A jakie refleksje budzi w Was niedziela w domowym Kościele?
Kilka osób podzieliło się z nami świadectwem z przeżycia ostatniej niedzieli w domu, rodzinną Mszą św. po raz pierwszy w życiu przeżytą w telewizyjnym pokoju.
Czas jest wyjątkowy. Trudny, inny, jakiego nigdy nawet nie mogliśmy sobie wyobrazić. Bo komu by przyszło do głowy, że nie będziemy mogli wszyscy jako wspólnota uczestniczyć w Mszy św. w kościele, że dostęp do niej w Polsce może stać się utrudniony?
Zdaje się, że ten czas może być też łaską. Czasem, kiedy możemy zatęsknić za Panem, a - jak zauważa Alicja - miłość potrzebuje tęsknoty. Poczytajcie.
Pokażcie wasze domowe ołtarzyki, może dla innych staną się inspiracją. Beata Malec-Suwara /Foto GośćKierujemy do Was jednocześnie prośbę, żebyście podzielili się tym, jak Wy przeżyliście ten czas, jakie refleksje w Was wzbudził i czego Was uczy. Pokażcie Wasze domowe ołtarzyki, może dla innych staną się inspiracją. Prosimy, przesyłajcie je na nasz adres tarnow@gosc.pl. Dzielmy się świadectwem z innymi. Każdy z nas go potrzebuje.
Po raz pierwszy "poszliśmy na Mszę św." do telewizyjnego pokoju
"To niesamowite, a zarazem namacalne, jak zmienia się nasze postrzeganie świata. Wszystko, co było normą, rutyną, czymś naturalnym, w ciągu tygodnia zmieniło się tak bardzo, że musimy na nowo ustawiać swoje priorytety. Moja 4-osobowa rodzina po raz pierwszy ,,poszła na Mszę św. " do pokoju telewizyjnego. To już nawet dziwnie brzmi.
Bardzo nieporadnie przyszło nam się zachowywać, bo czy tylko siedzieć, czy wstawać, czy śpiewać, czy tylko w milczeniu się modlić? Ogromne wrażenie ta Eucharystia wywarła na moim synu, bo w każdą niedzielę i święta służy jako lektor w kościele. Teraz siedział i trochę się nudził. Próbowałam nadać tej Eucharystii duchowy wymiar, ale chyba z marnym skutkiem. Myślę, że następnym razem będzie lepiej. Wieczorem śpiewaliśmy Gorzkie Żale".
Hanna z Tarnowa
Nawet teraz nie jestem w stanie pohamować łez
"Przeżycie rodzinnej Mszy św. on-line dla mnie i mojego męża było niezwykle wzruszającym doświadczeniem. Widok księży odprawiających Mszę św. w prawie pustym kościele był dla mnie przejmujący. Nawet teraz nie jestem w stanie pohamować łez, kiedy o tym piszę. Tęsknota za przyjęciem Komunii św. i za żywą modlitewną wspólnotą - to uczucia ,które mam w sercu. Myślę, że ta nowa sytuacja pozwoli zrewidować też naszą postawę wobec kapłanów - trzeba dziękować, że są, i modlić się o nowe powołania. Obyśmy nigdy nie musieli być skazani tylko na wirtualne nabożeństwa...".
Agnieszka z Tarnowa
Do tej pory to było takie oczywiste…
"Ostatnia niedziela była dla wielu z nas inna, wyjątkowa… Z uwagą śledziliśmy komunikaty Ministra Zdrowia, które poskutkowały, m.in. Dekretem Księdza Biskupa Ordynariusza o świętowaniu niedzieli w domach.
W naszej rodzinie już w sobotę zdecydowaliśmy, że niedzielną Mszę świętej będziemy uczestniczyć w domu… Po przejrzeniu propozycji transmisji radiowych i telewizyjnych wybraliśmy Mszę św. emitowaną o godz. 11 z Jasnej Góry. Postanowiliśmy, że przygotujemy się do tej Mszy tak, jakbyśmy mieli iść do kościoła. Włożyliśmy odświętne ubrania, na komodzie obok telewizora postawiłam zapalone świece – symbol Jezusa Chrystusa, który dla nas ludzi jest Światłem i Nadzieją w tych trudnych chwilach. Uczestniczyliśmy we Mszy Świętej – tak jakbyśmy byli w świątyni. Komunię świętą przyjęliśmy duchowo.
Potem o godz. 17 znów za pośrednictwem telewizji uczestniczyliśmy w nabożeństwie Gorzkich Żali. Odmówiliśmy potem cząstkę Różańca w intencji naszego zmarłego kuzyna Grzegorza. Wiadomość o jego śmierci otrzymaliśmy rano. Ta modlitwa zjednoczyła całą naszą liczną rodzinę – rozsianą po kilku miejscowościach. Dzięki telefonom mogliśmy o jednej porze uklęknąć do modlitwy w intencji śp. Grzesia i Jego bliskich.
O godz. 20.30 dzięki transmisji internetowej zjednoczyliśmy się z kapłanami i osobami konsekrowanymi we wspólnej modlitwie różańcowej o powstrzymanie epidemii, uzdrowienie chorych, światło Ducha Świętego dla rządzących, siły i potrzebne łaski dla personelu medycznego oraz wszystkich służb bezpośrednio zaangażowanych w pomoc ludziom potrzebującym.
Ta niedziela była inna, trochę dziwna. Nie wyobrażam sobie niedzieli bez Mszy św. w kościele. Czasami zdarzało się, że z powodu choroby byłam zmuszona zostać w domu, ale teraz okoliczności były inne… Myślę, że nie tylko mnie nasunęła się refleksja – jak bardzo nie doceniamy możliwości uczestnictwa w niedzielnej Mszy św. w naszych parafiach, kościołach. Do tej pory to było takie oczywiste… A teraz? Tak naprawdę nie wiemy, jak dalej potoczy się nasze życie. Trzeba wierzyć i mieć nadzieję… na lepsze jutro. Wszystko jest po coś".
Agnieszka z Brzeźnicy
Miłość potrzebuje tęsknoty
"Na początku bałam się o tę Eucharystię, o to czy będę umiała się skupić, spotkać się z Jezusem, otworzyć się na przyjęcie Komunii duchowej. Wydawało mi się to nienaturalne. Było to dla mnie trudne, tym bardziej, że mój dom raczej z miejscem modlitwy mi się nie kojarzy. Było to też pokonanie siebie. Zaczynając od tego, że trudno było się zmotywować, żeby wyjść z piżamy i ubrać się tak jak zazwyczaj do kościoła, a kończąc na przełamaniu duchowym. Zastosowałam się do zaleceń naszej diecezji. Postawiłam Krzyż, zapaliłam świecę, otworzyłam Słowo Boże. Wszystkie gesty i odpowiedzi zachowałam jak na Eucharystii w kościele.
Ostatecznie uważam, że był to piękny i owocny czas. Uświadomiłam sobie, jak bardzo zamykam Boga w moich schematach, w moim wyobrażeniu Jego obecności i spotkania z Nim, że moje myślenie jest tak bardzo ludzkie, a przecież Bóg jest ponad tym wszystkim. Otworzył Moje serce na niejako nowy dla mnie sposób modlitwy i nową drogę do Niego.
Domowy ołtarzyk Alicji z Tarnowa. arch. domowe AlicjiMyślę, że jest to wyjątkowy czas, w którym mogę na nowo odkryć piękno Mszy św., zatęsknić za namacalnym doświadczeniem sakramentów. Podczas Liturgii Słowa uświadomiłam sobie potrzebę ożywienia nadziei, relacji z Jezusem i to, że ta tęsknota jest potrzebna, bo Miłość potrzebuje tęsknoty i pragnienia jeszcze głębszego spotkania. Myślę, że z tej całej sytuacji, która nas otacza, Bóg wyciągnie wielkie dobro, a ten Wielki Post będzie jeszcze bardziej wyjątkowy i przemieniający serca".
Alicja z Tarnowa
Czujemy się zaszczyceni
"Mieliśmy zaszczyt uczestniczyć z mężem i najstarszymi dziećmi w niedzielnej Eucharystii w kościele, gdyż przypadała 20. rocznica śmierci mojego taty. Oczywiście wymienialiśmy się, ponieważ nie chcieliśmy robić tłumu, żeby ktoś inny mógł być na Mszy św. z zamówioną intencją. Młodsze dzieci pod opieką najstarszego syna Mikołaja w tym czasie uczestniczyły w Eucharystii przez transmisję on-line z naszego kościoła.
Wieczorny Różaniec odmawiamy z dziećmi. W naszym domu mamy swój domowy ołtarzyk modlitwy dopiero od 9 lat, kiedy mój mąż Andrzej zachorował na nowotwór. Wtedy na czas Wielkiego Postu wyrzuciliśmy telewizor z centralnego miejsca w salonie, a jego miejsce zajął duży obraz Jezusa Miłosiernego kupiony przez Andrzeja w Łagiewnikach. Od tamtej pory tam jest nasze miejsce modlitwy. Z czasem przybywało też obrazów różnych świętych i różnych wizerunków Maryi.
Należymy do kręgu Domowego Kościoła, więc modlitwa rodzinna dla naszych dzieci nie jest jakimś novum. Co prawda, nie zawsze się udało z nimi mówić z Różaniec, ale od soboty dzieci wiedzą, że to bardzo ważne modlitwa i nie modlimy się sami, ale w łączności z kapłanami i innymi rodzinami".
Monika ze Słonej k. Zakliczyna
O tym, jak Bóg uleczył Andrzeja, męża Moniki, w Wigilię Paschalną, pisaliśmy w artykule "Cud w Wielką Noc". Jeśli nie znacie tej historii, przeczytajcie: