- Nie będę Panu Bogu czasu liczył - mówi pan Kazimierz i co roku ożywia opowieść o Bożym Narodzeniu.
Dziś szopka jest już pokaźnych rozmiarów, zajmuje powierzchnię ponad 20 mkw, a w odgrywanie ról w tej opowieści o Bożym Narodzeniu jest zaangażowanych grubo ponad 100 figur. To dzieło państwa Marii i Kazimierza Koziołów z tarnowskich Mościc. W powstanie szopki angażują się także ich synowie.
Pierwszą zbudowali w 1991 roku głównie z myślą o swoich dzieciach. Najmłodszy syn miał wówczas 3 lata, a najstarszy 9. Dziś szopkę oglądają już wnuczki państwa Koziołów.
Państwo Koziołowie podczas budowania szopki. Beata Malec-Suwara /Foto GośćOpowieść o Bożym Narodzeniu jest przez nich co roku udoskonalana. Domki, kiedyś z kartonu, teraz są drewniane. Pan Kazimierz uruchamia kolejnych aktorów, przydzielając im role. Pani Maria dopracowuje scenografię. Dba o to, by w szopce wszystkie elementy do siebie pasowały. Ogromną role w tej opowieści odgrywa światło, muzyka i dźwięk.
Na górze, w oddali, widać polski zimowy krajobraz. Jest kościół, plebania i domy. Kiedy bije kościelny dzwon, powoli gasną światła w domach. - Ludzie wychodzą na Pasterkę - wyjaśnia pan Kazimierz. Słychać kolędę, za każdym razem inną. Niżej pasterz pasie owce, które się poruszają po polu i beczą. - Nagrywałem je chyba z tydzień w pobliskiej Zawadzie - wyjaśnia pan Kazimierz. Słychać też ćwierkania i trele ptaków, te z kolei w dużej mierze z mościckich działek.
Dalej płynie górski strumień, woda wlewa się do rynienki, która się przechyla i napełnia wodopój. Obok drwale rąbią drewno, kobieta robi pranie nad strumykiem. Z drugiej strony jest pałac Heroda, do którego przyszła śmierć. Na pierwszym planie z kolei stajenka i Nowonarodzony. Ulubione miejsce w szopce pani Marii, która zadbała o najmniejszy szczegół. Nawet diabeł zagląda do Betlejem przez okno, ciekaw, co się tam dzieje.
Ulubione miejsce w szopce pani Marii, która zadbała o najmniejszy szczegół. Beata Malec-Suwara /Foto GośćZłożenie szopki to miesiąc codziennej kilkugodzinnej pracy, o której myśleć już zaczynają zaraz po wakacjach. Czasem też przyszła myśl, by szopki w tym roku nie robić. Raz, kiedy pan Kazimierz przeszedł zawał i przebywał w szpitalu, ale nawet i to nie stało się przeszkodą. - Nie będę Panu Bogu czasu liczył. Jeśli tylko będę mógł, będę szopkę robił - deklaruje ku radości przede wszystkim dzieci, które chętnie wokół niej się gromadzą i z niej poznają historię Bożego Narodzenia.
Szopka cieszy się dużym zainteresowaniem nie tylko dzieci i nie tylko tarnowian. Ma nawet swój profil na Facebooku.