Nowy numer 11/2024 Archiwum

Marzyliśmy o domu w Polsce przejdź do galerii

W 80. rocznicę pierwszej wywózki na Syberię w WSD w Tarnowie odbyła się promocja książki "Tułaczy los rodziny Sakowiczów" z udziałem sybiraka Olgierda Sakowicza.

W piątek 28 lutego w Wyższym Seminarium Duchownym w Tarnowie wspominano 80. rocznicę pierwszej wywózki Polaków na Syberię. Miała ona miejsce 10 lutego 1940 roku.

Podczas Mszy św. w seminaryjnej kaplicy ks. dr Jacek Soprych, rektor WSD i kapelan Sybiraków podkreślił, że zesłani Polacy są bohaterami. - Na nieludzkiej ziemi nie straciliście człowieczeństwa, zachowaliście narodową tożsamość, a wiara w Boga dawała wam nadzieję, że kiedyś powrócicie do Polski - mówił do obecnych Sybiraków ks. Soprych.

Po Mszy św. zaproszeni goście, w tym Sybiracy, członkowie Rodziny Katyńskiej, kombatanci oraz dzieci i młodzież z tarnowskich szkół, które kultywują pamięć o zesłanych, przeszli do auli, gdzie odbyła się druga część rocznicowych obchodów.

Historię zsyłek Polaków na Wschód przypomniał dr Paweł Naleźniak z IPN w Krakowie. Prelegent przypomniał, że zsyłki i deportacje ludności nie były pomysłem sowieckim, lecz jeszcze carskim.

- Polacy byli wywożeni m.in. za udział w powstańczych zrywach niepodległościowych - mówił dr Naleźniak podkreślając, że oprócz czterech wielkich zsyłek Polaków w latach 1940 - 1941, miały miejsce inne, zwłaszcza po tym, kiedy Polska straciła kresy wschodnie po ustaleniu granic w 1921 roku, a także wówczas, kiedy Sowieci napadli na Polskę 17 września 1939 roku. - Kolejna fala deportacji miała też miejsce w 1944 roku i głównie dotyczyła żołnierzy. Zsyłki Polaków trwały co najmniej do śmierci Stalina w 1953 roku - mówił prelegent.

Śmiertelność wśród wywożonych była bardzo wysoka. Polaków przewożono w przepełnionych bydlęcych wagonach bez jedzenia, picia. Zwłoki zmarłych wyrzucano bezpośrednio z pociągów. Jedni szacują, że podczas samych czterech deportacji zostało wywiezionych w głąb Rosji 1 mln 700 tys. IPN twierdzi, że liczba ta wynosiła 700 tys. bardzo wysoka była śmiertelność tak w czasie wywózki, jak i podczas niewolniczej pracy w gułagach, kopalniach, sowchozach.

- Władze Polski twierdzą, że życie straciło 270 tysięcy wywiezionych, czyli 20 procent z ogółu deportowanych - mówił przedstawiciel IPN. Sowieci chcieli się najpierw pozbyć wszystkich, którzy mogli stworzyć niepodległościowe podziemie. Później nie oszczędzali nikogo.

Mapa miejsca zesłania rodziny Sakowiczów.   Mapa miejsca zesłania rodziny Sakowiczów.
ks. Zbigniew Wielgosz /Foto Gość

Wśród deportowanych na daleki wschód Rosji była rodzina Olgierda Sakowicza, który urodził się w Wilnie w 1930 roku. 20 czerwca 1940 roku w domu Sakowiczów pojawili się rosyjscy żołnierze i kazali się spakować całe rodzinie. Mama Olgierda, jego siostra Matylda i on zostali zesłani na Syberię. Najpierw jechali zatłoczonym bydlęcym wagonem, a później płynęli barkami do jednego z sowchozów w Barnanuł w Ałtajskim Kraju. Matka z córką i synem zamieszkała w ziemiance.

- Mama i siostra pracowały w polu, a ja byłem wolnym strzelcem. Co prawda zacząłem tam chodzić do szkoły, kiedy jednak okazało się, że nie chcę się uczyć po rosyjsku, zostałem z niej wyrzucony. Mając kilkanaście lat nie musiałem pracować w sowchozie, natomiast moim zadaniem było pomóc matce i siostrze w zdobyciu żywności i opału. Rosyjscy koledzy nauczyli mnie polować na susły, krety, piżmaki i chomiki. Poznałem jadalne rośliny stepowe. Łowiłem ryby. Mama wszyła mi w spodnie wewnętrzne kieszenie, w których mogłem wynosić niepostrzeżenie zboże ze spichlerza - opowiadał Olgierd Sakowicz podkreślając, jak bardzo trzeba było się starać o zdobycie jedzenia. - Tęskniliśmy za ojczyzną i mieliśmy nadzeję, że kiedyś tam wrócimy, ale nie mówiło się o tym głośno - dodawał sybirak.

Zobacz film zrealizowany przez Dariusza Zaróda podczas spotkania pana Olgierda z uczniami XX LO w Tarnowie:

Sybirak - Olgierd Sakowicz, wspomnienia
Dariusz Zaród

Zsyłka trwała przez pięć lat, jednak do Polski wrócili dopiero w 1946 roku. Matka z siostrą zamieszkały w końcu w Lubomierzu na Dolnym Śląsku, on zaś w Suwałkach. Olgierd skończył gimnazjum mechaniczne w Ełku, a po maturze dostał przydział pracy w Zakładach Mechanicznych w Tarnowie. Udało mu się podjąć studia z mechaniki na Politechnice w Krakowie, które ukończył z tytułem inżyniera. W Tarnowie poznał swoją przyszłą żonę, ożenił się i został ojcem dwojga dzieci. Ojciec Olgierda wrócił z zesłania z wojskiem Andersa i pozostał w Anglii. Udało się dołączyć do niego matce. Syn zobaczył go dopiero po 25 latach od zsyłki.

Z okazji promocji książki przygotowano wystawę prezentującą m.in. rzeźby Olgierda Sakowicza.   Z okazji promocji książki przygotowano wystawę prezentującą m.in. rzeźby Olgierda Sakowicza.
ks. Zbigniew Wielgosz /Foto Gość

Pan Olgierd jest z zamiłowania rzeźbiarzem. Jest autorem Drogi Krzyżowej w Chrząstowej i Ławnicy k. Mielca, rzeźby Matki Bożej Katyńskiej w kościele pw. NMP w Tarnowie, emblematu i tablicy na pomniku Sybiraka w Tarnowie. Niektóre z jego prac znajdują się także w Wielkiej Brytanii, USA i Zjednoczonych Emiratach Arabskich.

Wspomnienia pana Olgierda zostały włączone w nowowydaną książkę „Tułaczy los rodziny Sakowiczów”. - Znalazły się w niej m.in. pamiętniki mojej babci, ciotki i taty – mówi Bogdan Sakowicz podkreślając nie bez wzruszenia, że ojciec i mama nauczyli go pracowitości, szacunku do ojczyzny, pokory i miłości do Boga. - Z Nim można naprawdę ułożyć sobie szczęśliwe życie - mówił syn pana Olgierda prezentując książkę o swojej rodzinie.

« 1 »
oceń artykuł Pobieranie..

Zapisane na później

Pobieranie listy