Dziś mija 80 lat od męczeńskiej śmierci sługi Bożego ks. Ferdynanda Machaya, filipina z oratorium w Tarnowie, i jego 9 współtowarzyszy.
Wydarzyło się to między 4 a 5 rano 5 czerwca 1940 roku. W odwecie za ucieczkę jednego z więźniów z niemieckiego obozu pracy w Leksandrowej (dziś Zakład Karny w Nowym Wiśniczu), Niemcy wybrali 10 więźniów i bestialsko zamordowali. W zasadzie zostali oni wybrani losowo, ale np. por. Jerzy Liban został ponoć wskazany przez nowego naczelnika więzienia. Poza nim i ks. Ferdynandem Machayem zginęli: sędzia Władysław Bobilewicz, prokurator Andrzej Łada-Bieńkowski, Ryszard Pistula, Jan Pistula, Józef Kania, Jiři Kränzler, Bernard Wachs, Izaak Unger.
- Nie ogłoszono żadnego wyroku i egzekucja odbyła się potajemnie. O egzekucji dowiedziano się przypadkiem z przechwałek pijanych selbstschutzów. Przeprowadzona w roku 1946 ekshumacja zwłok pomordowanych wykazała, iż przed śmiercią ich ręce Niemcy skrępowali drutem kolczastym. Wszyscy zabici zostali pochowani we wspólnym grobie na miejscu rozstrzelania – pisze Michał Irzykowski na stronie Towarzystwa Miłośników Ziemi Wiśnickiej.
Miejsce rozstrzelania. Grzegorz Brożek /Foto GośćW 80. rocznicę tego mordu w głębokim wąwozie, na miejscu, w którym w 1961 roku staraniem Edwarda Rojka, ówczesnego dyrektora Zakładu Karnego stanął głaz upamiętniający miejsce mordu i pierwszego pochówku ofiar, odbyła się skromna uroczystość. Modlitwę za zabitych poprowadził ks. Krzysztof Wąchała. Kwiaty w miejscu kaźni złożyła burmistrz Nowego Wiśnicza Małgorzata Więckowska, przedstawiciele instytucji lokalnych, Towarzystwa Miłośników Ziemi Wiśnickiej, szkół, a także kierownictwo Zakładu Karnego z jego szefem, ppłk. Pawłem Jastrzębskim. Oddział składający się z funkcjonariuszy Służby Więziennej oddał salwę honorową. Funkcjonariusze objęli też wartę honorową.
- Warto zauważyć, jak nieludzkie, totalitarne systemy niszczą człowieka, niszczą najlepszą tkankę społeczną, likwidują elity, bo do nich należeli zabici potajemnie, pochowani w głębokim wąwozie zabici 80 lat temu. Zostawiono ich we wspólnym grobie, bez szacunku, bez możliwości pochowania, skazanych na zapomnienie. Ale oni żyją, żyją w naszej pamięci. Chcieli zabić 10 więźniów, zabić też pamięć o nich, ale to się oprawcom nie udało. [...] Są naszymi przewodnikami, bo przekraczają granice doczesności. Zamordowani, dziś jaśnieją blaskiem swojej ofiary. Módlmy się teraz za nich i prosimy też o beatyfikację ks. Ferdynanda Machaya COr, o co starania już trwają od pewnego czasu - mówi ks. Wąchała.
Sługa Boży ks. Ferdynand Machay. filipini.eu- Ks. Ferdynand Machay oddał swoje młode życie w męczeńskiej śmierci za miłość do Boga i do drugiego człowieka. Współwięźniowie zarówno w Krakowie jak i w Wiśniczu poświadczają, że był wśród nich apostołem, nawracał tych, którzy utracili wiarę, podtrzymywał na duchu załamujących się, modlił się i zachęcał innych do modlitwy, oddawał nawet najniższe usługi, wypraszał dla innych różne rzeczy, dodawał otuchy także więzionym starszym kapłanom, sam znosząc cierpliwie nawet najsroższe tortury. Za tę jego niezłomną postawę był znienawidzony przez oprawców i prawdopodobnie już w Krakowie został skazany na śmierć - pisze filipin ks. Rafał Zieliński.
Więcej o ks. Ferdynandzie Machayu COr w "Gościu Tarnowskim" na 21 czerwca.