W jedenastoosobowej rodzinie Marcelego i Teresy trudno orzec, kto nie jest ministrantem, bo służenie innym jest tu na porządku dziennym.
Kiedy zawierali małżeństwo, nie wiedzieli jeszcze, jakie wyzwanie stoi za zgodą na przyjęcie i wychowanie po katolicku potomstwa, którym ich Bóg obdarzy. – Byliśmy otwarci na życie i nie stawialiśmy mu tamy – mówią małżonkowie. Swoim dziewięciorgu dzieciom, pięciu synom i czterem córkom, nie zamykali też drogi do Boga. – Codziennie czytamy fragment Pisma Świętego, wspólnie się modlimy, tworzymy wspierającą się wspólnotę, choć przecież zdarzają się kłótnie czy nieporozumienia. Dzieci angażują się też w życie parafii – mówi pani Teresa.
Dostępne jest 11% treści. Chcesz więcej?
Zaloguj się i rozpocznij subskrypcję.
Kup wydanie papierowe lub najnowsze e-wydanie.