W czasie pandemii szukamy ratunku w Maryi, która poprzez cudowne obrazy rozsiane po całej diecezji wciąż przypomina, że jest z nami w dobrej i złej doli.
Wydawać by się mogło, że w Bochni całą pobożność ludzką musi „zmonopolizować” Matka Boża Różańcowa z bazyliki, która jest zawsze otwarta, stoi w centrum miasta. Dlatego MB Bocheńska bywa nazywaną Maryją na „na każde zawołanie”. Kilka kilometrów od bazyliki stoi jednak jeszcze Murowianka.
Wnętrze kaplicy na Murowiance.Sanktuarium? - To nie byłoby właściwe słowo. Po prostu szczególne miejsce, które upodobało sobie wielu wiernych - przyznaje ks. Kazimierz Kapcia, proboszcz parafii pw. św. Jana Nepomucena, na terenie której stoi kapliczka. Wewnątrz niej skryty jest wielki skarb: figura Matki Bożej Anielskiej. Pochodzi ona z nieistniejącego klasztoru bernardynów. Stamtąd trafiła do Krzyżanowic. Do Bochni przywiózł ją krawiec Gargul, który uprosił u proboszcza oddanie mu figury. Potem podarował ją krewnemu swemu Łapińskiemu, który sprzedał niejakiemu Czyżowi za 2 złote. Ten wypożyczał ją górnikom bocheńskim do stawiania na ołtarzu w Boże Ciało.
Matka Boża z Murowianki.- Jednemu z nich, Michałowi Łosikowi Matka Boża we śnie nakazała udać się do Czyża, gdzie tam czego żąda otrzyma - pisze Janina Kęsek w opracowaniu dotyczącym Murowanki. Wyprosiwszy figurę wraz z braćmi Wincentym i Tomaszem wybudował dla niej kaplicę 1854 roku. Było to wypełnienie wcześniejszego zobowiązania. - Matka braci miała we śnie objawienie, że już jest na świecie człowiek, który ma zbudować kaplicę ku czci Najświętszej Maryi Panny - dodaje Janina Kęsek. Bracia postanowili zatem je wypełnić.
Przed epidemią. Nabożeństwo majowe.- Z chwilą instalacji na Murowance figury Matki Bożej jej kult stawał się coraz żywszy - mówi ks. Kazimierz Kapcia. Michał Łosik prowadził kronikę kaplicy. W niej odnotował 65 łask i cudów. W 1875 roku Morys Szwarc, górnik z Bochni przyniósł do kaplicy dwoje swoich dzieci w wieku 7 i 3 lat, które straciły wzrok. Lekarze orzekli, że tylko cud tu pomóc może. I cud się zdarzył. Po modlitwie rodzice obmyli oczy wodą ze źródełka, które nadal tu wytryska i wrócili do domu. Po południu dzieci zaczęły na powrót widzieć. - Łask, które tu ludzie otrzymali z jest zapewne wiele, ale wielu nie znamy. Wiele z nich pozostaje tajemnicą ludzi, którzy tu się modlą - mówi ks. Kapcia. Ale nie wszystkie. Na bocznym ołtarzu leży księga pamiątkowa. Zapełnia się dość szybko. Ludzie proszą, dziękują, żalą się swojej Matce Niebieskiej. W ciasnym prezbiterium stoją dwa nowe fotele. - Dar młodego małżeństwa, za uzdrowienie ich córeczki - tłumaczy ks. Kazimierz.
Kaplica i plac przed nią zaludnia się w czasie nabożeństw majowych i różańcowych. W tym urokliwym zakątku tłumy są wówczas jak na rynku w dzień targowy. W dni powszednie co rusz ktoś przyjeżdża po wodę do źródełka, przysiądzie na ławce. - Ja tu do Matki Bożej przyszedłem po prostu nabrać sił - przyznaje niemłody już mężczyzna z Kłaja siedzący w południe przed kaplicą.
Tekst ukazał się w "Gościu Tarnowskim" w 2013 roku.