Bp Leszek Leszkiewicz bierzmował młodych z Żegociny, Kamionnej, Nowego Wiśnicza, Kobyla, Muchówki i Starego Wiśnicza.
W czwartek 5 marca bp Leszek Leszkiewicz bierzmował młodych w Żegocinie. Do sakramentu przystąpiło 35 osób z parafii Żegocina oraz 15 z parafii Kamionna.
Tego samego dnia wieczorem uroczystość bierzmowania odbyła się w kościele parafialnym w Nowym Wiśniczu. Tutaj sakrament dojrzałości chrześcijańskiej przyjęły 164 osoby z parafii Kobyle, Muchówka, Nowy Wiśnicz i Stary Wiśnicz.
Na początku homilii bp Leszek Leszkiewicz zapytał rodziców, czy patrząc na swoje dzieci, na to, jak żyją, są przekonani, że pójdą do nieba. Podobne pytanie biskup zadał młodym. Zachęcił ich do zastanowienia się, czy ich rodzice pójdą do nieba.
- W codziennym życiu stawiamy sobie różne cele, mniej i bardziej ważne. Jednak najważniejszym celem człowieka wierzącego jest niebo, życie wieczne z Bogiem, komunia z Ojcem, Synem i Duchem Świętym. Temu nadrzędnemu celowi powinny być podporządkowane wszystkie inne, bo cóż za korzyść ma człowiek, jeśli zyska cały świat, a na duszy szkodę poniesie i straci niebo? - pytał retorycznie bp Leszek.
Bierzmowani z Kamionnej.Kaznodzieja zwrócił uwagę, że podstawą w dążeniu do nieba jest uznanie pierwszeństwa Boga. - On jest jedynym Panem, któremu powinniśmy służyć, którego wola jest najważniejsza. W drodze do Boga napotykamy na wiele trudności, które nierzadko stwarzamy sami poprzez złe decyzje, nietrafione plany, grzechy. Dlatego Jezus wzywa nas, abyśmy prosili Boga o dar życia wiecznego, stale Go poszukiwali, pukali do drzwi Jego miłosierdzia. Bóg nie poda nam kamienia zamiast chleba, lecz da nam samego Siebie. Z naszej strony konieczna jest otwartość na Jego działanie, tęsknota za Nim i stałe pragnienie bycia z Nim na zawsze. Wtedy codzienność nabiera sensu, ponieważ służy naszemu szczęściu - tłumaczył biskup.
Zachęcił rodziców, świadków i młodzież do troski o siebie nawzajem. - Nie tylko rodzice powinni starać się o zbawienie swoich dzieci, ale i dzieci względem rodziców. Do nieba idziemy wspólnie i każdy na swój sposób jest odpowiedzialny za szczęście wieczne drugiego. Czasem trzeba kogoś pokierować, wskazać drogę, czasem zawrócić ze złej przez upomnienie. Ta troska bywa okupiona modlitwą, cierpieniem łzami, o czym wiedzą rodzice, którzy zauważyli, że ich dzieci odeszły od Boga. Tego dramatu doświadczają nieraz i dzieci widząc błędy popełniane przez rodziców. Dlatego jest nam dany Duch Święty, abyśmy wspólnie się o siebie troszczyli, a gdy trzeba, jednie drugich nieśli - mówił kaznodzieja.