11 sierpnia, po trzech dniach jazdy, pielgrzymka rowerowa z Barcic dotarła na Jasną Górę. Uczestniczyło w niej 30 pątników.
Pielgrzymi pod przewodnictwem Arkadiusza Koguta i kierownictwem duchowym ks. Wojciecha Rymuta w ciągu trzech dni pokonai 269 km, aby pokłonić się Matce Bożej na Jasnej Górze. Z Barcic wystartowali 9 sierpnia. W pierwszym dniu przejechali najdłuższy odcinek trasy z Barcic do Niepołomic, który wynosił 97 km. W drugim dniu jadąc z Niepołomic do Olkusza pokonali 77 km i był to najkrótszy etap tej pielgrzymki. W tym dniu trasa wiodła malowniczymi drogami Ojcowskiego Parku Narodowego w Jurze Krakowsko-Częstochowskiej. Trzeci i ostatni dzień pielgrzymowania wiódł również Szlakiem Orlich Gniazd. Ostatni postój przed Częstochową był w sanktuarium w Leśniowie, gdzie znajduje się klasztor i nowicjat ojców paulinów.
W końcu o godz. 17 11 sierpnia pielgrzymi dotarli na Jasną Górę, gdzie uczestniczyli we Mszy św. i Apelu Jasnogórskim w Kaplicy Cudownego Obrazu Maki Bożej. W trzecim dniu pielgrzymki rowerzyści pokonali trasę 95 km.
- Podczas tych rekolekcji w drodze ks. Wojtek dawał świadectwo słowem i przykładem, jak można być szczęśliwym poddając się całkowicie woli Bożej. Mówił o tym, jak ważne jest przebaczenie we wzajemnych relacjach między ludźmi, jak ważna jest postawa mamy i taty w wychowaniu dzieci, zaufanie do siebie i wzajemna miłość w zwyczajnych codziennych sprawach.
Malownicze drogi Ojcowskiego Parku Narodowego i Jury Krakowsko-Częstochowskiej wiodły pielgrzymów do celu.W pierwszym dniu ks. Wojtek zachęcał do tego, aby nie dźwigać zbędnego bagażu grzechu w życiu, aby go pozostawić w sakramencie pokuty Panu Jezusowi. Przecież nikt nie taszczy niepotrzebnych rzeczy ze sobą na pielgrzymce, nie zabiera szafy z ciuchami, sprzętów i różnych rzeczy, które są tylko ciężarem, a do niczego się nie przydadzą. Trzeba pozbyć się zbędnego bagażu grzechu, zatrzymać się w biegu życia i pozostawić go na postoju Temu, który wie, jak pomóc człowiekowi przytłoczonemu nieraz do granic wytrzymałości.
Na przykładzie Tymka, którego tata Arek ciągnął całą drogę w przyczepce, pokazał nam, że trzeba wsiąść do takiej przyczepki wiary i miłości, zaufać Panu Bogu i pozwolić się ciągnąć. Widzieliśmy nie raz, jak podczas jazdy telepało przyczepką, niejednokrotnie słyszeliśmy dochodzące z przyczepki odgłosy znoszenia trudu pielgrzymowania Tymka, ale nie mieliśmy wątpliwości, że jest bezpieczny, bo znajduje się w dobrych rękach ojca.
U Matki.Skoro tata Tymka dba o jego bezpieczeństwo i robi wszystko, aby synowi nie stała się krzywda na drodze, to o ileż bardziej Bóg Ojciec zadba o nasze bezpieczeństwo w naszych trudnych sytuacjach życiowch. Wystarczy tylko zdać się całkowicie na wolę Bożą oraz słuchać Jego głosu i wsparcia w sakramentach Kościoła. Całą drogę pielgrzymom towarzyszyła modlitwa, radość i wzajemna życzliwość, które sprawiły, że najmłodszy - 4,5 letni oraz najstarszy - 57 letni pielgrzym szczęśliwie dotarli do celu - mówi jeden z pątników.