– Możliwość uczestnictwa dzięki transmisji we Mszy św. np. w Łagiewnikach jest bardzo ważna, ale obecność w ten sposób w swoim kościele parafialnym jest bezcenna – mówi Jan Dziedzina, parafianin.
Koło kościoła w Woli Piskulinej stykają się trzy miejscowości, które tworzą parafię: Wola Kosnowa, Zagorzyn i Wola Piskulina. Wspólnotę tworzy 1800 wiernych. Dwa lata temu parafia zaistniała także w internecie.
Potrzebny
– Transmisja niedzielnej Mszy miała służyć chorym, do których potem szafarze zanosili Komunię.
Wtedy nikt nie sądził, że transmisje okażą się niezbędne – mówi Jan Ruciński, szafarz i organista. Już wtedy budziły zainteresowanie. – Zazwyczaj transmisje oglądano na 50–60 urządzeniach, choć chorych, do których docierali szafarze, było o połowę mniej – informuje proboszcz ks. Grzegorz Skorupa. Ci, którzy oglądali transmisję z kościoła parafialnego, podchodzili do tego rzetelnie. – Na transmisję wnuczek podpinał internet do telewizora; ludzie już wówczas wyciągali ołtarzyki, krzyże, zapalali świece i nie wolno było wtedy wchodzić do pokoju. Starsi mówili, że siedzieli niby w prezbiterium – opowiada Roman Myjak, kościelny z Woli Piskulinej. Robili dokładnie to, co upowszechniło się w czasie pandemii. – Były już wówczas głosy z zewnątrz, że transmisja zabierze nam ludzi z kościoła. Nic takiego nie nastąpiło – przekonuje Jan Ruciński. Mało tego, ludzi było więcej i przychodzili częściej. – Dwa lata temu lokowaliśmy figurę MB Fatimskiej. Wielu ludzi z domów śledziło, jak na sznurach podnosiliśmy ją i umieszczaliśmy w prezbiterium – dodaje Roman Myjak. Maria Czepielak ma kuzynkę w USA, z którą dość często rozmawia, relacjonując jej wydarzenia w parafii. – Kiedyś powiedziała mi: „Ty mi nie mów, bo ja wiem, u kogo był chrzest, u kogo pogrzeb, bo oglądam transmisje” – wspomina pani Maria.
Konieczny
No i przyszła epidemia. – Okazało się, że to, co dotąd było potrzebne, teraz stało się niezbędne – twierdzi Jan Dziedzina, parafianin, a zarazem wójt gminy Łącko. Kiedy był limit pięciu osób w kościele, odbywał się ślub. W kościele ksiądz, młodzi, świadkowie. A przed 250 komputerami i telewizorami ci, którzy modlili się z nowożeńcami. W Wielki Piątek na 902 urządzeniach oglądano transmisję, a domów w parafii jest tylko 400. – Ludzie uczestniczyli w transmisji, a po jej zakończeniu przyjeżdżali na chwilę do kościoła się pomodlić – mówi kościelny. – Dzięki stronie internetowej, pisanym ogłoszeniom, ale i dzięki transmisjom miałem stały kontakt z parafianami – przyznaje ks. Skorupa. Młodszymi i starszymi. – Około 200 seniorów z gminy wcześniej objętych zostało programem Małopolski e-Senior. Były szkolenia z obsługi tabletów, które trafiły ostateczne do beneficjentów. Z terenu parafii programem objętych było chyba 25 seniorów – informuje wójt Jan Dziedzina. Wśród nich była Maria Czepielak. – Nigdy nie jest za późno, by się czegoś nauczyć. Projekt trafił w swój czas, bo w domu w czasie zdalnego nauczania komputery były zajęte, to można było przez tablet utrzymywać kontakt z parafią, załatwiać sprawy – uśmiecha się pani Maria. Dzieci z internetem nie miały problemu. – W szkole było zdalne nauczanie. Na szkolnej stronie, w ramach katechezy, ksiądz proboszcz dzięki kamerom w kościele głosił dwa razy w tygodniu 15-minutowe katechezy – mówi Celina Wnęk ze szkoły w Zagorzynie. Były też konkursy. – Na pytania zadawane w czasie transmisji odpowiadaliśmy mailowo – tłumaczy 13-latka Ola Wnęk. Parafia żyła jako wspólnota dzięki internetowi, dzięki transmisjom. Przez internet parafia podjęła ważną decyzję, by w trudnym czasie pandemii zrobić i sfinansować granitowe schody. – W czasie, kiedy limit uczestników Mszy św. wynosił 5 osób, poinformowano podczas transmisji, że po Mszy św. przed kościołem będzie leżał koszyk. Jak się choć trochę zapełni, to rozpoczniemy prace – opowiada Roman Myjak. Po niedzielnej transmisji Mszy św. pod kościołem pojawił się sznur samochodów…
Wyraź swoją opinię
napisz do redakcji:
gosc@gosc.plpodziel się