Dlaczego? Bo skrzydłami Bożej opieki najbezpieczniej.
Tym razem świadectwem przeżycia minionej niedzieli dzieli się z nami Katarzyna Prokopowicz. Kiedy w sobotę po południu przeczytała dekret Biskupa Tarnowskiego po wprowadzeniu stanu zagrożenia epidemicznego, rozpłakała się. Dlaczego?
"Nie mogłam uwierzyć, że to dzieje się naprawdę. Przecież w zeszłą niedzielę byliśmy całą rodziną na Mszy św. Centrum każdej naszej niedzieli była Msza św. i było to dla nas tak oczywiste jak to, że codziennie rano wstaje słońce. Nie wyobrażaliśmy sobie, że może być inaczej. Czy przyzwyczailiśmy się, że tak właśnie jest? Czy Msza święta nam spowszedniała? NIE! Co do tego byliśmy wszyscy zgodni. Każda Msza święta była dla nas ważnym wydarzeniem
Co niedzielę przed wyjściem do kościoła, czytamy czytania i Ewangelię. Zastanawiamy się, co Pan Bóg chce dziś do nas powiedzieć. Przed każdą Mszą św. pytam dzieci, za kogo szczególnie chcą się dziś pomodlić i przyjąć Komunię św.
I właśnie to, że nie będę mogła przyjąć Pana Jezusa bardzo mnie bolało. Chcieliśmy jednak przeżyć tą niedzielę najbardziej uroczyście jak się da. Każdy z nas ubrał się elegancko, tak jak byśmy szli faktycznie do kościoła. Zapaliliśmy świecę, która dla nas symbolizuje obecność Jezusa. Włączyliśmy transmisję Mszy św. z Jasnej Góry. Czuliśmy powagę sytuacji. Płynęły mi łzy po policzkach.
Całą rodziną uczestniczyliśmy czynnie we Mszy św., odpowiadaliśmy na wezwania kapłana, śpiewaliśmy, klękaliśmy i wstawaliśmy tak jak w kościele.
Najtrudniejszy był moment Komunii św. Pragnienie przyjęcia Ciała Pana Jezusa było tak wielkie, że aż to bolało. Staramy się, żeby na każdej Mszy św. przystępować do Komunii św. Kiedy przyjmuję Komunię św. wiem, że On jest we mnie, a ja jestem Jego monstrancją - jak pisał kard. Krajewski - Jezus bierze moje ciało, żeby wyjść z kościoła.
Wiem, że tylko z Nim jestem mocna, On jest moją siłą. Ja jestem trzciną nadłamaną, sama nie mogę nic. Zachwycam się tym, że mój Bóg, Wszechmocny, chce przychodzić do mnie, słabej, grzesznej, niedoskonałej. Przychodzi i wszystko się zmienia. "Tęsknota" to słowo pojawiało się najczęściej w rozmowach z przyjaciółmi sobotniego wieczoru, tęsknota za spotkaniem z Nim.
W poniedziałek rano dostałam wiadomość, że w kościele Matki Bożej Fatimskiej jest adoracja Najświętszego Sakramentu oraz jest możliwość spowiedzi oraz przyjęcia Komunii św. Ucieszyłam się tym bardzo. W niecałą godzinę po jej otrzymaniu pojechałam razem z dziećmi do kościoła. Przyjęliśmy Pana Jezusa do naszego serca, z którego płynęła najpiękniejsza pieśń uwielbienia dla naszego Pana. Bogu niech będą dzięki za kapłanów, którzy w tym trudnym czasie, zachowując wszelkie środki ostrożności umożliwiają spotkanie z Bogiem Miłosiernym w sakramencie pokuty oraz nie zostawiają nas bez Ciała Pańskiego.
Codziennie rodziną klękamy, aby w łączności z całym Kościołem odmawiać Różaniec. Wierzymy, że tylko Bóg jest naszym najlepszym i jedynym zabezpieczeniem. Kryjąc się pod Jego skrzydłami, nic nam nie grozi.
W psalmie 91 jest napisane: „żadna plaga się nie zbliży do twojego namiotu, bo swoim aniołom da rozkaz co do ciebie, że mają cię strzec na wszystkich twych drogach". Ten psalm od dawna wisi wydrukowany na ścianie w naszej sypialni. Jest on naszą codzienną modlitwą. Czytamy go z wielką wiarą i ufnością. Wydaje się jakby Pan Bóg dał nam ten psalm właśnie na ten czas. Jedyne co możemy zrobić, to „mieszkać w cieniu Wszechmocnego i mówić mój Boże, któremu ufam, a On sam nas wyzwoli”.
Katarzyna Prokopowicz
A to kartka z kalendarza Eli z Tarnowa:
Czytaj także:
Zobacz też: