W ciągu minionych 12 miesięcy odeszli do domu Ojca, ale zostawili głęboki ślad w sercach wielu ludzi.
Justyna Drąg
Młoda dziewczyna, która wyzwoliła w tysiącach ludzi maksimum dobra. Zmarła 13 czerwca.
Przez 8 lat walczyła z guzem mózgu. O swojej chorobie dowiedziała się, mając 15 lat. Lekarze nie dawali jej wielkich szans na wyzdrowienie. To był rzadki typ nowotworu. Nadzieję dało leczenie w klinice w Meksyku, które mogła podjąć dzięki pomocy wielu ludzi dobrego serca. Dla niej mieszkańcy Łęgu Tarnowskiego (i nie tylko) przeprowadzili wiele akcji charytatywnych. Organizowano na jej leczenie zbiórki podczas koncertów, festynów, aukcji, sprzedaży ciasta. Podjęto wiele modlitewnych inicjatyw o uzdrowienie dla niej. Historia dziewczyny i chęć pomocy jej wyzwoliła w ludziach maksimum dobra.
"Widzę, że moja choroba staje się dla innych impulsem, żeby zrobić coś dobrego, zbliżyć się do Boga, bo wiem, że modli się za mnie wiele osób. Ta modlitwa jest mi potrzebna, ale też zmienia ludzi, którzy się modlą" - mówiła ponad rok temu w rozmowie z nami.
"W gimnazjum pisałam wiersze i piosenki. Dwa miesiące przed chorobą napisałam też jedną dla Jezusa. Powtarza się tam fraza »Zaufaj Panu, On wszystkim jest. Miłością, mądrością, On kocha cię«. Trochę to było prorocze. Zaufanie Bogu jest jednak kluczem do mojego życia. Cokolwiek się stanie" - opowiadała.
"To był prawdziwy anioł. Dzielnie walczyła, a w tym wszystkim nie traciła wiary i radości życia. To ona dawała siłę innym" - mówią jej koledzy z Katolickiego Stowarzyszenia Młodzieży, które także zaangażowało się w pomoc koleżance.