - Tam, w Afryce, też czekają... - powiedział rodzicom.
Dziś najwięcej Robercie można się dowiedzieć, jadąc do Piwnicznej-Zdroju, gdzie znajduje się dom formacyjny SMA jego imienia. Na jednym z malowideł w kaplicy łatwo można go rozpoznać, uśmiechniętego, w białej szacie, rozmawiającego z ukochanymi przez siebie Afrykanami.
O swoim rodaku pamięta też rodzinna parafia. W miejscowym kościele znajduje się tablica pamiątkowa. Swego czasu przyznawano też podczas festiwalu filmowego „Vitae valor” nagrodę „Semen” im. Roberta Gucwy przyznawaną jako wyróżnienie dla młodych, którzy swoim myśleniem i działaniem nadają życiu wartość, głębszy sens. Festiwal już się nie odbywa, więc i nagroda poszła w zapomnienie.