Dziś święcenia kapłańskie. O minionych latach formacji kapłańskiej mówi jeden z diakonów.
W kościele pw. bł. Karoliny w Tarnowie bp Andrzej Jeż wyświęci dzisiaj na prezbiterów 20 diakonów, którzy tym samym zakończyli 6-letnią formację seminaryjną. O tym, jak te lata minęły, mówi dk. Stanisław Chełmecki:
- Kiedy wielu osobom mówiłem, że już wkrótce święcenia kapłańskie i koniec formacji seminaryjnej, zwykle słyszałem komentarz: "I już VI rok", "A tak niedawno dopiero zaczynałeś", "Ale to szybko przeleciało!". Wtedy zwykle odpowiadałem, że mi osobiście ten czas wcale nie minął szybko. Bynajmniej nie mogę powiedzieć, że 6 lat minęło jak 1 dzień.
Gdy podejdzie się poważnie i zdecydowanie do formacji seminaryjnej, zauważa się, że każdy dzień jest ogromnie ważny. I nie oznacza to, że wszystko zaczyna się dłużyć. Po prostu żaden dzień nie powtórzy się i jeśli został zmarnowany, nie będzie można do niego wrócić. Dlatego tak istotne było dla mnie, aby każdego dnia dać z siebie wszystko. Wtedy, przy takim podejściu, szybko dostrzega się, jak długa droga jeszcze przede mną.
Seminarium ma swój rytm i każdy dzień jest konkretnie zaplanowany. Podobnie jest z poszczególnymi etapami formacji, w trakcie których otrzymywaliśmy określone posługi. Przez pierwsze 2 lata kładzie się ogromny nacisk na formację ludzką, która przygotowuje do dalszych etapów. Na III roku przyjąłem sutannę, która już zewnętrznie pozwalała świadczyć o wybraniu drogi za Jezusem, oraz otrzymałem posługę lektoratu, aby jeszcze głębiej wchodzić w słowo Boże zawarte w Piśmie Świętym. IV rok to przyjęcie posługi akolity i pogłębienie swojej pobożności eucharystycznej - przede wszystkim mogłem już od tej pory trzymać w swoich dłoniach Ciało Chrystusa. Potem jest już tylko bliżej ostatecznej decyzji - przynależeć do Jezusa i przyjąć święcenia (diakonatu na V roku i prezbiteratu na VI).
Gdy wstępując do seminarium byłem pełen obaw, czy poradzę sobie w przyszłości jako kapłan, nie zdawałem sobie sprawy, że w tamtym etapie zupełnie nie o to chodzi. Wszystko ma swój czas, do wszystkiego dojrzewamy powoli, nikt od razu nie rodzi się kapłanem. Potrzebne są tylko cierpliwość i wytrwała praca nad sobą, a efekty formacji będą sukcesywnie się uwidaczniać. I u progu święceń kapłańskich mogę z czystym sumieniem powiedzieć sobie, że pomimo różnych trudności i potknięć, było to wspaniałe 6 lat. I choć nie minęły one jak jeden dzień, na pewno były jedną wielką przygodą w utwierdzaniu się w jednej konkretnej decyzji - oddać się Jezusowi, być blisko Jego Ciała i Krwi oraz prowadzić do Niego innych ludzi.