Piotr Królikowski z Tylicza zajął pierwsze miejsce w konkursie literackim dla klas IV-VI w ramach projektu "W Hołdzie Polskiemu Papieżowi".
Pracę Piotra Królikowskiego z Tylicza, ucznia klasy piątej, publikujemy jako jedną z nagród, które zdobył, zwyciężając w konkursie literackim zorganizowanym w ramach projektu "W Hołdzie Polskiemu Papieżowi". Projekt ten to cykl działań zainicjowanych przez Małopolskie Centrum Doskonalenia Nauczycieli Ośrodek w Tarnowie, Katolickie Stowarzyszenie Wychowawców Oddział w Tarnowie i Katolickie Centrum Edukacji Młodzieży KANA w Tarnowie dla uczczenia 100. rocznicy urodzin św. Jana Pawła II.
Dziś, 18 września, w Tarnowie odbyło się wręczenie nagród. Praca ucznia nosi tytuł "Zupełnie nieświadomy", a konkurs - jak się okazuje - stał się dla niego okazją do odkrycia pięknej rodzinnej historii zawiązanej z Ojcem Świętym - tego, jak jego babcia z dziadkiem jedli z kard. Karolem Wojtyłą pączki, śpiewali papieżowi w Watykanie i jak dzięki Ojcu Świętemu poznali się jego rodzice. Przeczytajcie sami.
Piotr Królikowski
ZUPEŁNIE NIEŚWIADOMY
Zaraz po mojej Pierwszej Komunii św. pojechałem do dziadków na wakacje. Jak zwykle zabrałem ze sobą książkę do czytania wieczorami. Tym razem był to prezent komunijny „Opowiadania o Janie Pawle II”. Wiele o nim słyszałem, często z rodzicami modliliśmy się do niego, lecz nie znałem go bliżej. Któregoś wieczoru, leżąc na kanapie, czytałem babci opowiadania. Zwierzyłem się jej wtedy, że zastanawiam się co by było gdybym… był kolegą Ojca Świętego. Jak to jest żyć koło kogoś, kto jest świętym?
I wtedy się zaczęło...
Babcia Grażynka i dziadek Waldek to moi dziadkowie od strony mamy. Okazało się, że dziadkowie w czasach studenckich (1960-1974) uczestniczyli w spotkaniach grupy o nazwie WAJ (Wspólnota Akademicka Jezuitów) w Krakowie przy bazylice na ul. Kopernika. Babcia zaczęła opowiadać o tym, że była to wspólnota studentów z różnych uczelni. Opiekował się nimi jezuita o. Czesław Drążek.
Nie wiedziałem, jaki to ma związek z papieżem i dziwiłem się, że babcia wraca do tak dalekich dziejów. Wydawało mi się to nawet trochę nudne. Babcia niezrażona moim ziewaniem opowiadała mi o tym, że te spotkania wspólnoty - przez modlitwę, konferencje, rajdy, zabawy - kształtowały ich osobowość i charaktery. Stwierdziła nawet, że dzięki nim wyrosła na "ludzi".
Kiedy wspomniała, że najbardziej cenionym gościem wspólnoty był kard. Karol Wojtyła, który odwiedzał ich, ale także zapraszał na ulicę Franciszkańską do siebie, otwarłem szeroko oczy ze zdziwienia i zawołałem:
- Babciu, Ty naprawdę spotykałaś się i rozmawiałaś z Papieżem?!?
- Tak! Jak z tobą teraz - odpowiedziała. - Wtedy zawsze odprawiał Mszę św. świętą z homilią, a potem była rozmowa i dużo śpiewu. Nawet jedliśmy razem pączki i dużo dyskutowaliśmy. Papież uczestniczył też w naszych spotkaniach ze św. Mikołajem i wigilijnym opłatkiem. Były bale karnawałowe z przebieraniem. Kardynał oglądał również przygotowane przez nas przedstawienia. Czasem doradzał nam w trudnych sprawach - mówiła.
Te historie były dla mnie nowością!
Babcia przerwała opowiadanie i podeszła do biblioteczki. Wyciągnęła stare albumy i.., pokazała mi klika zdjęć z tych czasów. Na jednym z nich siedziała prawie dotykając Ojca Świętego! Długo jeszcze rozmawialiśmy i miałem wrażenie, że babcia ma coś jeszcze w zanadrzu. Zasugerowała, żebym zapytał mamę jak to się stało, że pojechała do Rzymu. Nie mogłem się doczekać spotkania z rodzicami.
Po powrocie do domu pełen wrażeń już od progu zasypałem mamę pytaniami, czy wie, że babcia rozmawiała ze świętym. Mama jakby niewzruszona poprosiła, abym umył ręce i usiadł do kolacji. Wszyscy się tajemniczo podśmiechują - tylko ja nie wiem o co chodzi!
Nic nie mówiąc, w pewnym momencie mama wstała od stołu i przyniosła swoje zdjęcie z Ojcem Świętym.
Zupełnie mnie zamurowało!
Babcia nic mi nie powiedziała! Moja mama też rozmawiała ze świętym! Okazało się, że paręnaście lat temu o. Drążek (dawny opiekun WAJ-u) pracował w Rzymie. Był redaktorem gazety "L’Osservatore Romano" i często spotykał się z papieżem. Właśnie wtedy papież powiedział, że tęskni za WAJ-em i za śpiewem ze studentami. Zrodził się więc pomysł odwiedzin papieża przez absolwentów WAJ-u z rodzinami.
Do Ojca Świętego pojechała też moja mama z dziadkami. Wspólnota WAJ była bardzo rozśpiewana. Babcia opowiadała, że gdy po latach absolwenci WAJ-u odwiedzili Ojca Świętego i zaśpiewali jego ulubione piosenki w Watykanie, papież powiedział do nich:
"Głosy Wam się nie zmieniły, ale włosy już tak :)". Ostatecznie doszło aż do trzech takich spotkań.
Tak właśnie zaczęła się (jak się później okazało) niekończąca się przygoda mojej mamy z Ojcem Świętym. Za każdym razem towarzyszyła swoim rodzicom w spotkaniach absolwentów WAJ-u z papieżem w Rzymie. Razem z nimi modliła się na Mszach św. odprawianych przez Ojca Świętego. Uczestniczyła w spotkaniach ze śpiewem dla papieża.
Za pierwszym razem (była wtedy na pierwszym roku studiów), Ojciec Święty był jeszcze na tyle zdrowy i silny, żeby uścisnąć rękę każdego uczestnika, pobłogosławić i wręczyć mu różaniec. Właśnie z tych spotkań mama ma pamiątkowe zdjęcie, które dziś ja mogę trzymać w swoich rękach. Mama mówi, że robi jej się ciepło na sercu, kiedy wspomina te chwile błogosławieństwa.
Ale to nie koniec rewelacji
Na scenę wieczoru wkroczył mój tato, który do tej pory przysłuchiwał się milczący, tajemniczo się uśmiechając! Teraz z naciskiem stwierdził, że to właśnie dzięki Ojcu Świętemu poznał mamę i ożenił się z nią! To właśnie te spotkania u Ojca Świętego w Rzymie odnowiły przyjaźnie moich dziadków zawiązane w czasach studenckich. Po wyjeździe do Rzymu starzy WAJ-owicze zaczęli spotykać się na nowo. Często spotkaniom przewodniczył absolwent wspólnoty jezuita o. Władysław Gryzło. Na jedno z takich spotkań zaprosił brata mojego taty - również jezuitę wujka Wacka i tam z dziadkami, niewiele myśląc, uknuli spisek, by zeswatać moją mamę z bratem wujka Wacka - moim tatą Grzegorzem.
I im się to udało!
Za jakiś czas moi rodzice zostali małżeństwem. Było to 16 lat temu. Moi rodzice otrzymali wtedy specjalne błogosławieństwo Ojca Świętego. Wszyscy o tym wiedzieli, tylko ja jak zwykle, ponieważ jestem najmłodszy w rodzinie, dowiedziałem się na końcu.
Ten wieczór opowiadań, oglądania zdjęć - nie miał końca. Byłem pod ogromnym wrażeniem tych historii rodzinnych i nie mogłem zasnąć. Następnego dnia chciałem się podzielić tymi opowieściami z drugą babcią - mamą mojego taty (mieszkamy obok siebie).
Moje zdziwienie sięgnęło zenitu
Okazało się bowiem, że również i ta babcia miała szczęście spotkać Ojca Świętego. Spotkanie babci Anastazji z Janem Pawłem II miało miejsce jesienią 2001 roku w Rzymie, na Watykanie. Przy okazji odwiedzin syna Wacława (studiującego wtedy w Rzymie, dziś jest ojcem zakonu jezuitów) i zwiedzania Rzymu, uczestniczyła w umówionej wcześniej audiencji u papieża. Gościła w jego apartamentach na Watykanie. W spotkaniu brało udział wielu pielgrzymów z różnych stron świata, w tym z Polski, między nimi babcia Anastazja i wujek Wacek, który kilkakrotnie jeszcze później spotykał Ojca Świętego. Papież witał się z każdym z nich i pytał skąd są, udzielając im błogosławieństwa. Babcia to bardzo głęboko przeżyła i wspomina spotkanie do dzisiaj. Po audiencji otrzymali pamiątkowe zdjęcia ze spotkania z papieżem. Jedno z nich do dzisiaj wisi w pokoju dziadków - Romana i Anastazji.
Po 14 latach od śmierci Jana Pawła II, w 2019 roku , papież przyśnił się babci Anastazji jako spowiednik, w naszym nowym kościele w Tyliczu. W tym śnie babcia była u niego do spowiedzi. Wspomina, że Ojciec Święty był w stroju papieskim, ale że ten strój był niebiańsko biały. Od świętego papieża Polaka biła wielka jasność i od razu pomyślała, że Ojciec Święty jest już w niebie. Babcia dużo modli się za nas (mam dwóch braci), często za wstawiennictwem św. Jana Pawła II.
To niesamowite, że jedna mała książka otwarła drzwi do tylu wspomnień moich dziadków i rodziców i pozwoliła mi odkryć niesamowitą rodzinną historię z Ojcem Świętym. Zazdroszczę im tych przeżytych chwil, choć dzięki ich opowiadaniom czułem się jakbym w nich uczestniczył. Urodziłem się już po śmierci św. Jana Pawła II, widziałem go tylko w telewizji i na zdjęciach. To, co zobaczyłem i usłyszałem od rodziny, wywarło na mnie wrażenie. Jego słowa są ważne, choć czasem bardzo trudne. Wydają się niemożliwe do realizacji. Jednak trzeba próbować każdego dnia.
Listę pozostałych nagrodzonych w konkursach multimedialnym, plastycznym i literackim publikujemy na następnej stronie.