"Bądźcie naśladowcami naszymi: trwajcie wiernie przy Panu Jezusie i Jego św. Kościele katolickim" - napisali.
Parafia w Chełmie jest jedną z najstarszych w diecezji tarnowskiej i jedyną na jej terenie należącą przez kilkaset lat do bożogrobców. Skarbów i cennych pamiątek tam nie brakuje. Są świadkami wielu wieków istnienia Kościoła na tym terenie. Jedne przechowywane są w parafialnym muzeum, inne do dziś zdobią ściany tamtejszego kościoła, a takie jak zabytkowa monstrancja czy złota puszka na komunikanty używane i eksponowane są jedynie przy wyjątkowych okazjach, jedynie kilka razy do roku. W tym kościele spowiadał także ks. Karol Wojtyła, kiedy pracował w pobliskiej Niegowici.
W kościele parafialnym w Chełmie jest wiele skarbów. Na zdjęciu obraz św. Józefa z Dzieciątkiem, ale trzeba też zobaczyć cenną polichromię w kaplicy bocznej czy witraże wykonane przez krakowski zakład Żeleńskiego, w którym powstawały najwybitniejsze dzieła i współpracowali z nim najznamienitsi polscy artyści. Beata Malec-Suwara /Foto GośćNiezwykle interesujące jest też ostatnie znalezisko, którego tutaj się nie spodziewano. Odkryto je przez przypadek. - Wiatr naruszył krzyż, który trzeba było zdemontować z obawy przed zawaleniem. Teraz trwa jego naprawa i za kilka tygodni wróci na swe miejsce. Niezwykle interesujące jednak okazało się to, co znaleźliśmy w kopule krzyża - mówi proboszcz parafii Chełm ks. Andrzej Krajewski.
Miejscowy proboszcz ks. Andrzej Krajewski prezentuje list, jaki przodkowie napisali do swych potomków. Beata Malec-Suwara /Foto GośćW czterech miedzianych rurkach przodkowie ukryli list napisany do swoich potomnych ponad 70 lat temu, a także pieniądze, kilka gazet i zdjęcia m.in. kościoła sprzed remontu. To właśnie zakończenie tej pracy w 1947 roku stało się okazją do wielkiej uroczystości, podczas której poświęcono krzyż na kościele, a w jego kopule schowano pamiątki nie tylko o historycznej wartości.
Z listu dowiadujemy się o szczegółach renowacji, która przypadła na trudne lata powojenne. W czasie wojny gromadzono materiał – blachę miedzianą, drewno i cegłę. "Koszta restauracji wyniosły przeszło 2 miliony złotych, które pokrył ksiądz proboszcz z dochodów młyna (...). Pracowali wszyscy bardzo chętnie i z zapałem, zwłaszcza młodzież" – pisze świadek tych wydarzeń Arkadiusz Jagoda z Krakowa.
Ówczesny proboszcz w Chełmie ks. Tomasz Sandecki, który przy plebanii założył cegielnię, potem młyn gospodarczy, z którego światłem elektrycznym oświetlił kościół i plebanię, tak mówił podczas tego wydarzenia, co zanotowano także we wspomnianym liście: "W tej złoconej kuli zamykamy wraz z dokumentami ozłocone miłością Boga serca nasze. Gdy kiedyś nasi potomni otworzą tę kulę i znajdą te nasze słowa, niech wspomną na nas i niech wiedzą, że ich przodkowie wierzyli w Boga, kochali Go i służyli Mu wiernie. Bądźcie naśladowcami naszymi: trwajcie wiernie przy Panu Jezusie i Jego św. Kościele katolickim".
Do listu dołączyli pieniądze. Ile? Piszemy o tym w tarnowskim dodatku do "Gościa Niedzielnego", który ukaże się już na najbliższą niedzielę.
Miejscowy proboszcz ks. Andrzej Krajewski chce, by znalezisko wróciło na powrót na swe miejsce, a także planuje dołączyć do niego list od współczesnych parafian, może również pieniądze i zdjęcia.
Pooglądajcie skarby chełmskiego kościoła - te niedawno odnalezione i te widoczne od wieków. Parafianie przez wieki dbają o nie.