Obserwuję, że wielu uczniów, którzy przychodzą na katechezę w szkole średniej nie ma doświadczenia spotkania Boga.
Mówi Roman Bojdo, katecheta z Wojnicza:
Obserwuję, że wielu uczniów, którzy przychodzą na katechezę w szkole średniej nie ma doświadczenia spotkania Boga. Wiara jest dla nich w dużej mierze czymś na pograniczu historii z życia dziadków i co najwyżej rodziców, ale nie ich samych.
Coraz częściej na katechezę przychodzą ludzie praktycznie niewierzący, bez oparcia religijnego w domu rodzinnym. Zauważam, że obok postaw głęboko przeżywanej religijności istnieje dość powszechne zjawisko, może nawet coraz wyraźniejsze, obojętności na religijne wychowanie swego potomstwa. I nie chcę być źle zrozumianym, że przerzucam winę na rodziców za ten stan rzeczy, ale ze smutkiem zauważam, że wystarczyło jedno pokolenie tzw. wolnej Polski by to, co kiedyś nas kształtowało – dom rodzinny – teraz utracić. I nie jest to tylko wina dobrobytu, czy zachłyśnięcia się dobrami materialnymi. Uważam, że głównym czynnikiem takiego stanu rzeczy jest niepogłębiona wiara, brak refleksji religijnej i zadawalanie się w życiu religijnym powierzchownością i zwyczajami.
Coraz częściej zastanawiam się czy nie lepszym sposobem dotarcia do niektórych grup młodzieży nie byłaby reewangelizacja dorosłych i zaczynanie jeszcze raz od podstaw. Uważam, że gdy chcemy powrotu młodych do Kościoła musimy mieć dla nich poważną propozycję. Dla nich i dla ich rodziców. Nie możemy ich traktować „z góry”, że wiemy lepiej bo za nami stoi sam Bóg i autorytet Kościoła. Moim uczniom często powtarzam, że jak ich dzieci nie zobaczą ich jak zwyczajnie klękają rano czy wieczorem do modlitwy ze swoją żoną czy mężem, jak nie zobaczą, że boże prawa są przez nich respektowane, to niech nie spodziewają się, że będą religijnie i będą miały żywą relację z Bogiem Ojcem.