S. Pacyfika Pławecka: "Naszym zadaniem jest pokazywanie, że można naśladować Jezusa bardziej z bliska poprzez czystość, ubóstwo, posłuszeństwo".
O zadaniach osób konsekrowanych, żyjących i działających w domach zakonnych i klasztorach na terenie diecezji tarnowskiej, mówi s. Pacyfika Pławecka, józefitka, diecezjalna referentka zakonna:
"Rola osób konsekrowanych była, jest i będzie ważna w życiu Kościoła diecezjalnego przede wszystkim przez to, że staramy się być wierni charyzmatom ofiarowanym poszczególnym zakonom, zgromadzeniom i instytutom. To jest warunek oddziaływania na życie duchowe diecezji, która ma prawo do tego, abyśmy dawali przykład wierności radom ewangelicznym. Choć jako zgromadzenia działamy globalnie, to jednak żyjemy w konkretnym Kościele lokalnym i mamy wobec niego obowiązki, które dzielimy razem z duchownymi diecezjalnymi świeckimi, tworząc jedną wspólnotę, która chce być na wzór Chrystusa.
Nasze działania można zmierzyć ilością placówek parafialnych, domów zakonnych, przedszkoli, szkół czy różnych domów i ośrodków pomocy. Jednak to, co jest ważniejsze, istnieje w ukryciu. To życie duchowe – modlitwa, umartwienia, cierpienie, środki ubogie, które budują Kościół od środka. Przykładem są klasztory klauzurowe, które po ludzku patrząc, są pasywne w życiu społecznym, publicznym. A jednak stanowią one potężne zaplecze modlitewne dla całej diecezji. Ponadto wszystkie nasze domy zakonne są ośrodkami modlitwy. W naszym domu w Tarnowie są 53 siostry. Wiele z nich nie może już pracować, ale daje Kościołowi modlitwę i cierpienie.
Naszym zadaniem jest także pokazywanie, że można naśladować Jezusa bardziej z bliska poprzez czystość, ubóstwo, posłuszeństwo. W zwariowanym świecie, o ile jesteśmy wierni powołaniu, stajemy się znakiem sprzeciwu, pytajnikiem sumienia. Nie jest to proste, ponieważ każdy z naszych ślubów jest dzisiaj przez świat kwestionowany. Czystość przez rozwiązłość, ubóstwo przez chęć posiadania czy posłuszeństwo przez samowolę. To jest zresztą wyzwanie dla nas, ale i dla młodego pokolenia, któremu bardzo trudno jest usłyszeć głos powołania do takiego, jak nasz stylu życia. Widać tutaj wielką potrzebę indywidualnego towarzyszenia młodym w ważnych momentach ich życia. A także to, by księża wspierali nas w dziele powołań.
Mamy świadomość, że rośnie przestrzeń peryferii kościelnych. Rodzice dzieci posyłający je do naszych placówek nierzadko są obojętni religijnie albo na granicy odejścia od Kościoła. Jeszcze jednak mają do nas zaufanie i to jest kapitał, który można wykorzystać dla ich pozyskania dla Boga".