"Zdarza się, że osoby religijne i praktykujące nie potrafią zrozumieć człowieka potrzebującego, krytycznie go oceniają, jeśli dowiedzą się, że korzysta z pomocy Caritas".
Trwający V Synod Diecezji Tarnowskiej skłania wielu ludzi w parafiach do głębokiej refleksji nad problemami życia Kościoła. Ostatnia niedziela synodalna poświęcona była parafii, jako szkole i wspólnocie miłosierdzia.
- Co miesiąc Zespół Synodalny przy naszej parafii zwraca się do mieszkańców Brzeska z prośbą o zapoznanie się z ankietą i włączenie do tematyki „zadanej” nam przez Komisję Synodalną. Na wypowiedzi pisemne czeka w kościele skrzynka lub wirtualna skrzynka pocztowa. Szkoda tylko, że odpowiedzi na ankiety nie są liczne, bo te, które otrzymujemy są świadectwem dużej wiedzy respondentów na tematy parafialnej rzeczywistości i troski, by było lepiej - pisze na stronie internetowej parafii pw. św. Jakuba w Brzesku Maria Dziwiszewska.
Logo V. Synodu Diecezji Tarnowskiej. V. Synod Diecezji TarnowskiejNa styczniowy temat wpłynął co prawda jeden głos, ale bardzo mądry, wyważony, choć anonimowy. Cytowany jest na stronie internetowej brzeskiej parafii.
„Z moich obserwacji wynika, iż obecnie zmniejszyła się liczba osób żyjących w skrajnym ubóstwie. Duży wpływ miały na to programy społeczne realizowane przez Rząd RP. Ludzi potrzebujących wsparcia nigdy nie braknie, gdyż są osoby niezaradne życiowo lub uchylające się od pracy, uwikłane w różne nałogi. Te osoby nie włączają się w życie parafii, a wręcz są nieraz wrogo nastawione do Kościoła, ale niekiedy chętnie skorzystałyby z pomocy materialnej ofiarowanej im przez „Caritas” parafialną.
Zdarza się, że osoby religijne i praktykujące nie potrafią zrozumieć człowieka potrzebującego, krytycznie go oceniają, jeśli dowiedzą się, że korzysta z pomocy „Caritas”, a przecież każdy posiada swoją godność i jeżeli zwróci się o pomoc, to myślę, że rzeczywiście znalazł się w krytycznej sytuacji.
Na terenie naszej parafii działa prowadzona przez MOPS noclegownia dla bezdomnych mężczyzn. Nocują tam osoby, które z różnych przyczyn nie mają domu. Często borykają się z chorobą alkoholową i nie mają żadnych perspektyw na zmianę swojego losu i statusu społecznego. Oni potrzebują kontaktu z innymi. Gdy się z nimi rozmawia, czują się lepiej, bo ktoś się do nich odezwał, bo traktuje ich godnie i nawet potrafią podziękować za to, że poświęciło im się trochę czasu i uwagi. Niekiedy otwierają się i opowiadają swoje pogmatwane historie.
Wydaje mi się, że istnieje potrzeba uwrażliwienia parafian na takie osoby, by nie patrzyli na nich, jak na kogoś gorszego, ale zobaczyli w nich człowieka i brata, bo wszyscy jesteśmy dziećmi jednego Boga. Nawet, jeśli nie możemy im pomóc, to przynajmniej nie potępiajmy ich, módlmy się za nich, a może nawet dobre słowo, które do nich skierujemy, rozpali w nich chęć pracy nad sobą i podjęcie próby zmiany swojego życia i losu”.