Istnieje bardzo duży rozdźwięk, rozbieżność między licznym udziałem dzieci i młodzieży w katechezie szkolnej, a uczestnictwem tych dzieci w życiu religijnym, praktykach.
Warty uwagi jest nowy sondaż IBRIS, według którego, w Polsce, co dziesiąty Polak przed 30-tką ma do Kościoła stosunek pozytywny. - Ponad 97% uczniów w naszej diecezji uczestniczy w szkolnej katechezie, jednak trzeba zauważyć, że istnieje duży rozdźwięk, rozbieżność między licznym udziałem w katechezie, a uczestnictwem w praktykach religijnych – mówi ks. dr Tomasz Lelito, przewodniczący Komisji ds. Katechezy V Synodu Diecezji Tarnowskiej. Michał Szułdrzyński w „Rzeczpospolitej” pisze, powołując się na badania IBRIS, że negatywny stosunek do Kościoła ma niemal 40 proc. 30-latków i ponad 45 proc. Polaków przed trzydziestką. - To smutny paradoks, że pierwsze pokolenie, które religii uczyło się już wyłącznie w szkole, ma do Kościoła tak chłodny stosunek. A może te zjawiska są związane? - pyta publicysta. Zapewne trzeba pytać o jakość, cele i metody szkolnej katechezy. Czasem jednak bywa tak, że „i w sto koni nie dogoni”. Być może manifestowana przez młodych, także na ulicach miast naszej diecezji niechęć do Kościoła rodzi się z czego innego i gdzie indziej?
Gra pozorów
Kolejny miesiąc w synodalnej refleksji jest poświęcony katechezie rodzinnej. - Kiedy stawiamy pytania o przyczyny uciekania młodych z Kościoła najważniejsze ścieżki prowadzą chyba do środowisk rodzinnych – uważa ks. Lelito. Potwierdzają to obserwacje. - Sytuacja młodych biorących udział w przygotowaniu do sakramentu bierzmowania, nastolatków, podobna jest do sytuacji Abrahama. On pierwszy odcinek drogi do Ziemi Obiecanej przeszedł ze swoim ojcem Terachem. Drugą część drogi jednak szedł sam – mówił w rozmowie z „Gościem” ks. Andrzej Kędryna, proboszcz z Barcic. Może ważne w życiu wiary młodego człowieka jest to, jakiego ma Teracha? Jaką drogę wiary pokaże mu dorosły? Wielu młodych, sami o tym mówią, nie przywiązują do wiary większej wagi, bo ich rodzice tego nie robią. W nastoletnim wieku podejmują grę pozorów, którą prowadzą nie tak rzadko ich rodzice. Nastolatków rani rozdźwięk między (anty)świadectwem życia dorosłych, a chęcią zachowania twarzy. - Każą chodzić do kościoła, na przygotowanie do bierzmowania, a sami w niedzielę do kościoła nie idą, w domu się nie modlą. Mają wymagania, chcą rozliczać, ale w domu są kłótnie, brakuje miłości, nie mają czasu – z żalem opowiadała kiedyś Kasia, 16-latka z jednej z podsądeckich parafii.
Pierwszy jest dom
Trudno nie odnieść także wrażenia, że wielu rodziców przerzuciło już dawno na katechetów szkolnych i Kościół religijne wychowanie swoich dzieci. O ile oczywiście mają ochotę jeszcze o tym myśleć. - Tymczasem bez katechezy rodzinnej, a ściślej rzecz ujmując katechezy w rodzinie, skuteczność innych form katechetycznych (nauczanie religii w szkole, parafialne duszpasterstwo katechetyczne) będzie znacząco obniżona i może rozminąć się ze swoim najgłębszym celem, czyli pragnieniem doprowadzenia wychowanka do zjednoczenia z Chrystusem – uważa ks. Tomasz Lelito.